W Bydgoszczy powstają świece okopowe i latarki dla ukraińskich żołnierzy. Można pomóc
Jakie działania podejmujecie dziś w zakresie pomocy ukraińskim żołnierzom? Wydaje się, że zainteresowanie tym problemem i gotowość wsparcia Ukraińców trochę zmalały, a pomoc ustała, tymczasem nie zwalniacie tempa.
Michał Musielak: - Może nie tyle ustała, co rzeczywiście się zmniejszyła. To już nie jest rok 2022 ani 2023, kiedy entuzjazm był większy, ale wciąż jest bardzo dużo ludzi w Polsce, którzy chcą pomagać i wpłacają pieniądze na zbiórki. Moim głównym polem działania jest właśnie zbiórka pieniędzy dla ukraińskich żołnierzy. Niedawno kupiliśmy dwa samochody, które pracują na froncie. Kupujemy m.in. stacje ładowania, hełmy oraz inny potrzebny sprzęt, który może pomóc na froncie i który jesteśmy w stanie zorganizować, pomagamy też remontować samochody.
Oprócz tego w Bydgoszczy działa prężna ekipa, głównie ukraińska (jestem tam jednym z polskich członków), który stara się pomagać, będąc na miejscu. Na przykład w ostatnią sobotę lutowaliśmy i przygotowywaliśmy niewielkie latarki z dwukolorowym światłem, bardzo potrzebne w warunkach walk nocnych. Zapotrzebowanie jest większe niż nasze moce przerobowe i fundusze. Mimo że staramy się to robić jak najtaniej, to jednak wciąż koszty są spore.
Robicie też świece okopowe.
- W zimowych warunkach taka świeca z parafiny w puszce daje ciepło. Zbieramy puszki, najchętniej takie wielkości puszki po kukurydzy. Świeca powinna palić się jak najdłużej, ale jednocześnie musi być poręczna, bo żołnierze noszą je w plecakach razem z innym wyposażeniem. Ten pomysł sprawdza się już od dłuższego czasu. Na Ukrainie nikt już chyba nie wyrzuca puszek. Sam organizowałem produkcję świec dla zaprzyjaźnionych żołnierzy. To pomoc, która niewiele kosztuje, a jest bardzo potrzebna.
Przynieś puszki po konserwach do Kujawsko-Pomorskiego Domu Ukraińskiego przy ul. Jezuickiej 5 w Bydgoszczy
Jak my możemy się przyłączyć?
- Cały czas potrzebujemy puszek. Pytałem Nataszę, Ukrainkę, z którą współdziałam w Bydgoszczy, jak długo planujemy zbierać, odpowiedziała krótko — do końca wojny. Potrzebujemy także parafiny i wsparcia finansowego. Część zebranych funduszy przeznaczamy na zakup materiałów. Puszki można przynosić do Kujawsko-Pomorskiego Domu Ukraińskiego przy ul. Jezuickiej 5 w Bydgoszczy w godzinach jego pracy. Stamtąd je odbieramy. Jeśli ktoś chciałby pomóc przy wyrobie świec, także serdecznie zapraszamy. Jest jednak problem z lokalem, bo podczas pracy z parafiną wydzielają się zapachy, więc trudno robić to w prywatnych mieszkaniach. Gdyby ktoś dysponował garażem, halą lub innym odpowiednim miejscem do produkcji, byłoby to ogromne wsparcie. Wolontariuszy mamy, ale zawsze potrzebne są ręce do pracy. Planowana jest kolejna akcja już w najbliższą sobotę (6 grudnia 2025 roku), choć wszystko zależy od znalezienia lokalu.
Zwłaszcza zimą takie wsparcie ukraińskich żołnierzy jest potrzebne.
- Tamtejsze zimy są ostrzejsze niż u nas. Nam ciężko wytrzymać godzinę na mrozie, a oni są tam w trudnych warunkach non stop. Żołnierze często spędzają miesiące w okopach bez zmiany. Dlatego tak ważne są nie tylko świece okopowe, ale też termobielizna.
"Tworzymy polsko-ukraińską rodzinę"
A jak te zebrane sprzęty trafiają na front?
