Stowarzyszenie ProLeonia w składzie: Jakub Nierebiński, student kierunku medycznego i pracownik MOB, dr hab. Wojciech Ślusarczyk, prof. UMK, kurator wystawy oraz kierownik działu Historii Medycyny i Farmacji MOB i Adam Zdunek, pracownik MOB działa od kilku miesięcy.
Dotąd miłośnicy medycyny i muzealnictwa przekazali bydgoskiej instytucji już cztery eksponaty. Każdy ma wyjątkową historię i świetnie uzupełnia zbiory Muzeum Farmacji Apteki „Pod Łabędziem”.
Uwagę zwraca słoik po kremie, jakiego dziś na pewno nigdzie nie znajdziemy.
- W prasie dwudziestolecia międzywojennego z łatwością możemy odnaleźć komentarze negatywnie opisujące defekty cery, za jakie uważano m.in. piegi - mówi Jakub Nierebiński. - Dochodowym biznesem stało się produkowanie wszelkich kremów, które miały usuwać barwnikowe plamki. Także bydgoska firma „Pharmachemja” założona przez farmaceutę Wacława Paździerskiego poszła za trendem. Bydgoszczanki wklepywały w twarze krem „Halina” - dodaje.
Student i muzealnik przywołuje publikacje prasowe z dwudziestolecia międzywojennego. Pisano na przykład tak:
Jakże często spotykamy ładne twarze, szczególnie kobiet i dzieci o prawidłowych rysach i ładnej cerze w okropny sposób zeszpeconej piegami.
Nie do końca wiadomo, jaki skład miał bydgoski krem, ale źródła podają, że wszystkie podobne rozjaśniające piegi, zawierały metale ciężkie, m.in. rtęć.
Czy działały, tak jak miały? Piegów usunąć się nie da, mogły jednak dawać wizualny efekt, bo łuszczyły naskórek.
- Nie ma pewności, czy także bydgoski krem miał w składzie rtęć, ale właściciel zakładu zmarł z powodu schorzeń nerek, co potwierdzałoby tę hipotezę - mówi Jakub Nierebiński. - Popyt na krem musiał być duży. W gazecie z dawnych lat jest ogłoszenie firmy. Szukano piegowatego chłopca m.in. na posyłki. Był żywą maskotką zakładu. Zabierano go na targi, min. na Bliski Wschód, gdzie firma prezentowała swoją ofertę. Połowę twarzy smarowano mu kremem, a drugiej połowy nie, chcąc najprawdopodobniej wykazać różnicę - dodaje.
Choć jego nazwisko pozostaje nieznane, zdjęcie chłopca można zobaczyć odwiedzając Muzeum Farmacji Apteki „Pod Łabędziem”. Jest w albumie z 1934 r., gdzie są fotografie robione właśnie na targach w Tel Awiwie. Ulotka z tych targów także za sprawą stowarzyszenia trafiła już do MOB. „Pharmachemja” zatrudniała w tamtym okresie około stu osób.
- Jedną z nich była moja babcia, dlatego zgłębianie tej historii jest dla mnie jak sentymentalna podróż - mówi Jakub Nierebiński. - Myślę o niej, kiedy oprowadzam gości po Muzeum Farmacji Apteki „Pod Łabędziem” i mam okazję mówić o zakładzie - dodaje.
Stowarzyszenie ProLeonia przekazało do MOB jeszcze dwa eksponaty: książkę „Epidemie i pandemie przez wieki” pod redakcją I.Janickiej i B. Możejko oraz broszurę Stowarzyszenia do walki społecznej z gruźlicą w Bydgoszczy z 1962 r.
- Stowarzyszenia ProLeonia powstało, by wspierać działalności Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy.
- Jego inicjatorzy chcą tworzyć społeczność zaangażowaną w życie muzeum oraz pozyskiwać nowe eksponaty.
- W ramach obchodów 100-lecia muzeum organizują internetową zrzutkę. Chcą zebrać pieniądze na jubileuszowy prezent. Co to będzie? Zależy od tego, ile uda się zebrać do lata.