Na czym polega badanie snu?
Światła ulicznych latarni też tu nie docierają, wszystko dzięki odpowiedniej rolecie. Panuje tu idealna do snu temperatura i wyregulowana wilgotność powietrza. Z łóżka blisko jest do wygodnej łazienki. Panuje cisza, bo celowo wybrano pomieszczenie z dala od windy, na końcu korytarza.
- Niemal jak w domowej sypialni - mówi dr n. med. Daria Pracka, fizjolog, ekspertka medycyny snu Polskiego Towarzystwa Badań nad Snem.
Właściwie brakuje jedynie telewizora, który wciąż w wielu sypialniach wisi...
Daria Pracka: - Celowo go nie ma. Stworzyliśmy tu komfortowe warunki do snu: jest cicho, panuje optymalna wilgotność i temperatura, mamy wyśmienitej klasy łoże. Osoba badana ma świadomość, że znajduje się w laboratorium, co jest pewnym utrudnieniem, ale nie może tu być innych nośników informacji. Całe pomieszczenie, choć wygląda niewinnie, jest przemyślane, tak, by nie dochodziły tu żadne inne czynniki fizyczne niż te, które chcemy.
Ale spójrzmy w miejsce, gdzie wisiałby telewizor, gdyby był. To lustro weneckie.
- Przez cały czas mamy kontrolę nad osobą badaną, możemy ją obserwować, a dzięki temu reagować, kiedy coś się dzieje, kiedy odnotowujemy jakieś zaburzenia snu, wybudzenia - zastrzega dr telekomunikacji, dr n. med. Tadeusz Pracki, ekspert medycyny snu Polskiego Towarzystwa Badań nad Snem.
Badany jest podłączony do aparatury. Nie ma tu żadnych kabelków. Może wstać np. do toalety w każdej chwili i nie zaburza to badania.
Co daje takie badanie?
Daria Pracka: - Trafiają tu osoby przebadane przez lekarzy, poznajemy historie ich chorób. Laboratorium to dla nich azyl - mogą tu spać, ale nie muszą. Nie ma presji, pacjent nie przejmuje odpowiedzialności za przebieg badania. On po prostu tu jest i daje się obserwować. To aparatura i my jesteśmy po to, by zobaczyć, co się dzieje z nim w czasie snu.
Tadeusz Pracki: - Podłączamy pacjenta do supernowoczesnej aparatury, to sprzęt światowej klasy. W drugim pomieszczeniu widzę go w kamerze na podczerwień, obserwuję na ekranie. Słyszę, mam pełny zapis jego parametrów mózgu i ciała: czynności ruchowych, oddechowych. Gdyby zawołał, od razu mogę reagować. Kiedy wstaje, natychmiast uruchamiają się alarmy. Jest cały czas bezpieczny pod moim nadzorem.
Komputer analizuje wyniki, a ich analiza służy diagnozie zaburzeń snu?
Tadeusz Pracki: - Komputer analizuje, a wtedy do pracy wkracza ekspert medycyny snu, weryfikuje dane, dokładnie sprawdza te podejrzane chwile. Komputer ułatwia pracę. Dawniej wszystko trzeba było robić ręcznie na papierze.
Daria Pracka: - Teraz zrobi się sentymentalnie. Kiedy zaczęłam pracować w akademii medycznej, ponad 30 lat temu badania nad snem i analiza były robione ręcznie. Zapis jednego badania zajmował 800 m papieru, wprawny ekspert analizował to przez cztery godziny. Wtedy do pracy przyszedł Tadeusz Pracki. Jak on to zobaczył, a zakochał się w młodej asystentce, postanowił zrobić pierwszy w Polsce komputerowy system do analizy przebiegu snu. Mój doktorat polegał na tym, że definiowałam parametry, które analizowałam, a mój już wtedy mąż przekładał to razem z zespołem na system komputerowy. I tak w Polsce z powodu miłości powstał pierwszy komputerowy system analizy przebiegu snu. Nie zyskał rozgłosu, bo za chwilę rynek zalał szereg rozwiązań z Europy Zachodniej.
