Ożywające kamienie, woda ze strumieni nabierająca leczniczych właściwości czy umyta z rana zimą wodą twarz, zwiastująca pomyślność finansową. Wigilijnych przesądów w Polsce, na przestrzeni lat powstało bardzo dużo. Jednak najpopularniejszym jest chyba ten o zwierzętach.
Czy zwierzęta przemawiają o północy ludzkim głosem? Niejeden z nas próbował sprawdzić to w dzieciństwie. Większość jednak nie przetrwała do tak późnych godzin wieczornych i… zwyczajnie usnęła.
Choć obecnie pradawne podanie zna niemal każdy – mało kto zdaje sobie sprawę – co takiego zwierzęta miałyby nam przekazać. Jak się okazuje – nasi przodkowie mieli na to odpowiedź.
Zgodnie z podaniami – to, o czym mówią zwierzęta nie nadaje się dla naszych uszu i nie powinniśmy pod żadnym pozorem ich podsłuchiwać. Zwierzęta miały otrzymywać ludzki głos, by podziękować właścicielom za troskę, którą zostały otoczone. Miały mieć jednak jeszcze dodatkowy dar, a kto go poznał – mógł tego szybko pożałować.
Dawni Słowianie wierzyli, że zwierzęta znajdą datę naszej śmierci, a w wigilię mogą nam ją przekazać. Dlatego też jeszcze kilka wieków temu nikt nie odważył się wejść do stajni o północy. Nikt przecież nie chciałby żyć ze świadomością, ilu dni mu pozostało.
Skąd wziął się ten ludowy przesąd? Nasi dalecy przodkowie przyjęli północ za godzinę narodzin Chrystusa. W tym właśnie czasie miały pojawiać się cuda. Zgodnie z tradycją z XVI wieku – opłatkiem należało podzielić się również ze zwierzętami z naszego gospodarstwa. To właśnie opłatek miał mieć te magiczne właściwości, dzięki którym zwierzęta przemawiały ludzkim głosem.
Na przestrzeni lat zapomniano jednak o opłatku, jednak ludzka mowa zwierząt zdążyła się już zapisać w ludowych opowieściach. Warto również zaznaczyć, że wierzenia te dotyczyły na początku wyłącznie zwierząt gospodarczych, które znajdowały się wraz z Jezusem w stajence. Następnie krąg ten powiększył się o pupile domowe, takie jak psy i koty.