Koronawirus szaleje w najlepsze i atakuje coraz więcej ludzi, ale oni cały czas są na posterunku. Ratownicy medyczni w czasie epidemii ryzykują zdrowie i życie. Przyznają, że to bardzo trudne i wyczerpujące interwencje.
To bardzo trudny czas dla nas. Każdy wyjazd jest dla nas obciążeniem. Pracujemy przy każdym pacjencie, niezależnie czy jest podejrzenie COVID-19, czy też nie. Praca w maskach i goglach to jest już utrudnienie
- mówi Krzysztof Wiśniewski z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy.
W przypadku pacjentów z podejrzeniem koronawirusa, ratownicy muszą ubrać specjalne kombinezony.
To zestaw ochrony przeciw biologicznej i składa się właśnie z kombinezonu jednoczęściowego z kapturem. To także ochraniacze na buty, gogle, maski filtrujące, to wszystko uszczelniamy taśmą izolacyjną. Praca w kombinezonie, wykonywanie medycznych czynności ratunkowych jest bardzo utrudniona. Po kilku godzinach jesteśmy odwonieni, w tych kombinezonach jest bardzo duszno, maski utrudniają nam choćby przyjmowanie płynów. To duży wysiłek fizyczny, a zdejmując kombinezon po całej akcji wylewamy z tych gogli wodę
- dodaje Wiśniewski.
Od marca w Bydgoszczy są dwa ambulanse, które przewożą tylko pacjentów z podejrzeniem koronawirusa. Takich interwencji było 600, dziennie jest ich ok. 20.