Tadeusz Pracki: - Wcześniej niedostępnych w Polsce z powodu horrendalnej ceny albo odgórnych zakazów przeprowadzania konkretnych transakcji.
Daria Pracka: - Więc nie kupiliśmy sobie jachtu na Karaibach. Ale mamy kajak. I tak pływamy 35 lat.
Po co tak mocno pochylać się nad szukaniem przyczyn zaburzeń snu?
Daria Pracka: - Dojście do przyczyn zaburzeń snu jest bardzo ważne w drodze diagnozowania chorób, przez które pacjent cierpi, bo jakość jego snu jest niewystarczająca. O takiej mówimy, gdy trafia do nas osoba, która subiektywnie odczuwa, że co najmniej od miesiąca jej sen nie spełnia kryteriów regeneracji biologicznej i psychicznej: nie budzi się rześka, wyspana, pełna wigoru do pracy. Wcześniej przechodzi przez system: idzie po poradę do lekarza rodzinnego. Nasz region jest przygotowany na walkę z chorobami, których jednym z głównych objawów jest zaburzenie snu z grupy bezsenności czy nadmiernej senności. Specjaliści wiedzą, co zrobić, żeby ustalić przyczyny. Pacjenci są więc w POZ kierowani do pracowni badań nad snem, bo lekarze wiedzą, że nie obejdą się bez tego. Potrzebują wyników badania polisomnograficznego (badania snu - przyp. DW) całonocnego, bywa, że kilkudniowego, analizy czynności bioelektrycznej mózgu, badania elektromiograficznego (czynności elektrycznej mięśni - przyp. DW), elektrookulograficznego (rejestrowanie ruchów gałek ocznych - przyp. DW) i innych, np. zalecanych przez pulmonologów badań czynności oddechowej. Specjaliści nie mogą dobrze zdiagnozować jednostki chorobowej, która objawia się m.in. zaburzeniami snu, bez takich badań.
Jak zadbać o dobry sen?
To podglądanie śpiącego mózgu?
Tadeusz Pracki: - Dotychczas to jedyne takie badanie i nie ma lepszego niż polisomnografia, gdzie wiodącym parametrem jest elektroencefalografia, czyli pomiar czynności bioelektrycznej mózgu na bieżąco. Studentom robimy zajęcia pokazowe. Obserwują, że w wystarczy przy kimś puknąć w stół, a od razu zachodzi dająca się opisać zmiana w jego mózgu, wystarczy ścisnąć go za rękę czy zapalić światło, a pojawia się odpowiedź w mózgu. Tak określamy wpływ czynników zewnętrznych na powstawanie tzw. potencjałów wywołanych. Mózg reaguje, daje odpowiedź, a my ją rejestrujemy i wyciągamy wnioski.
To dlatego tak ważne jest, by dbać o dobry sen?
Tadeusz Pracki: - Musi być ciemno i cicho - to podstawa. Nie trzeba inwestować w drogie rolety, wystarczą porządne zasłony. To ważne, bo np. w lecie, kiedy szybko robi się jasno, wybudzamy się. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, że się w nocy przebudzamy i nie rozumiemy, czemu rano jesteśmy zmęczeni. Kiedyś z żoną budziliśmy się co noc dokładnie o godz. 3.15. Nie mogliśmy dojść dlaczego. W końcu nastawiliśmy budziki na godz. 3 i czekaliśmy. Kwadrans później usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi na klatce schodowej. To sąsiad wychodził ze swoim psem, wilczurem. Porozmawialiśmy i załatwione.
