W 2016 roku do kin wszedł film z Emily Blunt w roli głównej pt. „Dziewczyna z pociągu”. Ekranizacja książki Pauli Hawkins opowiadała historię kobiety, która straciła pracę (przez problem alkoholowy) i by ukryć ten fakt przed resztą – codziennie przez kilka godzin podróżowała pociągiem, a następnie – wracała do domu.
Są jednak i tacy, którzy dziennie spędzają tyle samo czasu w pociągu co bohaterka grana przez Emily Blunt. Z tą różnicą, że do pracy chodzą. I w tym tkwi właśnie szkopuł. Podróż w dwie strony zajmuje im tyle – co tradycyjna zmiana w tak zwanym "korpo".
Jakiś czas temu media obiegła informacja o 29-letniej Włoszce – Giuseppinie, szkolnej woźnej, która codziennie pokonuje trasę 770 km z Neapolu do Mediolanu i w drugą stronę. Kobieta musi wstawać w środku nocy, by zdążyć na środek transportu.
W bardzo podobnej sytuacji jest pani Agnieszka z Bydgoszczy. Kobieta pracuje jako urzędnik w samej stolicy. Od 2018 roku każdego ranka ma przed sobą długą trasę. Mieszka bowiem w swoim rodzimym mieście.
Choć ma możliwość pracy zdalnej – korzysta z tej opcji niezwykle rzadko. Podróżuje względnie 4-5 razy w tygodniu. Jak opowiedziała dziennikarzom Wirtualnej Polski – jeszcze przed godziną 4 rano musi dojechać na dworzec PKP. Do domu wraca około 20.30/21.
Czy pani Agnieszka myśli o przeprowadzce? Na razie – nie. Bydgoszczanka zaznaczyła, że chce by jej syn skończył szkołę na miejscu, gdyż dobrze się w niej czuje.
Jak zaznaczyła bydgoszczanka – podróżując tą samą trasą od kilku lat – nie sposób uniknąć obserwacji innych pasażerów. Niektórzy z nich również dojeżdżają do pracy. Po pewnym czasie doskonale znają się z widzenia – zaznacza kobieta w rozmowie z dziennikarzem.
Choć w podróży spędza połowę swojego wolnego czasu – pani Agnieszka na pracę zdalną nie zamierza się wybrać. Możemy tylko podziwiać jej determinację i trzymać za nią kciuki.