Na czym polega lasoterapia?
Zdejmuje pani buty, wchodząc do lasu?
Dr Marta Sikora: - Tak. Ale w grudniu nie. Ostatnio było mi na to za zimno. A w leśnym zanurzeniu chodzi też o to, by nie robić niczego na siłę, wbrew sobie. Polecam spróbować spaceru po leśnej ścieżce na boso, bo to bardzo ciekawe doświadczenie. Wystarczy kilka kroków. Myślę, że dla wielu osób to będzie nowe doznanie.
Mamy zimę, może niezbyt srogą, ale jednak zimę. A pani wysyła nas na długi spacer do lasu.
- Wysyłam samą siebie i wszystkich dookoła na spacer i do lasu, i do parku. I właśnie w grudniu! Czemu nie? Często wielu z nas mówi: "zima jest beznadziejna, tylko siedzę w domu, by ją jakoś przetrwać". Rozumiem, bywało, że sama tak myślałam. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu zima to czas regeneracji. I tą drogą dochodzimy do lasu - przecież on też właśnie teraz się regeneruje. Natura spowolniła, już nie jest tak zielono, jest ciszej. Spróbujmy się od niej tego nauczyć. Może właśnie grudzień to moment na zatrzymanie się, wyciszenie, czas na zajrzenie w głąb siebie.
Czym są leśne kąpiele?
Tylko że na spacerze nie koniec. Mowa też o leśnych kąpielach.
- Leśna kąpiel to przetłumaczenie na język polski koncepcji shinrin-yoku wywodzącej się z Japonii. Kąpiel, bo jak w wodzie zanurzamy się wszystkimi zmysłami, tylko że w atmosferę lasu. Jesteśmy uważni, skupiamy się na tym, co wokół nas w danym momencie. Sama rzadko jednak używam tego pojęcia. Wywołuje uśmiech u wielu osób, odwracając uwagę od istoty rzeczy. Ludzie dopytują: "to znaczy co, czy wy na golasa biegacie po lesie i się taplacie?". Nie, nie robimy tego na moich leśnych warsztatach. Chodzi o powolny spacer, podczas którego pochłaniamy las wszystkimi zmysłami (a często wcale ich na co dzień świadomie i w pełni nie wykorzystujemy!). Chodzi o to, by być tu i teraz, połączyć się z naturą. Zachęcam też do wyciszających aktywności w lesie. To pozwala złapać oddech. Dziesiątki przeprowadzonych badań potwierdzają efekty takich leśnych praktyk!
Co nam da taki długi spacer?
- Sama pracuję naukowo. Jeśli to nie byłoby przebadane, nie zajmowałabym się tym. Lasoterapia jest spopularyzowana na całym świecie, powstało bardzo dużo badań na jej temat. Potwierdzają, że takie uważne zanurzenie się w lesie redukuje stres, obniża poziom kortyzolu, dzięki temu wyciszamy się, relaksujemy, jednocześnie poprawia się funkcjonowanie naszego układu odpornościowego, a nawet podnosi się nasza kreatywność. A wystarczy po prostu oddychać leśnym powietrzem. Drzewa i rośliny wydzielają dobroczynne dla nas substancje chemiczne, takie jak fitoncydy, terpeny, olejki eteryczne. Dlatego regularne kąpiele leśne są nie tylko przyjemne i regenerujące, ale też działają na nasze zdrowie.
Czego boimy się w lesie?
Zimą nie ma kleszczy. To chyba dobry argument dla tych, którzy wiosną i latem nie chodzą do lasu z obawy przed nimi.
- O tak! To osobny temat. Ludzie boją się lasu. Pytają: co, jeśli się zgubię? A czy to prawda, że w lesie są wilki? Co, gdy ukąsi mnie kleszcz? Funkcjonuje wiele mitów związanych z lasem, to ciekawe zjawisko. Nie neguję tego, ten strach jest ok. Mamy przecież różne lęki. Czasem warto spróbować je oswoić, przyjrzeć się im. Może właśnie wychodząc na spacer, choć na chwilę się przełamać. Przypuszczalnie nam to pomoże, coś uświadomi, bo okaże się, że ten lęk to nie tylko obawa przed kleszczami, ale stoi za tym coś więcej, nad czym warto popracować.
