Niekończący się orgazm to istny horror. Przeżywa to 40 pań na świecie
To dla nich żadna przyjemność a ból, wycieńczenie a przede wszystkim zmęczenie psychiczne. Jak zwracają uwagę medycy – osoby te nie spotykają się ze zrozumieniem ze strony otoczenia. Syndrom PGAD to niezwykle rzadka przypadłość. Co więcej - spotyka ona tylko kobiety. Na całym świecie z problemem tym zmaga się obecnie około czterdzieści pań (przypadki zdiagnozowane), w tym także w Polsce. Nie wiadomo jednak czy liczba nie jest kilkukrotnie wyższa. Wiele pacjentek, ze względu na wstydliwy problem, mogła nigdy nie udać się po pomoc do lekarza.
Wśród pacjentek jest Polka. Mąż myślał, że jest nimfomanką. Nigdy nie ujawniła się publicznie
Jedna z pacjentek to Polka. Jej życie związane jest ze wstydem i upokorzeniem, stąd – nigdy nie ujawniła się publicznie. Przypadek kobiety opisała niegdyś psycholog, Joanna Gabowska-Osypiuk.
Jak zwróciła uwagę specjalistka, pacjentka, a prywatnie jej koleżanka, jest bezradna. Natomiast specyficzna dolegliwość - niezrozumiana przez otoczenie. Kobieta miała męża, który regularnie jej ubliżał. Nie był w stanie zrozumieć jej problemu i łączył przypadłość z nimfomanią.
Również inni ludzie z jej otoczenia nie byli w stanie przyjąć do wiadomości tego, że kobieta jest chora. Sugerowali, że zwyczajnie „nie potrafi nad sobą zapanować”. To było trudne. Nawet przypadkowy dotyk był w stanie wywołać u niej rumieniec. Pacjentka unikała nawet jazdy na rowerze, wszystko po to, by nie narazić się na atak choroby.
44-letnia Angielka siadała na warstwę mrożonego groszku, by zatrzymać niekontrolowany orgazm
Swoją historię w 2012 roku opowiedziała również Kim Ramsey, wówczas 44-letnia Angielka. Choroba ujawniła się u niej tuż po tym, jak spadła ze schodów. Od tamtego czasu osiąga min. 100 orgazmów dziennie, a wszystkie – niekontrolowanie i w najbardziej nieoczekiwanych momentach, przede wszystkim w miejscach publicznych.
Jak podała dziennikarzom "The Daily Mirror" zrozpaczona Ramsey, kiedyś dostała tak silnego ataku choroby, że miała niekontrolowane orgazmy – jeden po drugim, naprzemiennie przez… 36 godzin.
Kobieta unika wszelkich czynności, które mogłyby doprowadzić jej organizm do orgazmu, jednak – bezskutecznie. Gdy dostanie go w miejscu publicznym, zawsze zaciska wargi i stara się go zahamować, tak by inni nie zauważyli, co jej jest.
To nie wszystko! Gdy atak PGAD nastąpi w domu, kobieta siada na warstwę mrożonego groszku, co w pewnym stopniu neutralizuje jej stan. Dodatkowo uczęszcza ona na terapię farmakologiczną. Ta minimalizuje objawy, lecz nie jest w stanie ich zwalczyć.
Z problemem boryka się też Michelle Thompson. Wystąpiła w filmie dokumentalnym, by ludzie zrozumieli, z czym musi się męczyć każdego dnia
W sklepowej kolejce, podczas mycia głowy, a także w samochodzie – i to za kółkiem. Michelle Thompson, bohaterka filmu dokumentalnego „300 orgazmów na dobę” na PGAD cierpi od urodzenia. Niekontrolowane orgazmy miała już wtedy, gdy jeszcze nie miała pojęcia czym jest orgazm.
Choć doskonale zdawała sobie sprawę, że jej stan nie jest normalny, o tym, że jest chora dowiedziała się dopiero mają 37 lat. Obejrzała film dokumentalny o kobiecie chorującej na PGAD. Wtedy zdała sobie sprawę, że ona jest również ofiarą tej dolegliwości.
Kobieta wystąpiła w szwedzkim dokumencie z 2006 roku. Nie ma partnera, ani dzieci – wszystko przez chorobę, która odbiera jej wszelkie poczucie własnej wartości i staje się bolączką w codziennym funkcjonowaniu.
- Na to nie ma lekarstwa, Musiałam nauczyć się maskować objawy. Kiedy dostaję orgazmu w miejscu publicznym, zaczynam chichotać, a następnie się czerwienię ze wstydu – powiedziała w programie.
Jak zwróciła uwagę Thompson - najbardziej intymna sfera u każdego człowieka to dla niej codzienność. Coś, co powinno być doznaniem, dla niej jest zwykłą traumą. Na przestrzeni lat Michelle odwiedziła wielu specjalistów. To od nich dowiedziała się, że jej przypadłość jest stricte związana z dysfunkcją układu limbicznego.
Chorobę po raz pierwszy zdiagnozowano 20 lat temu. Jednak po dziś dzień wiemy o niej bardzo mało
Persistent Genital Arousal Disorder (PGAD), czyli syndrom permanentnego pobudzenia seksualnego został opisany po raz pierwszy w 2001 roku. Chorobę dokładnie opisała amerykanka, dr Sandra Leiblum. Od tamtego czasu, a minęło ponad 20 lat, nie udało się jednak znaleźć przyczyny wywołującej dolegliwość.
Naukowcy badali powiązanie PGAD z menopauzą i lekami na depresję z grupy SSRI. Zdaniem amerykańskiej uczonej, niektóre z pacjentek miały wcześniej miewać m.in. ataki paniki i stany lękowe. Specjalistom nie udało się jednak połączyć tych przypadłości i po dziś dzień nie wiadomo, czy stany te w jakikolwiek sposób przyczyniły się do wywołania danej choroby.