Daria Pracka: - Cisza nocna obowiązuje we wszystkich społecznościach lokalnych, wieżowcach, domach jednorodzinnych od godz. 22 do 6. To bardzo ważne! Wiele osób jest już dziś tak przyzwyczajonych do hałasu, że nawet jeśli robią coś, co dla innych jest głośne, dla nich to żaden problem. Przywilej ciszy nocnej dotyczy również tego, by zadbać o sen sąsiada. Nie krzyczymy, nie uczestniczymy emocjonalnie w rozmowach, także internetowych, w grach. Nas niesie nasza aktywność, a za ścianką kilka rodzin nie śpi albo śpią, ale ich sen nie jest wystarczający, budzą się zmęczeni. To największy dramat. Dojście w takich przypadkach do przyczyny bezsenności jest bardzo trudne. Zbrodnia doskonała: nikt nic nie wie, a zaburzenia snu z grupy bezsenności nie ustają i ktoś, kogo sąsiad nocami hałasuje, zaczyna się leczyć.
Tadeusz Pracki: - Badaliśmy kiedyś lekarza. Przyszedł do pracowni, bo w domu nie mógł spać. Nowe miejsce, warunki badania, a on mówi: „Śpi mi się u was jak na mojej łódce na Hawajach, lepiej niż w domu!”. W wywiadzie nic nie wychodziło. W końcu doszliśmy do tego, że zaburzenia nastały, kiedy kupił kota. Zwierzę nocne baraszkowało, a on się wybudzał. Kiedy zerkał na pupila, ten leżał spokojnie, więc niczego nie skojarzył. Zgodnie z zaleceniami przestał wpuszczać kota do sypialni. Minęło, jak ręką odjął.
Czy problemy ze snem to dziś choroba cywilizacyjna?
Daria Pracka: - Tak, ale wynikają nie ze środowiska, a z braku wiedzy i nonszalancji, jeśli chodzi o styl życia. Jesteśmy organizmami, które podlegają rytmom biologicznym i należy je szanować. Musimy pamiętać, że są okołodobowe rytmy czuwania i snu, odnawialne wewnątrzdobowe rytmy biologiczne. Od obudzenia co 1,5 godziny stajemy się mniej aktywni psychofizycznie, aż w końcu pojawia się potrzeba mózgowa i ogólnoustrojowa, żeby udać się na spoczynek, który skończy się snem. To podstawy!
Tadeusz Pracki: - Musimy stworzyć sobie warunki odpowiednie do spania: zadbać o higienę snu. Pokój powinien być wywietrzony, konieczna jest odpowiednia temperatura. Jeśli trzeba, załóżmy opaskę na oczy, włóżmy stopery do uszu. Warto dbać o stałe godziny wstawania, zasypiania. Jeśli je zmieniamy, bo wiemy, że w weekend możemy odespać i wstajemy np. 3 godziny później, rozsynchronizuje to nasz sen na cały następny tydzień!
Daria Pracka: - Nie trzeba snu wydłużać. Mózg w sposób właściwy sobie sen pogłębia, to znaczy, że nawet jeśli w weekend śpimy tak samo długo co w dni powszednie, ale mózg w ciągu tygodnia nie doświadczył odpowiedniej ilości snu, wyrównuje deficyt, pogłębiając go. Nie można wyspać się na zapas. Zachęcamy, by nie zmieniać w weekend godzin snu, w zamian za to rozwinąć relaksację w naturze, postawić na spacery, nordic walking, spotkania ze znajomymi. Chodzi o to, by robić to, czego nam brakuje w ciągu tygodnia. Dla dobra i radości osób, z którymi przebywamy, bo będziemy mieli lepszy nastrój, jeżeli w końcu wypoczniemy!
