Całkiem niezły rosół, „zjadliwy” krupnik, mdłe mięso i stare ziemniaki – tak szpitalną stołówkę w Szpitalu Wojskowym w Bydgoszczy ocenia nasz czytelnik, pan Artur z Chojnic.
Pacjent przyjechał do placówki leczniczej na pięć dni. Już drugiego dnia wiedział, że będzie musiał korzystać z płatnego bufetu kilka pięter niżej, a także prosić rodzinę, by podczas odwiedzin „przemyciła” mu coś do jedzenia. „Tu nie używają soli!” - relacjonuje mężczyzna w rozmowie z naszym portalem.
- Pierwszego dnia otrzymaliśmy tylko zupę, co jest powszechne. Zdziwiłem się, ponieważ wiele słyszałem o szpitalnym jedzeniu u zupa nie była tak obrzydliwa, jak ludzie to przedstawiają. Owszem, nie miała ona smaku, lecz była ciepła i w miarę pożywna – opowiada pan Artur.
Pasta rybna czy jajeczna? Trudno ocenić
Na kolacje i na śniadanie w szpitalu podawane są trzy kromki chleba z dodatkami. Najczęściej wędliną, twarożkiem, bądź konfiturą. Wyjątek stanowiła pasta… jajeczna lub rybna.
- Było to dziwne doświadczenie. Jadłem kanapkę z jakąś pastą. Po dziś dzień nie wiem, czy była to pasta rybna czy jajeczna. Z pewnością była niedoprawiona, mdła i tajemnicza, bo nie wiadomo z czego – relacjonuje mężczyzna.
Jak dodaje pan Artur, drugiego dnia pacjentom podano krupnik, który był przerobioną zupą warzywną z poprzedniego dnia.
- Do zupy dodano kaszę i był to już krupnik. Następnego dnia była tam dołożona kapusta i była to już parzybroda. O dziwo ten uniwersalny bulion był zjadliwy, w przeciwieństwie do drugiego dania, którego zwyczajnie nie byłem w stanie zjeść. Podano mi odgrzewane ziemniaki z poprzedniego dnia polane rozwodnionym przecierem pomidorowym z domieszką mąki. Do tego podana była ugotowana kapusta i ryba, chyba gotowana na parze. Miała kolor czarny, w dodatku była nieosolona. Coś potwornego – zaznacza mężczyzna.
„Wygląda jak zlewki z poprzedniego dnia, przepraszam” - komentuje nasz czytelnik
Jak komentuje pacjent w rozmowie z naszym portalem, danie rybne docenił dopiero dnia następnego, gdy podano mu makaron na słodko.
- W sali byliśmy w czwórkę. Makaronu nie ruszył nikt. Nikt! Danie wyglądało (przepraszam za porównanie) jak wymiociny na talerzu. Ponoć sos był truskawkowy. Ja nie widziałem tam ani kawałka truskawki. Proszę spojrzeć na zdjęcie. Wygląda jak zlewki z poprzedniego dnia, przepraszam – relacjonuje pacjent.
W bydgoskim szpitalu rosół smakuje jak na weselu
Podany następnego dnia, gotowany kurczak z marchewkami, choć trochę lepszy, wciąż pozostawał daniem "dla odważnych" według naszego czytelnika. Zaskoczeniem okazał się jednak rosół.
- Już sam zapach był obiecujący. Posmakowałem zupy i była pyszna. Rosół smakował tak, jak na weselach czy stypach. Równie dobrze mógłbym kupić taki w jakiejś restauracji. Po tym rosole jestem w stanie stwierdzić, że w kuchni pracują doświadczone kucharki. Dlaczego zatem reszta dań była tak nieudana? Tego nie wiem – podsumowuje pan Artur.
Pamiętajmy, że głównym celem pobytu w szpitalu jest szybki powrót do zdrowia. Szpitalne posiłki – choć często niesmaczne – powinny być zdrowe, lekkostrawne i wspomagać leczenie.
Zdjęcia potraw szpitalnych, o których była mowa w artykule znajdziesz w naszej galerii.