Dokładnie 101 lat temu Dorothy de Sélincourt, żona słynnego pisarza – Alexandra Milne’a kupiła swojemu synowi na pierwsze urodziny, misia z domu towarowego Harrods. Chłopiec nazywał się Christopher Robin, lecz na co dzień wszyscy wołali na niego Billy Moon. Następnie do skrzynki z zabawkami szybko trafiły kolejno: osiołek, mała świnka, tygrysek i pluszowy kangur.
Maskotki stały się inspiracją do stworzenia pięknej historii – ojciec chłopca – Alexander był w końcu pisarzem. Mogłoby się wydawać, że Krzyś i jego rodzice tworzyli wspaniałą rodzinę, jednak w swojej autobiografii Christopher Robin wspomina, że było zupełnie na odwrót.
Dzieciństwo spędził samotnie – jego najlepszą przyjaciółką była oddana niania. To ona, nie rodzice wychowała chłopca, oddała mu miłość i czułość. Co w tym czasie robił ojciec? Patrzył i pisał.
- Aż do dziewiątego roku życia należałem tylko do niej – pisał Christopher w swojej autobiografii. - Inni ludzie błąkali się po obrzeżach mego życia, ale nie znaczyli wiele.
Christopher bardzo lubił swoje zabawki – a w szczególności ukochanego Kubusia Puchatka. To właśnie wtedy Alexander Milne wpadł na pomysł, by napisać książkę o Stumilowym lesie i głupiutkim misiu i jego przyjaciołach. Do obsady dołączyli również królik i sowa – czyli postacie, których prawdziwy Krzyś nigdy nie posiadał w swojej skrzynce z zabawkami.
I tak w 1926 roku wydana została książka o Kubusiu Puchatku, a następnie jej kontynuacja. Historie bohaterów żyjących w Stumilowym lesie szybko stały się niezwykle popularne, a Christopher Robin został jednym z sześciu najsławniejszych dzieci na całym świecie. Popularnością przebijała go tylko kilkuletnia, przyszła królowa Anglii – Elżbieta.
Życie Krzysia wywróciło się do góry nogami. Tak, jak bohaterowie słynnej książki – on również został maskotką. Musiał godzinami pozować do zdjęć, rozdawać autografy, nagrywać piosenki o Kubusiu Puchatku – jednym słowem – wcielić się w książkową postać. Jak wspominał Christopher Robin po latach – było to nie do zniesienia.
Trauma wróciła po latach – kiedy rodzice wysłali chłopca do internatu. Nie dość, że musiał on sam zadbać o siebie, jego rówieśnicy dokuczali mu na każdym kroku, m.in. podśpiewywali piosenki z Kubusia Puchatka, które parę lat wcześniej chłopiec zmuszony był śpiewać w studiu nagraniowym.
Później przyszedł czas na wojnę. Christopher Robin przez cztery lata walczył we Włoszech, północnej Afryce i Iraku. Następnie wrócił do Anglii i zaprzyjaźnił się z najbliższą (w linii genetycznej) kuzynką - Lesley Sélincourt. Z przyjacielskiej relacji zrodziła się miłość, a następnie przyszedł czas na małżeństwo.
To był cios dla Alexandra i Dorothy – rodzice Christophera oskarżyli syna o kazirodztwo, a następnie zerwali z nim kontakt. Sam Christopher opowiedział kiedyś, że po latach jego matka wyrzuciła nawet jego rzeźbę z ogrodu.
Przez lata uniwersum Kubusia Puchatka zdobywało coraz to większą popularność. Historię pluszowego misia przeniósł później na ekran The Walt Disney Company. W tym czasie Christopher prowadził życie z dala od rodziny. Ze związku z kuzynką, mężczyźnie urodziła się córka z porażeniem mózgowym (Clare Milne, która zmarła w 2012 roku).
Christopher i Lesley byli bardzo oddani swojemu dziecku. Nie żyli w przepychu, założyli księgarnie. Mężczyzna poszedł również w ślady swojego ojca i również został pisarzem. Nie utrzymywali jednak kontaktu. Swoją matkę Christopher Robin po raz ostatni zobaczył na pogrzebie ojca w 1956 roku. Kobieta zmarła 15 lat później.
Co się stało z pieniędzmi po śmierci legendarnego twórcy? Odziedziczył je Christopher Robin. Przyjął spuściznę tylko po to, by zapewnić opiekę i dostatek chorej córce. Clare Mine tuż przed śmiercią (w 2012 roku) przekazała natomiast pieniądze z Puchatka na projekty dla ludzi z niepełnosprawnością w hrabstwie Devon (Anglia).
Christopher Robin zmarł w 1996 roku. Przez ostatnie lata swojego życia walczył z miastenią.