W Bydgoszczy przypominali, do czego on służy numer alarmowy. Świadomość jest coraz większa, choć nadal mnóstwo połączeń to fałszywe zgłoszenia i głupie żarty.
- Ta liczba zgłoszeń fałszywych spadła nam o 5 procent. Spadła też ogólnie liczba zgłoszeń. Najbardziej niebezpieczne są nie dowcipy, ale rzeczywiście fałszywe zgłoszenia, gdzie ktoś żąda zadysponowania służby do zdarzenia, które nie istnieje – mówi Radosław Bogusławski, kierownik Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Bydgoszczy.
Operatorzy numeru alarmowego w Bydgoszczy przyznają, że to bardzo ciężka praca i nietrudno o wypalenie zawodowe. Jednak największą satysfakcję daje pomoc drugiemu człowiekowi.
- Dla mnie najtrudniejszymi zgłoszeniami są połączenia od dzieci z przemocą domową, chowa się. Zostajemy z tym dzieckiem na linii, a w tle słychać, jak ojciec bije mamę – przyznaje Agnieszka Siębor, operatorka numeru alarmowego w Bydgoszczy.
Podczas 12-godzinnego dyżuru operator numeru alarmowego odbiera około 200 zgłoszeń. Najwięcej jest ich w sezonie letnim.
W Urzędzie Wojewódzkim w Bydgoszczy przypominano, że za nieuzasadnione wezwanie służb ratunkowych można zapłacić nawet 1500 złotych. Uporczywi żartownisie mogą też trafić do sądu.
W styczniu została uruchomiona specjalna aplikacja "Alarm 112". Dzięki niej można powiadomić służby nez konieczności połączenia głosowego. To ukłon szczególnie do osób niepełnosprawnych.