Oto najgroźniejsi seryjni mordercy w Polsce
Władca Much, czyli kolekcjoner prostytutek
Miał trzy żony i dwóch synów. To jednak nie zaspokoiło jego potrzeb. Pod koniec lat 60-tych XX wieku Bogdan Eugeniusz Arnold zgłosił się na milicję i przyznał do morderstw, jakich dokonał na czterech kobietach. Wcześniej służby prowadziły intensywne działania poszukiwawcze sprawcy.
Jego metody były proste. Zwabiał do siebie prostytutkę. Gdy ta zawitała do jego mieszkania zastała zwłoki swojej poprzedniczki. Wtedy Władca Much (taki przydomek zyskał) przystępował do działania. Ofiary torturował, gwałcił i znęcał się do momentu, gdy nie opadły z sił. Następnie je zabijał, a zwłoki przetrzymywał w mieszkaniu do momentu, gdy w ich miejsce nie pojawiły się nowe.
Ciała były tak zmasakrowane, że nie dało się ich zidentyfikować. Wszystkie kobiety były prostytutkami, dwie z nich były niepełnosprawne intelektualnie. Pierwszego morderstwa dokonał 1966 roku, gdyż liczył na darmowy stosunek seksualny. Jednak, gdy dowiedział się, że musi zapłacić 500 zł – zamordował kobietę z zimną krwią.
Pseudonim Władca Much otrzymał po tym, jak wyszło na jaw, że sąsiedzi przez dłuższy czas skarżyli się na to, że z okna jego mieszkania regularnie wyłaniał się rój much. Nikt nie spodziewał się jednak, że to z powodu zwłok, które przetrzymywał w mieszkaniu.
Bogdan Arnold przyznał się do morderstw. Jak sam stwierdził - żałował tylko jednego – że nie zdążył zabić swojej byłej żony. Wyrok na mężczyźnie wykonano 16 grudnia 1968 roku.
Szatan z Piotrkowa
„Szatan z Piotrkowa”, seryjny morderca, pedofil – sprawa Mariusza Trynkiewicza odżyła w 2014 roku, kiedy zakończył się jego wyrok za zamordowanie i wykorzystanie seksualne 4 chłopców w 1988 roku. Dzień przed wyjściem z więzienia byłego wuefisty, funkcjonariusze przekazali prokuraturze pornografię dziecięcą, a także szkice o charakterze pedofilskim, które znalezione zostały w jego celi. Po zbadaniu materiału prokuratura stwierdziła, że nie zawiera on treści zabronionych prawnie i tego samego dnia Trynkiewicz wyszedł na wolność.
Niecały miesiąc później, na podstawie ustawy o postępowaniu wobec osób stwarzających zagrożenie sąd nakazał izolację mordercy w ośrodku zamkniętym w Gostyninie. Następnie w 2015 roku Trynkiewicza skazano na 5,5 roku więzienia za posiadanie pornografii dziecięcej. W 2019 roku został przewieziony do Zakładu Karnego w Płocku, a w 2021 roku ponownie skazany, tym razem na 6 lat pozbawienia wolności.
Przypomnijmy, że na początku Mariusz Trynkiewicz został skazany na karę śmierci. Wyrok zmieniono na 25 lat więzienia w 1989 roku w wyniku amnestii. W czasie pierwszego procesu biegli stwierdzili, że mężczyzna był poczytalny w chwili popełnienia wszystkich 4 morderstw.
Do pierwszego z nich doszło 4 lipca 1988 w mieszkaniu Trynkiewicza przy ul. Działkowej w Piotrkowie Trybunalskim. W celu opieki nad chorą matką, mężczyzna miał przerwę w odbywaniu kary, jaką otrzymał za porwanie i wykorzystanie seksualne dziecka w czasie służby wojskowej, a także za molestowanie 12-letniego chłopca, którego dopuścił się kilka tygodni później.
