Z sezonu na sezon słodyczy w plecakach dzieci przybywa. Na ognisko maluchy przynoszą już nie kiełbaski czy ziemniaki, a słodkie pianki w różnych wariantach. Wybierając się na marsz po lesie, do picia mają już nie tylko sztucznie barwione gazowane napoje, ale coraz częściej energetyki. Bywa, że organizatorzy kolonii pierwszego dnia rekwirują całe toby słodyczy, bo inaczej dzieci nie spałyby po nocach, a w ciągu dnia, zamiast zdobywać wakacyjne doświadczenia, chodziłyby niewyspane i rozdrażnione.
- Cukier rozwalił mi niejedną wyprawę - mówi Bartek Guentzel, organizator warsztatów i wycieczek przyrodniczo-surwiwalowych. - Zawsze z niedowierzaniem przyglądam się paczkom żelków, batonom, cukierkom, ciastkom, wafelkom, gumom rozpuszczalnym i słodkim napojom wyciąganym zza pazuchy. Wyprawa trwa trzy godziny, a maluchy mają przy sobie dawkę cukru na tydzień - dodaje.
Cukier jest nawet w chlebie i wędlinach
Nie ma osobnych norm spożycia cukru dla dzieci i dorosłych. Każdy może zjeść w ciągu doby nie więcej niż 50 g cukru. Do tej porcji trzeba doliczyć ten dodawany do gotowych produktów, a jest nawet w składzie chleba i wędlin.
- Zrobiłem mały eksperyment. Poprosiłem dzieciaki o wyjęcie swoich słodyczy i sprawdzenie, ile cukru zawierają - mówi Bartek Guentzel. - Najmniej, 70 g cukru, miała dziewczynka, która, oprócz paczki cukierków i wafelka wzięła ze sobą pokrojone owoce i orzechy, a do picia czystą wodę. Rekordzistką, która mocno nie odstawała od reszty grupy, była również dziewczynka z 340 g cukru. To jedna trzecia kilograma! I to dziecko przyswoiło całość, zanim wróciliśmy z lasu. Sytuacja ciągle się pogarsza. Dzieciaki biorą ze sobą jeszcze większe ilości słodyczy na najkrótsze nawet przechadzki. Na szczęście przybywa dzieci, które biorą zdrowe kanapki czy warzywne przekąski. Niestety nie zauważyłem jeszcze, by koledzy z zazdrością patrzyli na pomidorki koktajlowe innego dziecka, a kiedy ktoś ma wielką paczkę cukierków, rzuca się na nią cała grupa - dodaje.
Jak nadmiar cukru działa na dzieci?
- Cukier prosty natychmiast dostaje się do krwi i wywołuje silne pobudzenie.
- Dziecko po zjedzeniu sporej dawki jest rozkojarzone, naładowane energią, zachowuje się jak nakręcone. Jest gadatliwe, bardzo ruchliwe, nadaktywne.
- Po godzinie czy dwóch następuje spadek poziomu cukru i dziecko staje się apatyczne, rozdrażnione, nawet agresywne, a mózg wysyła sygnał, że organizm potrzebuje kolejnej dawki cukru, malec głośno i bezwzględnie się więc tego domaga.
To objawy jak u osoby uzależnionej.
- Jeżeli miałem w planach zajęcia z ogniem lub nożami, to mogę zapomnieć, bo nie daję do ręki niebezpiecznych narzędzi nikomu, kto jest naćpany - żartuje gorzko Bartek Guentzel. - Tak, to mocne słowo, ale te dzieci są naćpane. Kompletnie nie kontrolują swojego zachowania, puszczają im wszystkie hamulce i zdarza się, że zachowują się niebezpiecznie dla siebie samych i dla otoczenia. Są w takim stanie, że nie chcą słuchać opowieści o ziołach czy ptakach. Mniej więcej po godzinie organizm zaczyna sobie radzić i w miejsce euforii i nadmiaru energii pojawia się apatia połączona z rozdrażnieniem. Nasze małe ćpunki są na głodzie cukrowym, organizm chce kolejnego kopa i dopóki go nie dostanie, nie będzie marszu przez las czy rozwiązywania leśnych zagadek. Po szaleńczym cukrowym pędzie zaczyna się zjazd, marudzenie, konflikty. Na szczęście ktoś w grupie ma jeszcze paczkę żelkowych miśków i dzieciaki odkupują po kilka sztuk za złotówkę lub więcej, byle jeszcze przyćpać i jakoś doczołgać się do końca tego koszmaru, który im zgotowałem, zabierając do lasu - dodaje.