Co to powinien być za spacer, żeby zadziałał terapeutycznie?
- Przede wszystkim uważny. Nie biegnijmy przez ten park czy las z telefonem w ręku. Warto zwolnić. Niech to będzie 15-20 minut, ale w spokoju i regularnie, np. raz w tygodniu. To już pomoże obniżyć stres, wyciszyć się, zadziałają dobroczynne właściwości natury. Według badań najlepsze efekty przynoszą dłużej trwające spacery, dwie-trzy godziny. Nie oznacza to, że musimy w tym czasie pokonać długi dystans. Na moich warsztatach w takim czasie przechodzimy maksymalnie 3 km. Tyle potrzeba, by wszystko zaczęło działać. Oczywiście nie trzeba tego powtarzać codziennie. Wystarczy raz na 2-3 tygodnie. Takie dawkowanie sobie lasu sprawi, że w czasie, gdy na spacer nie idziemy, organizm będzie mógł korzystać z tego, co nagromadził na wcześniejszych wyprawach.
Spędzenie tyle czasu sam na sam ze sobą, w leśnej głuszy to chyba wyzwanie.
- Tak, to trudne, zwłaszcza gdy wpadamy do lasu czy parku przebodźcowani codziennością, zmęczeni hałasem. Sama dziś już podczas takich spacerów potrafię wracać do uważności, nie tak łatwo jak kiedyś się rozpraszam, a więc to można wyćwiczyć. Warto ten pierwszy raz pójść z trenerką, która będzie wiedziała, jak naszą uwagę na lesie zatrzymać i zaproponuje aktywności.
Po co przytulać się do drzew?
Powie, żebyśmy przytulali się do drzew?
- To kolejny temat, który wywołuje czasem ironiczny uśmieszek. Niektórzy to lubią, inni nie. Ja nie jestem tego fanką, ale oczywiście możemy to robić, efekty są dobrze przebadane. Chodzi o uziemianie. Kiedy dotykamy dłońmi pnia drzewa albo chodźmy boso po ziemi czy trawie, wyrównuje się nasz potencjał energetyczny z potencjałem Ziemi. To czysta fizyka!
Fizyka, a brzmi jak magia!
- Czysta nauka, oparta na badaniach, ale jasne – nie zabierajmy sobie tej magicznej otoczki. Jeśli ktoś ma ochotę przytulić się do drzewa, jest mu z tym dobrze, przyjemnie - niech to po prostu robi. Nie ma się czego wstydzić ani przed czym bronić. Jeśli coś nam służy, czemu z tego nie korzystać?
Jak się pani czuje po takim leśnym spacerze?
- Odczuwam bardzo przyjemny, głęboki relaks. Kiedy wchodzimy do lasu na taki spacer już kolejny raz, inaczej go odbieramy, inaczej doświadczamy. Wiemy, jak otworzyć zmysły, szybciej stajemy się uważni. Na co dzień mamy poblokowane zmysły, używamy głównie wzroku, wpatrujemy się w ekrany - i w pracy, i po pracy. Mocno przeciążamy oczy, a w lesie naturalnie je ćwiczymy, patrząc daleko i blisko. Dodatkowo podczas spaceru uruchamiamy wszystkie pozostałe zmysły. Otwierając się na doznania, relaksujemy się, wyciszamy. Z takiego spaceru wychodzimy z uśmiechem. Od uczestników moich warsztatów słyszę: tyle razy byłem w lesie, ale czegoś takiego nigdy nie przeżyłem, nie zdawałem sobie sprawy, że tak można. To efekt innego spojrzenia na las, ale i na samych siebie.
Jak zacząć lasoterapię?
Od czego zacząć?
- Gdzie ja mam pójść - to najczęstsze pytanie. Można zacząć od wyszukania ścieżek edukacyjnych w okolicznych lasach. Są opisane w internecie. W terenie są dobrze oznaczone, więc się nie zgubimy, a przy okazji się czegoś dowiemy, bo tablice dydaktyczne na takich ścieżkach przygotowane przez leśników są często bardzo ciekawe.
Czy leśne spacery po zmroku działają tak samo?
