Kosma Kołodziej z ramienia Fundacji Diversity Polska, która współtworzy punkt pomocowy Bydgoszcz pomaga Ukrainie i prof. Jacek Woźny, rektor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy podpisali umowę na udostępnienie lokalu przy ul. Chodkiewicza 30 wolontariuszom. To tam od teraz można przynosić rzeczy potrzebne ludziom uciekającym do Bydgoszczy przed wojną, tam też zgłaszać się mogą uchodźczynie i uchodźcy.
Gdzie działa punkt pomocy Ukraińcom w Bydgoszczy?
- W gmachu UKW przy ul. Chodkiewicza 30 (pawilon E, pokój 016B) punkt będzie działał przynajmniej do końca roku.
- Wolontariusze płacą za jego użytkowanie symboliczną kwotę.
- Punkt jest czynny od poniedziałku do piątku w godz. 10 - 12 (wydawanie darów).
- Potrzebne Ukraińcom rzeczy (jedzenie, środki czystości, ubrania, zabawki, pieluszki, podpaski, naczynia itp.) można przynosić od poniedziałku do piątku w godzinach 9 - 14.
Rektor UKW chwilę przed złożeniem podpisu (zjawił się specjalnie po to na uczelni w pierwszym dniu swojego letniego urlopu) powiedział, że w czasie wojny wszyscy jesteśmy zakładnikami pomocy, podkreślając, że powinniśmy robić, ile można, by wesprzeć osoby uciekające przed wojną.
Wolontariusze z Bydgoszczy wspierają osoby uchodźcze od początku wojny. Nie kończą na przekazaniu im jedzenia, ubrań i kosmetyków podarowanych przez bydgoszczan i firm. Organizują też szkolenia z języka polskiego czy biznesu dla kobiet, by mogły jak najszybciej się usamodzielnić. Pomagają im w znalezieniu pracy i przy zapisaniu dzieci do szkół w Bydgoszczy. Kiedy trzeba, są w stanie nawet zorganizować elektryczny wózek inwalidzki.
W działanie punktu włączają się też członkowie bydgoskiego klubu Rotary.
Kto dostaje wsparcie od grupy Bydgoszcz pomaga Ukrainie?
Po paczki z darami rodziny mogą się zgłaszać co tydzień nawet przez kilka miesięcy po przyjeździe. Czas trwania pomocy jest ustalany indywidualnie, tak, by nie pozbawiać jej np. matki z małym dzieckiem, kobiety w ciąży czy osoby z niepełnosprawnością, która nie może pójść do pracy).
Dotąd z ich pomocy skorzystało ok. 27 700 Ukrainek i Ukraińców.
W punkcie można spotkać Ludę i Natalię. To one wydają paczki z jedzeniem. Kobiety przyjechały z Ukrainy. Ich rodzinne miasta okupują Rosjanie.
- Dotarłam do Bydgoszczy jakieś pół roku temu z 13-letnim synem z Zaporoża - opowiada pani Natalia. - Do naszego domu weszli Rosjanie. Każdego dnia zastanawiam się, czy będziemy mieli do czego wracać. Staram się ułożyć nam życie tutaj, ale nie jest łatwo. W Bydgoszczy poszłam na kurs języka polskiego, ale wciąż - kiedy się denerwuję - brakuje mi słów. Z dnia na dzień zostawiliśmy wszystko. Przed wojną miałam pracę, która kochałam, byłam menadżerką. Teraz, robię, co mogę, żeby stać na własnych nogach/ Syn uczy się online w ukraińskiej szkole. Widzę, że i jemu jest trudno to wszystko zrozumieć - dodaje.
Pani Natalia pracuje, w punkcie pomocowym jest wolontariuszką. Przychodzi, kiedy tylko może. W praktyce oznacza to tyle, że jest tu właściwie codziennie. Kiedy pytam, co jest dla niej najtrudniejsze, nie mówi o swoim przerwanym zawodowym rozwoju ani o samodzielnym macierzyństwie, nie przywołuje marzeń odłożonych na później, nie mówi o tym, jak trudno jest żyć bez możliwości zaplanowania czegokolwiek.
- Najbardziej wymagające są dla mnie spotkania z Ukrainkami, zwłaszcza te pierwsze, boprzychodzą po pomoc zaraz po przyjeździe. Patrzę im w oczy. Słucham, jeśli chcą mówić, milczę, kiedy mówić nie mogą albo zagaduję jakimiś błahostkami, kiedy widzę, że potrzebują chwili normalności - opowiada.
Bydgoszcz pomaga Ukrainie udzieliła wsparcie już prawie 28 tys. osób
Wolontariusze wspierają seniorów, osoby z niepełnosprawnościami, ale najczęściej po pomoc zgłaszają się kobiety z dziećmi. Dotąd potrzebowało jej też 20 kobiet w ciąży.
- Wszystkie historie chwytają za serca - mówi Joanna Czerska-Thomas, współorganizatorka grupy Bydgoszcz pomaga Ukrainie. - Mnóstwo jest takich, które na długo zostaną w naszych głowach, jak np. los matki, która uciekła przed wojną z trójką dzieci, a dziś opiekuje się dodatkową dziewiątką maluchów, bo ich rodzice zginęli w Ukrainie albo walczą na froncie - dodaje.
Otwarcie punktu było też okazją do przypomnienia innej akcji bydgoszczan.
Justyna Gotowicz współorganizuje 15. już transport humanitarny do Ukrainy. Tym razem do medyków działających na linii frontu dotrze specjalnie przystosowana do wojennych warunków karetka. Będzie miała kamuflaż, jak najlepsze wyposażenie, będzie w pełni sprawna oraz oklejona w środku tak, by pacjenci poczuli nadzieję (wnętrze ozdobią fotografie lasu i pozytywne hasła).
- Ten transport mieliśmy zaplanować ze spokojem, ale okazało się to niemożliwe. Niedawno Rosjanie ostrzelali karetkę, którą medycy, jakim pomagamy, jeździli dotąd. Sprawa stała się więc pilna - mówi Justyna Gotowicz.
Można się dołożyć do przygotowania karetki dla ukraińskich medyków, biorąc udział w zbiórkę.