Co się dzieje, gdy „przedawkujemy” cukier? Uważaj na te symptomy
Pobudzenie, rozkojarzenie, a potem nagły spadek sił to efekty spożycia nadmiaru cukru tu i teraz. Widać je nie tylko na wycieczkach czy koloniach, kiedy z grupą dzieci na turbodoładowaniu cukrowym nie mogą sobie poradzić opiekunowie, ale także na lekcjach w szkole, jeśli uczniowie przynoszą dużo słodkich przekąsek lub korzystają z automatów ze słodyczami. Nadmierne spożycie cukru ma jednak oczywiście także długofalowe konsekwencje.
Otyłość i nadwagę widać i rodzice reagują, ale cukrzyca, miażdżyca, problemy z sercem mogą się ujawnić dopiero po latach.
- Są dzieci, które jedzą dużo słodyczy, ale nie tyją, a to rodziców często uspokaja. Słusznie? - pytam Judyty Malagowskiej, dietetyczki.
- Czasem tłumaczą w gabinecie: daję mu te batony, pozwalam na ciastka, bo i tak niczego innego nie zje. To dzieci, którym rodzice przyszyli łatkę niejadka - zauważa Judyta Malagowska. - Najpewniej jest tak, że rzeczywiście przyswaja kalorie tylko ze słodyczy i nie je już właściwie nic innego. To zgubna dieta. Potrzeba pracy i z dzieckiem i z rodzicami, by tę sytuację wyprostować, ale się da - dodaje.
Słodkie przekąski w diecie dziecka można zastąpić. Przepisy na zdrowe kanapki czy sałatki nie są trudne
Dietetycy mówią wprost: nadmiar cukru w diecie to problem rodziców.
- Niektórzy zakładają, że na każdą wycieczkę trzeba pakować dziecku słodkie przekąski, nawet jeśli wybiera się na spacer dwie ulice dalej - zauważa Judyna Malagowska. - Przecież nie trzeba przez całą drogę do lasu czy na łąkę przeżuwać. Jedzenie nie jest ani karą, ani nagrodą, ani sposobem na nudę - dodaje.
Dietetyczka zauważa, że na dłuższych wyprawach jest czas zabawy i czas na jedzenie. Zachęca, by dać dziecku pełnowartościowy posiłek, np. kolorową kanapkę z razowego pieczywa z dużą ilością warzyw czy pokrojone na kawałki tortille albo sałatkę z warzywami, pełnoziarnistym makaronem i kurczakiem zamiast pierwszego lepszego zapychacza. A jako słodki dodatek możemy zapakować pokrojone na kształt frytek owoce albo koktajl z sezonowych owoców, domowe ciasteczka owsiane słodzone owocami czy ksylitolem lub orzechy i inne bakalie.
- Jeśli kolega podzieli się z naszym dzieckiem chipsami, żelkami i ciastkami, ta kanapka z ciemnego chleba wróci z nim do domu - zauważam.
- Stanie się tak, jeśli dziecko nie ma mocno zakorzenionych dobrych zwyczajów jedzeniowych - przekonuje Judyta Malagowska. - Nie chodzi o to, by mu zakazywać i nakazywać, a o to, by z nim rozmawiać, tłumaczyć, budować jego świadomość. Wtedy poczęstuje się przekąską od kolegi, ale nie rzuci się na nią i zje to, co mu przygotowaliśmy. A może też podzieli się z innymi tym, co ma: zdrowymi chrupkami, chipsami warzywnymi czy wafelkami z dodatkiem ziół albo owocami?
Prowadzę warsztaty z dziećmi i obserwuję, jak bardzo są otwarte i zaciekawione wszystkim, co związane z jedzeniem. Tak jest np. z orzechami. Okazuje się, że wiele dzieci nie zna nawet ich smaku, bo u nich w domu po prostu nigdy ich nie było. A dzieci uwielbiają orzechy, można zacząć od nerkowców i stopniowo wprowadzać kolejne. W gabinecie często słyszę od rodziców: syn nie ruszy brokułów, szpinaku niech nawet pani nie proponuje, nie tknie! A kiedy rozmawiam z dzieckiem, okazuje się, że jest ciekawy nowych smaków, a frajdę sprawia mu wspólne gotowanie z rodzicami - dodaje.