Tadeusz Pracki: - Wiemy już, co robić, ale powiedzmy koniecznie, czego nie robić. Ze dwie albo cztery godziny przed snem nie opijać się, nie objadać. Komórki czy komputer odłożyć na dwie godziny przed snem! Dają bardzo jasne, niebieskie światło. Nasz mózg odbiera je jako sygnał: jest południe. I jeżeli my pracujemy do ostatniej chwili przed położeniem się, albo nawet z łóżka i nagle odłożymy sprzęt, chcąc zasnąć, mózg na to: „hola, hola, nie jestem w stanie przestawić twojego zegara chronobiologicznego w ciągu pół godziny, musisz odczekać godzinę – półtorej”. Bo dla niego przed chwilą był środek aktywnego dnia, to jak teraz może być noc?
Daria Pracka: - To dotyczy każdego, kto ma sprawny narząd wzroku, niezależnie od wieku. Dzieciom nie wolno dawać komórek do oglądania dobranocek. Nawet jeśli włączamy przed zaśnięciem muzykę relaksacyjną, musimy zrezygnować z wizji. Wyobraźmy sobie, że chcę obejrzeć fantastyczny koncert operowy na ekranie smartfona. Śledzę go z uwagą, przepełniają mnie emocje. A potem nagle gaszę światło i chcę zasnąć - nie zasnę rozemocjonowana przez godzinę lub półtorej.
A co z tym telewizorem w sypialni?
Tadeusz Pracki: - Nieco lepiej, bo patrzymy na niego z większej odległości. Możemy na jakiś czas przed snem obejrzeć np. lekką komedię. Ale nie zajmujący kryminał, horror, trzymający w napięciu - po tych emocjach trudno zasnąć.
A książkę wolno?
Tadeusz Pracki: - Tak, pod warunkiem że nie jest to trzymający w napięciu thriller psychologiczny. Bo wtedy wygląda to tak: jeszcze tylko jedna strona i jeszcze jedna. Mija 20, a ja ciągle nie wiem, kto zabił, więc czytam dalej.
Daria Pracka: - Może lepiej robić to wszystko w czasie przygotowania do zaśnięcia. Wtedy jest moment na dobrą książkę, ulubioną muzykę, rozpamiętywanie dobrych wspomnień. Jeśli wiem, że ok. godz. 23 mój mózg będzie miał ochotę na sen, to ok. 21. uciekam właśnie w taki prywatny azyl.
Koszmary senne może powodować robaczyca
Niektórych we śnie męczą koszmary. To także ma wpływ na jakość snu?
Daria Pracka: - Koszmary dotyczą ludzi w każdym wieku. Jeśli występują, warto zgłosić to lekarzowi pierwszego kontaktu. Przyczyną może być robaczyca, być może mają związek z dolegliwościami bólowymi, które występują bez wybudzenia, ale właśnie mogą nieść za sobą okropne marzenia senne. Wyeliminowanie przyczyn, wyleczenie daje znakomity efekt. Na poziomie każdej specjalizacji niewyleczona choroba w objawach może dawać koszmary. Utrzymujące się koszmary trzeba wyjaśnić, znaleźć przyczynę. To bardzo ważne. Z tym problemem trzeba się kierować do lekarza medycyny. Nigdzie indziej!
Tadeusz Pracki: - Koszmary pogarszają jakość snu: budzimy się, jesteśmy wystraszeni, możemy mieć problem z ponownym zaśnięciem.
Problemem jest też nadmierna senność. Skąd się bierze?
Daria Pracka: - Przyczyny są genetyczne, organiczne wynikające z chorób psychiatrycznych, neurologicznych - właściwie wszystkich. To wielki problem. Od dłuższego czasu w Polsce mamy instytuty zajmujące się różnymi hypersomniami. Narkolepsja już doczekała się Towarzystwa Chorych na Narkolepsję, jest wsparcie dla tych osób i ich rodzin. Może się pojawić w każdym wieku. To nagła, natychmiastowa potrzeba zaśnięcia np. w wyniku emocji. Wyobraźmy sobie, że ktoś opowiada fantastyczny kawał, a chory na narkolepsję, zamiast się śmiać, zasypia. Albo, że osoba cierpiąca na narkolepsję przechodzi przez przejście dla pieszych. Nagle coś ją wystrasza, momentalnie zasypia, upada. Powstrzymać może to leczenie farmakologiczne z włączeniem psychoterapii. Da się wycofać objawy, chorzy wracają do pracy, którą utracili z powodu choroby.