- Transporty humanitarne z Kujawsko-Pomorskiego Domu Ukraińskiego jeżdżą dość regularnie, korzystałem z tych szlaków wielokrotnie. Puszki i świece okopowe docierają tą drogą. Jeśli chodzi o samochody, łatwiej jest je kupić na Ukrainie, choć tamtejsze źródła powoli się wyczerpują z powodu ogromnego zapotrzebowania. W razie potrzeby transportujemy samochody z Polski na front — ostatnio jeden samochód był przewożony ze Szczecina aż pod ukraińsko-rosyjską granicę. Mniejsze sprzęty, jak stacje ładowania czy hełmy, kupujemy bezpośrednio na Ukrainie, ponieważ jest to tańsze i logistycznie łatwiejsze. Korzystam jeszcze jednej drogi. Tworzymy polsko-ukraińską rodzinę, nie ma w tym krzty przesady. Zoja, która mieszka na Ukrainie, jest siostrą Nataszy i ciocią Alisy, które przyjechały do Bydgoszczy, gdy wybuchła wojna. Zoja prowadzi organizację wolontariacką, na którą przekazuję fundusze, a ona kupuje i wysyła sprzęt na front. W sierpniu Zoja urodziła córeczkę, ja zostałem jej ojcem chrzestnym, a Natasza matką chrzestną. Oficjalnie staliśmy się więc rodziną. Nasze więzi zacieśniły się od czasu, gdy Natasza i Alisa przyjechały do Polski z Odessy, Alisa miała trzy miesiące. Przez te prawie cztery lata patrzyliśmy, jak dziecko rośnie, jak staje się rezolutnym przedszkolakiem. Z jednej strony to piękne, ale z drugiej pokazuje, jak długo trwa ta wojna i jak wszyscy są zmęczeni — zwłaszcza Ukraina. Niestety, w Polsce też widać zmęczenie tematem, co częściowo wynika z propagandy rosyjskiej, która jest bardzo silna i wpływa na społeczeństwo. Przykładem jest fala hejtu, jaką zobaczyłem po ogłoszeniu o zbiórce puszek na świece okopowe. Osobiście nie mam z tym problemu, ale jest to przykre, że nawet w Sejmie pobrzmiewają prorosyjskie wpływy.
Czym jest dla pana pomoc Ukrainie?
- To wyraz polskiego patriotyzmu. Polska racja stanu wymaga, by Ukraina była silna i nie przegrała tej wojny. Każdy trzeźwo myślący Polak powinien ją wspierać, bo mamy wspólnego wroga i wspólne interesy. To także ludzki obowiązek — pomagać bliźniemu w potrzebie.
"Putinowska propaganda twierdzi, że Polska utrzymuje Ukraińców, choć statystyki pokazują, że pracujący Ukraińcy w podatkach oddają z nawiązką"
Hejt w internecie łatwo przenosi się na realne sytuacje.
- Znam takie historie zarówno z mediów, jak i od znajomych. Na początku wojny moja pomoc była skierowana do uchodźców i uchodźczyń, przez co poznałem setki osób i lepiej rozumiem ich sytuację. Wiem, że niektórzy boją się głośno rozmawiać po ukraińsku w autobusie. Sytuacje zaognia wpływ rosyjskiej propagandy. Krążą nieprawdziwe opowieści, że Ukraińcy mają pierwszeństwo u lekarza lub w urzędach. Putinowska propaganda twierdzi, że Polska utrzymuje Ukraińców, choć statystyki pokazują, że pracujący Ukraińcy z podatków z nawiązką pokrywają koszty świadczeń socjalnych, szkół i służby zdrowia. Niestety propaganda ma na celu zniechęcenie polskiego społeczeństwa wobec Ukrainy, co przekłada się na indywidualne przejawy wrogości. Nie jest już tak jak w 2022 roku, gdy Ukraińcy odczuwali niemal wyłącznie serdeczność — teraz coraz częściej spotykają się z niechęcią. Mimo to w Polsce nadal jest wiele życzliwych osób. Można to zobaczyć na podstawie mojej zbiórki, która od początku wojny zebrała ponad 400 tysięcy złotych. To kropla w morzu potrzeb, ale z takich kropli tworzy się morze pomocy dla walczącej Ukrainy. Na przykład niedawno, dzięki hojności ludzi, przekazaliśmy na front dwa samochody, choć początkowo zbieraliśmy na jeden.
- Puszki można przynosić do Kujawsko-Pomorskiego Domu Ukraińskiego przy ul. Jezuickiej 5 w Bydgoszczy.
- Jeśli ktoś chce pomóc w inny sposób — dołączając do zbiórki pieniężnej czy wolontariatu — może skontaktować się z Michałem Musielakiem np. poprzez facebookowy profil.
Akcję można wesprzeć m.in. poprzez internetową zbiórkę