W sobotę, 20 maja o godz. 12.00 z placu Praw Kobiet wyruszyć miał Marsz Milczenia przeciwko przemocy w rodzinie. Organizatorzy zaplanowali przejście na Stary Rynek po tragicznej śmieci 8-letniego Kamila z Częstochowy. Chcieli w ten sposób wyrazić swój sprzeciw przeciwko przemocy w rodzinie.
W sobotę, o umówionej godzinie, na miejscu czekało jednak tylko kilka osób. Marsz się nie odbył, ale była rozmowa. O tym, żeby nie odwracać wzroku i reagować.
- Też przeszłam przez taką przemoc w dzieciństwie i teraz jak gdyby wszystko wróciło. Chciałam się zsolidaryzować z tymi, którzy są przeciwko przemocy. To, co teraz się dzieje to jest praktycznie eskalacja – mówi jedna z bydgoszczanek.
- Dużo jest przemocy i chyba instytucje, które są powołane do tego gdzieś się trochę pogubiły. Dziecko chodzi do szkoły i nikt nie widzi, że jest posiniaczone, zastraszone, głodne? - dodaje druga.
O większe zaangażowanie zaapelowała też do młodzieży organizatorka akcji Ewelina Fiszer z Brygady Ulicznej Opozycji.
- Przejście się nie udało, bo była nas tylko garstka. Młodzi ludzie powinni się bardziej angażować w takie akcje, żeby pokazać swój sprzeciw wobec takich sytuacji, a nie siedzieć w domu. Młodzi ludzie będą naszą przyszłością. Akcja była nagłośniona w mediach społecznościowych, gdzie młodzi ludzie są aktywni, ale niestety – podała Fiszer.
Przypomnijmy, że 8-latek w swoim krótkim życiu doświadczył niewyobrażalnego cierpienia. Był katowany przez ojczyma. Chłopiec przez ponad miesiąc walczył o życie w szpitalu. Lekarzom nie udało się go uratować.
Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.
Matka i jej partner przebywają w areszcie. Ojczym ma odpowiadać za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, matka chłopca za pomocnictwo w zabójstwie.