Jak działa mózg osoby pracującej w nocy?
Nawet państwo w laboratorium pracujecie w nocy. To dla organizmu wyzwanie?
Daria Pracka: - Sen u osób pracujących na zmianę nocną jest zupełnie inny niż u osób będących aktywnych tylko za dnia. Ludzie adaptują się do niesprzyjających warunków środowiska. Osoby, które z wyboru podejmują zawody wymagające pracy nocnej, np. w służbie zdrowia czy straży pożarnej, to osoby, które wiedzą, że umieją dostosować się do snu miernej jakości. Jeśli tego nie potrafią, będą zmuszone do zmiany zawodu, bo inaczej będą chorować. Osoby, które źle, krótko, niewystarczająco śpią, cierpią na wszelkie schorzenia, bo spada im odporność. Robiliśmy szerokie badania na pielęgniarkach i pielęgniarzach. Setki z nich zgłaszały, że mogą spać przez cztery godziny na dobę, a są w stanie funkcjonować zawodowo, społecznie i domowo bez zarzutu.
Ich mózg się dostosowuje i śpi intensywniej?
Daria Pracka: - Tak, ale te osoby też czerpią dużo endorfin, dużo dobra ze środowiska, w którym żyją. Spełnienie się, poczucie szczęścia daje nam taki komfort. Norma czasu snu dla osoby aktywnej tylko za dnia wynosi od 6 do 11 godzin.
Tadeusz Pracki: - Naprawdę ekstremalnym przykładem jest tu elektrownia jądrowa w Czarnobylu. Człowiek na zmianie podsypiał, kiedy doszło do awarii, a gdy się ocknął, było za późno, nie dało się tego cofnąć. Wszyscy wiemy, jaki był finał. Po tej katastrofie w Warszawie zaczęto badać pracowników normalnej elektrowni. Zaangażowano w to klinikę psychiatrii. Specjaliści sprawdzali, czy konkretne osoby są w stanie pracować nocą.
Nie da się wyspać na zapas
Przed nami święta. Wyśpimy się na zapas.
Daria Pracka: - Nie można się wyspać na zapas, ale każda przerwa od pracy jest momentem na ładowanie akumulatorów. Żeby wyciszyć się, wejść w siebie, zrobić coś miłego dla siebie i innych bezkosztowo. Temu służą święta, by pochylić się nad rzeczywistością dobra. Dobro wywołuje endorfiny.
Mamy taki czas w roku, że chyba wielu z nas najchętniej zapadłoby w sen zimowy.
Daria Pracka: - Na pewno tak, ale to końcówka roku i dla większości pracujących odpoczynek jest totalnie niemożliwy. Więc co zrobić? Dać sobie luz: przyzwolenie na popełnianie błędów, na zły nastrój. Weryfikacja tego, co dla nas w życiu ważne powinna dziać się wcześniej, nie wtedy, gdy tak bardzo daliśmy się pochłonąć pracy, że niezależnie od tego, ile będzie świątecznych dni, jesteśmy przekonani, że musimy ją wykonać. Bo jeśli działamy w ten sposób, to znaczy, że wybraliśmy taki styl życia, który doprowadzi do rychłego końca. Nadmierna aktywność na poziomie komórkowym tak właśnie się kończy. Jeśli komórka nerwowa ciągle jest w stanie aktywności, nigdy nie spoczywa, ulega nekrozie, czyli obumiera. To konsekwencja naszego wyboru.
Tadeusz Pracki: - Obserwujemy szefów firm. Po uruchomieniu biznesu nie biorą urlopu, bo chcą go rozkręcić. Potem nie biorą, bo boją się stracić kontrolę nad pracownikami. Mija trzeci, czwarty rok bez odpoczynku i co się dzieje? Potrzebny jest psycholog, psychiatra. Natury nie da się oszukać, człowiek musi odpocząć, zrelaksować się, musi się oderwać od natłoku obowiązków.