Podczas przerwy w odbywaniu kary, w lipcu 1988 mężczyzna zwabił do mieszkania przypadkowo spotkanego, 13-letniego chłopca. Następnie wykorzystał go seksualnie, po czym – udusił i zakopał zwłoki w lesie. W podobnych okolicznościach, tego samego lata, Trynkiewicz zwabił do swojego domu, a następnie zabił 3 kolejnych chłopców. Po kilku dniach wywiózł ich ciała do lasu i podpalił je. Zwłoki chłopców przez przypadek znalazł grzybiarz.
Skorpion
Syn nadużywającego alkoholu rolnika, ósmy z jedenaściorga dzieci. Paweł Alojzy Tuchlin o pseudonimie milicyjnym Skorpion działał w latach 1975–1983. Swoje ofiary wyszukiwał na terenie Gdańska, w okolicach Starogardu Gdańskiego, Skarszew, Tczewa, a także na obszarze ówczesnego województwa elbląskiego i bydgoskiego.
Skorpion zamordował na tle seksualnym 9 kobiet, usiłował także zrobić to samo 11 innym. Najstarsza ofiara miała 35 lat, najmłodsza 18. Do pierwszego morderstwa doszło w listopadzie 1979 roku. Pod Gdańskiem Paweł Tuchlin zaatakował 18-letnią Irenę H. A następnie porzucił w rzece Raduni tuż obok narzędzie zbrodni – młotek.
Został zatrzymany w maju 1983 roku w wieku 37 lat. Milicjanci podejrzewali go o kradzież drewna i parnika. Jednak podczas przeszukania jego domu, służby znalazły młotek, na którym znajdowała się krew jednej z ofiar.
Jak sam stwierdził w trakcie przesłuchania - mordował, by poczuć się lepiej. Szukanie ofiar nazywał natomiast polowaniem. Skorpion został powieszony 25 maja 1987 r. w areszcie śledczym w Gdańsku.
Łowcy skór z Łodzi
Ta afera ujrzała światło dzienne w 2002 roku po tym, jak media ujawniły informacje o tym, że w łódzkim pogotowiu mogło dojść do zabójstw pacjentów. Głównym organizatorem przestępczej akcji miał być Tomasz S. - czyli dyspozytor pogotowia ratunkowego.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie. Według zbieranych dowodów – niektórzy lekarze i sanitariusze łódzkiego pogotowia mieli uśmiercać pacjentów, a w zamian otrzymywać gotówkę od zakładów pogrzebowych.
W 2007 roku Sąd Okręgowy w Łodzi skazał łącznie cztery osoby: dwóch sanitariuszy i dwóch lekarzy. Udowodniono im, że uśmiercali pacjentów używając leku Pavulon. Za zabójstwo czterech pacjentów i pomoc w uśmierceniu piątego, karę dożywotniego więzienia otrzymał sanitariusz Andrzej N., o pseudonimie „doktor Ebrantil”.
Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem pacjentki, oraz za pomoc w morderstwach Andrzejowi N., na 25 lat więzienia skazany został sanitariusz Karol B. Za narażanie na śmierć pacjentów wyrok 5 lat pozbawienia wolności usłyszeli również lekarze: Janusz K. i Paweł W. Dodatkowo otrzymali 10-letni zakaz wykonywania zawodu.
Wampir z Bytomia
Rok 1974 – to właśnie wtedy wśród mieszkańców Śląska pojawił się ogromny niepokój, który trwał przez następne lata. Rozpoczęły się bowiem brutalne ataki na kobiety, a rok później – również makabryczne morderstwa. Pomiędzy 1975 a 1982 roku zginęło łącznie 5 młodych kobiet. Ich zwłoki były zmasakrowane, a same ofiary – pośmiertnie zgwałcone. Przerażona społeczność nazwała nieznanego prześladowcę „Wampirem z Bytomia”.
Ostatnią z ofiar wampira była 17-letnia dziewczyna, Bogusława Ludyga. To dzięki niej – tożsamość mordercy została odkryta. 8 maja 1982 roku do służb trafiło zgłoszenie o tym, że młoda kobieta zasłabła i zmarła na cmentarzu. Milicję i pogotowie powiadomił szwagier ofiary, rzekomy naoczny świadek zdarzenia – Joachim Knychała.
