Jan Szopiński, bydgoski poseł Lewicy, w liście otwartym do prezydenta Dudy najpierw przypomina losy ustawy „lex Tusk”. Wskazuje na niekonsekwencje w zachowaniu głowy państwa.
- Zarówno fakt natychmiastowego złożenia przez Pana podpisu pod tym dokumentem, bez uwzględnienia stanowiska Senatu RP, bez uwzględnienia trzykrotnego odrzucenia przedmiotowego projektu przez komisję sejmową, jak i próba ratowania wizerunku poprzez skierowanie ustawy do TK budzi moje bardzo poważne obawy o stan bezpieczeństwa naszego kraju oraz o przesłanki, które mogły Panem kierować (...) W okresie zaledwie czterech dni podpisuje Pan dokument, co do którego żaden prawnik nie powinien mieć wątpliwości, że jest on niezgodny z polskim prawem. Chwilę później sam Pan potwierdza, że podziela powszechne obawy o konstytucyjność ustawy, którą właśnie podpisał, i kieruje ją do kontroli następczej, do TK. Następnie w wydanym oświadczeniu, pomimo swoich wcześniejszych wątpliwości, przekonuje Pan Polaków, że jest to dobra ustawa, a fakt, że nie wprowadzono jej dużo wcześniej w życie, było błędem. Stwierdza Pan, że nikt o czystym sumieniu nie może się bać tak skonstruowanego tworu prawnego oraz kompetencji, które mu Pan przyznał - czytamy w liście napisanym 2 czerwca.
Te przesłanki, które rzekomo miały skłonić Dudę do podpisania ustawy powołującej speckomisję ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski, to - według spekulacji Szopińskiego - próby zastraszania, groźby i wymuszenie.
- Jeżeli grożono Panu lub Pana rodzinie, jeżeli posunięto się do szantażu lub innej formy wymuszenia, bardzo proszę powiedzieć Polakom o tym fakcie - napisał do prezydenta poseł Jan Szopiński z Lewicy.
Polityk Lewicy prosi prezydenta o ujawnienie okoliczności podpisania ustawy i deklaruje wsparcie, gdyby okazało się, że podpis pod tym dokumentem został złożony z naruszeniem suwerenności urzędu Prezydenta RP.
Jeśli taka jest prawda, Szopiński obiecuje: cała opozycja, Departament Stanu USA oraz Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, wspólnie staniemy w Pana obronie przed ewentualnymi szykanami ze strony obozu władzy.
- Odwagi, Panie Prezydencie! - tak kończy się list.