Ktoś zauważył rannego żółwia 11 maja w okolicach ul. Bronikowskiego przy Kanale Bydgoskim. Wezwał strażników miejskich i czuwał przy zwierzęciu aż przyjadą.
- Patrol dotarł tam ok. godz. 18.25 - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - Zwierzę miało haczyk wędkarski w pysku. W związku z tym strażnicy zawieźli żółwia do lecznicy dla zwierząt przy ul. Bełzy - dodaje.
Stamtąd żółw trafił do Ośrodka Leczenia i Rehabilitacji Zwierząt w ręce Marcina Wysokińskiego, lekarza weterynarii, specjalisty chorób zwierząt nieudomowionych.
- To był europejski żółw ozdobny, zwierzę z listy gatunków inwazyjnych, stanowiące zagrożenie dla rodzimych gatunków płazów i gadów, agresywne - mówi Marcin Wysokiński. - Cierpiał przez wbity haczyk, ale niehumanitarnym byłoby poddawanie go narkozie i przeprowadzanie operacji, bo ostatecznie i tak musiał zostać poddany eutanazji - dodaje.
Specjalista podkreśla, że żółwie obcych, inwazyjnych gatunków w naturalnych zbiornikach wodnych to duży problem w całym kraju.
- Jeszcze niedawno bez trudu można było kupić uroczego żółwika wielkości pięciozłotówki za 5 zł właśnie - mówi Marcin Wysokiński. - Scenariusz się powtarza: początkowo gad cieszy oko i bywa traktowany jak ozdoba, z czasem jednak zwierzę rośnie, nudzi się domownikom, przestaje mieścić się w niewielkim terrarium, a nieodpowiedzialni opiekunowie pozbywają się go, wyrzucając w pobliżu jakiegoś zbiornika. Może tam żyć, zagrażając polskim gatunkom, wiele lat, bo poradzi sobie nawet zimą. Takich zwierząt przyjmujemy bardzo dużo. Sam zresztą dwa lata temu wykopywałem jaja europejskiego żółwia ozdobnego przy oczyszczalni ścieków w Bydgoszczy - dodaje.