Dokładne oględziny wykazały jednak, że kobieta nie zasłabła, lecz została uderzona w głowę tępym narzędziem. Ponadto, ślady nasienia jednoznacznie wskazały, że została zgwałcona. W tym momencie wyszło na jaw, że to właśnie Knychała jest poszukiwanym od dawna „Wampirem z Bytomia”.
Mężczyznę aresztowano podczas pogrzebu szwagierki. Na początku nie przyznawał się do winy. Jednak badanie wariografem, podważenie wszelkiego alibi, wizje lokalne, a także szczegółowe informacje na temat morderstw, o których mężczyzna wiedzieć nie mógł (chyba, że sam je popełnił) – jednogłośnie potwierdziły, że jest winny.
Knychała zafascynował się zbrodnią podczas procesów drugiego ze słynnych seryjnych morderców – Wampira z Zagłębia. W dzieciństwie wychowywał się w patologicznym środowisku i według psychologów – zwyczajnie bał się kobiet.
Knychała miał dwójkę dzieci. Mimo, że był żonaty, jak sam stwierdził – tylko penetracja martwych ciał i widok zmasakrowanych zwłok dawały mu pełną satysfakcję i spełnienie seksualne. Kobiety natomiast uważał za prowokatorki i zgubę każdego mężczyzny. Trzy lata po aresztowaniu na mężczyźnie wykonano wyrok śmierci.
Wampir z Zagłębia
Jak już wyżej wspomnieliśmy, seryjnym mordercą, którym zainspirował się Joachim Knychała był „Wampir z Zagłębia”, czyli prawdopodobnie – Zdzisław Marchwicki.
Dlaczego prawdopodobnie? Kto oglądał film „Jestem mordercą” będzie znał odpowiedź. Sprawa „Wampira z Zagłębia” wstrząsnęła całym krajem na przełomie lat 60 i 70 XX wieku. To właśnie w tym okresie, w godzinach wieczornych zaczęły ginąć kobiety.
Pierwszą z nich była Anna Mycek. Kobietę zamordowano w 1964 roku. Od tamtego momentu, w przeciągu 6 kolejnych lat doszło do 21 napadów na kobiety, w tym 14 zakończyło się śmiercią. Sprawa zyskała rozgłosu, gdy jedną z ofiar została Jolanta Gierek – bratanica I sekretarza KC – Edwarda Gierka. Wówczas schwytanie mordercy stało się priorytetem dla polskiej milicji.
Dodatkową rolę spełniała opinia publiczna - władze nie mogły pozwolić na to, by społeczeństwo żyło w przekonaniu, iż ktoś zamordował członka rodziny sekretarza i nie został za to solidnie ukarany.
Śledztwo było jednak bardzo trudne do przeprowadzenia, a znalezienie sprawcy - niemalże niemożliwe. Sytuacja zmieniła się, kiedy w trakcie przesłuchań odkryto prostego, ubogiego mężczyznę, ojca rodziny, który pasował do rysopisu psychologicznego mordercy, a także mieszkał w pobliżu miejsca zbrodni. Mężczyzna nazywał się Zdzisław Marchwicki.
Mężczyznę skazano na karę śmierci za zamordowanie w brutalny sposób 14 kobiet i usiłowanie zabójstwa kolejnych 7. Śledztwo w jego sprawie trwało ponad 2 lata, natomiast akta sprawy obejmowały ponad 166 tomów. Rozprawy sądowe transmitowane były w telewizji. Na żywo oglądały je miliony Polaków.
Egzekucja odbyła się w 1977 roku. Z uwagi na okoliczności aresztowania i przetrzymywania oskarżonego, brak jakichkolwiek dowodów na jego winę oraz priorytet w sprawie schwytania mordercy bratanicy Gierka - wiele wskazuje za tym, że to jednak nie Marchwicki był słynnym „Wampirem z Zagłębia”. Tego jednak nigdy się już nie dowiemy.