- Wojskowy dron spadł na teren Poczty Polskiej w Inowrocławiu podczas lotów szkoleniowych.
- Operator stracił łączność z maszyną, która uszkodziła jeden pojazd Poczty Polskiej, ale nikomu nic się nie stało.
- Żandarmeria Wojskowa zakończyła sprawę, uznając zdarzenie za wypadek bez konsekwencji karnych, a operator posiadał ubezpieczenie.
Wojskowy dron spadł na teren Poczty Polskiej w Inowrocławiu. Żandarmeria: „Nikomu nic się nie stało”
Do niecodziennego zdarzenia doszło w czwartek wieczorem, 23 października, na obrzeżach Inowrocławia. Podczas lotów szkoleniowych wojskowy dron produkcji Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy spadł na teren należący do Poczty Polskiej. Jak potwierdziła Żandarmeria Wojskowa, nikomu nic się nie stało, a zdarzenie nie stanowiło zagrożenia dla mieszkańców.
Utrata łączności z dronem
Jak poinformował Dominik Maik z Żandarmerii Wojskowej w rozmowie z Radiem Eska, incydent miał miejsce podczas formalnie zgłoszonych i zaplanowanych lotów szkoleniowych prowadzonych przez WZL nr 2.
– Wykonywane były loty szkoleniowe przez Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2 w Bydgoszczy na terenie Aeroklubu Inowrocławskiego. Operator, który wykonywał ten lot bezzałogowym statkiem powietrznym, utracił łączność z obiektem. Nie jestem w stanie precyzyjnie wypowiedzieć się pod względem technicznym, co nie zagrało, co zawiniło, jeśli chodzi o utratę łączności i panowania nad tym bezzałogowym statkiem powietrznym – wyjaśnia Maik.
W wyniku utraty kontroli nad maszyną, dron spadł na teren Poczty Polskiej i nieznacznie uszkodził jeden z pojazdów należących do tej instytucji.
– Statek, który opadł, uszkodził dosyć nieznacznie pojazd pozostający w dyspozycji Poczty Polskiej. Nikomu nic się nie stało. Zdarzenie nie spowodowało żadnego zagrożenia dla życia i zdrowia jakichkolwiek osób. Lot był zgłoszony, szkoleniowy, realizowany w sposób formalny i zaplanowany – dodał przedstawiciel Żandarmerii.
Uszkodzony tylko jeden pojazd
Początkowo w mediach pojawiły się informacje, że w zdarzeniu ucierpiały dwa samochody. Dominik Maik jednoznacznie to sprostował.
– Potwierdzam, chodzi o tylko jeden pojazd. Być może te przekłamania dotyczące dwóch aut mogły wynikać z tego, że zostały stwierdzone uszkodzenia na drugim pojeździe. Jednak nasz patrol interwencyjny, który był na miejscu, wykluczył, aby te uszkodzenia miały być wynikiem uderzenia przez dron. Miały one charakter wtórny, wynikający z innych okoliczności – tłumaczy Maik.
Zdarzenie nie będzie miało konsekwencji karnych
Żandarmeria Wojskowa zakończyła już czynności w tej sprawie. Zdarzenie nie nosi znamion przestępstwa ani wykroczenia.
– Nie będziemy prowadzić żadnych czynności wyjaśniających w sprawie o wykroczenie czy jakichś przestępstw. To zdarzenie żadnych znamion przestępstwa czy wykroczenia nie wyczerpało. Tylko i wyłącznie ścieżka w oparciu o przepisy postępowania cywilnego będzie miała miejsce – zaznacza przedstawiciel Żandarmerii.
Operator miał obowiązkowe ubezpieczenie
Jak podkreśla Maik, operator bezzałogowego statku powietrznego był ubezpieczony zgodnie z obowiązującymi przepisami.
– Każdy operator drona, który takie loty wykonuje, zobligowany jest do posiadania ubezpieczenia na tę okoliczność. W tym przypadku oczywiście ten operator takie ubezpieczenie posiadał i jeżeli będzie taka wola ze strony pokrzywdzonego, to zostanie to pokryte w ramach tego ubezpieczenia – informuje.