Daria Pracka: - Ale są i polskie firmy świetnie funkcjonujące, które w okresie od Bożego Narodzenia do Nowego Roku robią sobie wolne. Co się okazuje? Że w kolejnych miesiącach pracownicy są na tyle naładowani, tak wyśmienicie realizują zadania zawodowe, że firmy rosną. Odpoczynek się opłaca.
Czy to, co dzieje się w pogodzie, wpływa na nasz sen i zdrowie?
Daria Pracka: - Praktycznie wszyscy medycy zauważają stuprocentowy wpływ czynników natury środowiskowej, przyrodniczej na zachowanie i zdrowie człowieka. W Polsce lekarze wiedzą, że od września do lutego trafi do nich więcej pacjentów ze schorzeniami naczyniowymi, bo występują wtedy duże różnice ciśnień atmosferycznych. Dochodzi do rozwoju chorób zapalnych, zwyrodnieniowych, pojawiają się objawy bólowe.
A nastrój? Wiele osób, chorujących na choroby afektywne (popularnie mówiąc depresję) jesienią i zimą, a potem wiosną czuje nasilone objawy. Są takie regiony w Polsce, gdzie mamy silne wichury i szybkie zmiany ciśnienia, wtedy u ludzi pojawia się znacząco więcej myśli samobójczych. Obserwujemy to choćby wśród górali podhalańskich. Zmiany ciśnienia wywołują tak potężne zachowania afektywne, które tym skutkują. Na Kujawach kilkanaście procent populacji zauważa, że kiedy skraca się dzień, wydłuża się ich sen, obniża się nastrój. To częściej dotyka kobiet. Wybierają wtedy dietę węglowodanową, przybierają na masie. Czysta biologia: to organizmy, które instynktownie wiedzą, że to czas przygotowania do zimy. Takie nastroje mijają, gdy nastaje wiosna. Jeśli zauważamy u siebie objawy misia zimowego, warto ratować się, wyjeżdżając tam, gdzie jest dużo słońca.
Można też podziałać fototerapią. To poddawanie naszego wzroku aktywności fal elektromagnetycznych w spektrum światła białego, zbliżonego do słonecznego. Taka fototerapia trwająca dwa tygodnia po pół godziny po przebudzeniu znosi objawy depresji zimowej.
Tak działa lampa antydepresyjna
Sporo państwo o takich lampach antydepresyjnych wiedzą.
Daria Pracka: - Oj, to było dawno temu. Koniec lat 80., początek 90. Cała Europa szalała na punkcie badań chronoterapeutycznych przy użyciu lamp do fototerapii. Najpierw obserwowaliśmy reakcje zwierząt. Nie było wtedy w Europie żadnego laboratorium badań nad snem, w którym wpływ światła na jakość snu nie byłby badany. Również młode małżeństwo, Tadeusz i Daria Praccy, dali się wciągnąć. Pamiętam, jak przyjechaliśmy z jednego ze zjazdów w Strasburgu. Od razu postanowiliśmy: wchodzimy w to! Natychmiast próbowała się włączyć do naszej pracy firma niemiecka, wszystko oferowała za darmo, bylebyśmy tylko chcieli z nimi współpracować. Powiedziałam: "A w życiu, Polacy też potrafią". Tak powstała polska lampa, która cieszy się powodzeniem do dziś. To jedyna, która ma certyfikaty medyczne, dlatego broni się, choć na rynku jest podobnych już dziś cała masa. Na co dzień sami z niej korzystamy, nasze dzieci korzystają, nasi znajomi.
Najbardziej oświetlony dom w Polsce jest w Bydgoszczy. Za tymi świątecznymi lampkami stoi wzruszająca historia