- Z mojej perspektywy to dość ekstremalne wyprawy, ale bardzo mnie fascynują. Po ciemku zmysły wyostrzają nam się niemal automatycznie. Gdy wzrok przestaje być dominującym zmysłem, musimy uruchomić słuch, dotyk, węch. Jeśli jednak ktoś rzadko chodzi do lasu czy parku, nie proponuję na początek właśnie takiej nocnej wędrówki. Może lepiej w takim wypadku pójść w ciągu dnia, np. w weekend, jeśli w tygodniu brakuje czasu, choćby na pół godziny. Wsłuchajmy się w to, co nas otacza. W lesie jest łatwiej, bo ciszej, ale w parku czasem ciekawiej - nawet zimą jest tam dużo ptaków oswojonych przecież z obecnością ludzi, więc rozśpiewanych i pozwalających się obserwować. A ptakoterapia też działa terapeutycznie (to udowodnione naukowo!).
Ale tak bez telefonu, bez słuchawek w uszach?
- To nie jest łatwe, bo na co dzień wielu z nas się z tymi sprzętami nie rozstaje. W lesie możemy pobyć ze sobą, posłuchać siebie, przyjrzeć się sobie. Kiedy zostajemy sami ze swoimi myślami, bywa trudno, ale warto. To umożliwia m.in. dostrzeżenie potrzeb, których może sobie nie uświadamialiśmy, zastanowienie się nad tym, co chcemy w życiu lub sobie zmienić, czego chcemy. Brak namysłu nad tym na co dzień rodzi frustrację, złość, smutek. W mieście cały czas towarzyszy nam hałas. A im wyższy poziom hałasu, tym większy dla człowieka stres. Kiedy idziemy do lasu, nagle zapada cisza. Jak mamy sobie z nią poradzić? Proponuję ćwiczenie: będąc w lesie, zamknijmy oczy i przez kilka minut po prostu wsłuchajmy się w otaczające nas dźwięki natury. Czasem dźwięków nie ma dużo albo trudno nam je wyłapać. Ale cisza daje ukojenie. Można wybrać się samemu, ale można też z bliskimi. Temat tego, co usłyszeliśmy i jakie to na nas wywarło wrażenie, będzie świetnym pretekstem do rozmowy.
Czy dobrze jest spędzić Boże Narodzenie w lesie?
Przed nami święta. Będzie więcej czasu na leśne spacery z bliskimi. To dobry pomysł?
- Mam taki obraz świąt: scrollujemy telefon, oglądamy telewizję, niby jesteśmy razem, ale każdy osobno, siedzimy przy stole, objadamy się. I tak czekamy końca świątecznej przerwy. W ten sposób nie zbudujemy dobrych relacji, a święta nie będą nam się dobrze kojarzyły. Kiedy się odcinamy, wcale nie jesteśmy razem, choć tak blisko. Święta to moment zatrzymania, czas, kiedy jesteśmy razem, często w domu. Jest okazja do pogłębiania relacji. Nie zawsze w ciągu roku mamy na to czas, przestrzeń i ochotę. Wiele badań mówi o tym, że dobre relacje są niezwykle ważne, dla naszego dobrostanu. Jedno z bardzo znanych badań pokazuje, że silne i dobre więzi z rodziną, przyjaciółmi czy społecznością wpływają na długość naszego życia. Święta są dobrym momentem na bycie ze sobą, np. podczas choćby półgodzinnego spaceru. Posłuchajmy natury, zróbmy coś ciekawego, coś innego niż na co dzień. I znów mam propozycję ćwiczenia: zejdźmy ze ścieżki w parku lub lesie, niech każdy znajdzie jakiś element natury – patyk, szyszkę, liście, kamień itp. Dotykajmy: sprawdźmy, czy jest zimny, wilgotny, miękki, czy ma przyjemną fakturę. Powąchajmy: czy ten zapach nam coś przypomina, a może nas zaskoczył? I porozmawiajmy o swoich wrażeniach. Dowiemy się, jak każdy z nas odbiera daną rzecz, na co zwraca uwagę, jak odczuwa. To świetny początek dobrej rozmowy np. o emocjach.
Najbardziej oświetlony dom w Polsce jest w Bydgoszczy. Za tymi świątecznymi lampkami stoi wzruszająca historia. Zobaczcie zdjęcia