- O tym, że dyrektorka szkoły w Ostromecku najprawdopodobniej nadużywa alkoholu i w czasie pracy zachowuje się tak, jakby była pod jego wpływem, dowiedzieliśmy się pod koniec stycznia od rodziców uczniów.
- Kiedy o sprawę zapytaliśmy w kuratorium, dostaliśmy informacje, że zaplanowano kontrole (nie wykazały nieprawidłowości).
- Z dyrektorką długo nie udawało się nawiązać kontaktu telefonicznego. Kiedy sekretarce przekazaliśmy pobieżnie, na jaki temat chcielibyśmy rozmawiać, odpowiedziała uprzejmie, że na panią dyrektorkę nikt nigdy nie narzekał.
- Kiedy w mailu zapytaliśmy dyrektorkę wprost, czy pije podczas pracy, oddzwoniła natychmiast.
- Tłumaczyła, że bełkotliwy głos to wynik problemów zdrowotnych, a plotki - efekt konfliktu z nauczycielką, która zamierza odejść do innej szkoły.
Dyrektorka podbydgoskiej szkoły była w pracy pod wpływem alkoholu
Dyrektorka niemal od razu po naszej rozmowie poszła na wielotygodniowe zwolnienie lekarskie (spotkanie, na które wstępnie byliśmy umówieni, przełożyła na czas, kiedy wróci do zdrowia; ostatecznie do niego nie doszło). Do pracy wróciła 13 maja. Dokładnie miesiąc później rodzice wezwali do szkoły policję. Funkcjonariusze potwierdzili, że kobieta jest w pracy pod wpływem alkoholu.
- To dzięki rodzicom policja w końcu była w szkole. Nie mogliśmy wcześniej nic zrobić, bo odbijaliśmy się od ściany. Ten temat bardzo długo się ciągnął - opisuje nam jedna z mam.
Wójt, jak przedstawiciel organu prowadzącego szkołę, zawiesił dyrektorkę. Czy wiedział wcześniej o jej problemie?
Następnego dnia Radosław Ciechacki, wójt gminy Dąbrowa Chełmińska, na której terenie działa szkoła, zawiesił dyrektorkę Zespołu Szkół w Ostromecku w pełnieniu obowiązków i skierował do Rzecznika Dyscyplinarnego dla Nauczycieli przy Wojewodzie Kujawsko-Pomorskim wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego.
Po publikacji pierwszego materiału odezwali się do nas nie tylko rodzice, ale i nauczyciele. Opowiadają, że zgłaszali sprawę władzom gminy (w rozmowach ustnych, z których nie sporządzano notatek służbowych) już od trzech lat.
Zapytaliśmy wójta, od kiedy wie o problemie i co zrobił dotąd tej sprawie. W pierwszej kierowanej do nas pisemnej odpowiedzi zaznaczył jedynie, że „organ prowadzący o incydencie dowiedział się z pisma zastępcy komendanta Komisariatu Policji Bydgoszcz-Fordon 14 czerwca. W tym dniu pani Beata Prietz nie prowadziła bezpośredniej opieki nad uczniami, w związku z tym nie było konieczności powiadamiania rodziców”.
Ponowiliśmy więc pytanie na temat tego, od kiedy wiedział o istnieniu problemu. W kolejnej odpowiedzi znów zaprzecza, jakoby miał wiedzieć o sprawie od dawna: „Ponownie wyjaśniam, że organ prowadzący szkołę powziął informację, iż dyrektor pełni obowiązki zawodowe będąc pod wpływem alkoholu z pisma zastępcy komendanta Komisariatu Policji Bydgoszcz - Fordon” - czytamy w odpowiedzi Radosława Ciechackiego.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, jedna z nauczycielek po raz pierwszy jesienią 2021 roku rozmawiała z wójtem na temat problemu z nadużywaniem alkoholu przez dyrektorkę. Chodziło o to, by wypracować rozwiązania wspierające, np. pomóc dyrektorce w podjęciu terapii, po której mogłaby wrócić na swoje stanowisko. W zachowaniu dyrektorki nic się jednak nie zmieniło, a sprawa przycichła. Nauczycielka zrezygnowała więc (jak zapowiadała) z funkcji, jaką dotąd pełniła w szkole, uczyła tam jednak nadal.
Dyrektorka podbydgoskiej podstawówki zamykała się w gabinecie, była niedostępna dla nauczycieli i dzieci
Ona i pozostali nauczyciele obserwowali, że coraz częściej dochodziło w szkole do absurdalnych sytuacji.
- W czasie pandemii, co było jasne, pani dyrektorka wprowadziła rady pedagogiczne online. Ale one odbywają się w naszej szkole do dziś! Zawsze była jakaś wymówka, która miała tłumaczyć, dlaczego nie możemy zobaczyć pani dyrektorki chociaż na ekranie - a to słaby zasięg, a to kamerka zepsuta. Słyszeliśmy tylko jej niewyraźną mowę - opowiada jeden z nauczycieli.
Bełkotliwą mowę nauczycielki słyszeli podobno często. Jak słyszymy, miała zwyczaj popołudniami czy wieczorami dzwonić do nauczycieli z jakimiś nieistotnymi sprawami, sensu jej wypowiedzi często nie byli w stanie zrozumieć. Rodzice opowiadają, że i oni odbierali takie telefony.
- Kiedy już pani dyrektorka była w szkole, bardzo trudno było się z nią spotkać, żeby porozmawiać. Sekretarka broniła dostępu do jej gabinetu. Bywało, że na przerwach stała przy drzwiach, by odprawiać ewentualnych interesantów. Dyrektorka była dla nauczycieli niedostępna - mówi inna pedagożka.
Kiedy w lutym rozmawialiśmy z dyrektorką, argumentem, który miał nas przekonać, że nie pije w pracy, było to, że codziennie dojeżdża do szkoły autem.
- Nie widziałam tego na własne oczy, ale pewnego razu przyszli do mnie zdenerwowani rodzice. Opowiadali, że pani dyrektorka zahaczyła autem o płot, próbując wyjechać sprzed boiska budynku szkoły, gdzie uczą się najmłodsze dzieci z klas 1-3 - opisuje kolejna osoba pracująca w szkole.
Wygląda na to, że szkoła przez lata przyzwyczaiła się do funkcjonowania w takich warunkach.
- Raz, kiedy weszłam do pomieszczenia, gdzie była wczesniej pani dyrektorka, odrzucił mnie zapach alkoholu. Sekretarka biegała i psikała perfumami - opisuje jedna z nauczycielek.
Kontrole z bydgoskiego kuratorium nie były w stanie wykryć problemu
Nauczyciele odezwali się do nas, bo są zbulwersowani tym, że wójt w odpowiedzi na nasze pytania nie przyznał, że sprawę zna od lat. Dziwi ich też jego tłumaczenie, że tego dnia pani dyrektorka nie miała lekcji, dlatego nie powiadomił rodziców o wizycie policji i jej skutkach.
- To nie do końca tak. Owszem, lekcji nie przeprowadziła, ale powinna pełnić dyżur w świetlicy tego dnia (załatwiono zastępstwo), nie odbyła się też zapowiadana hospitacja u jednej z nauczycielek - słyszymy od jednej z nauczycielek.
Rodzice sami zabiegali w kuratorium o przeprowadzanie kontroli. Dlaczego wyszły bez zarzutu, skoro problem ludzie znali od lat?
- Jesteśmy uprzedzani o takich kontrolach, obejmują dokumentację, a tę przygotowują na prośbę dyrekcji nauczyciele. Kontrole musiały więc wypaść pozytywnie - mówi nauczyciel.