ASF w Kujawsko-Pomorskiem. Wojewoda mówi o sabotażu, eksperci to wykluczają
W ostatnich tygodniach w województwie kujawsko-pomorskim stwierdzono dwa ogniska ASF wśród dzików. Pierwsze padłe zwierzę znaleziono w czerwcu na terenie powiatu brodnickiego. Leżało przy drodze, ale nie miało żadnych śladów wskazujących na to, że mogło zostać potrącone przez auto. Na drugi przypadek natrafiono w powiecie grudziądzkim, ustrzelony dzik miał przeciwciała wskazujące na zakażenie.
- Po szczegółowych badaniach dzika znalezionego w powiecie brodnickim okazało się, że pochodził ze szczepu z innego województwa, lubuskiego lub wielkopolskiego - powiedział na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Michał Sztybel, wojewoda kujawsko-pomorski. - Podczas oględzin służby wykluczyły, że doszło do potrącenia. Powstała hipoteza, że ten chory dzik miał się znaleźć w naszym województwie, mógł zostać przywieziony i podrzucony. Zwołaliśmy zespół zarządzania kryzysowego, bo to zdarzenie bardzo nietypowe, może w niewielkim stopniu, ale jednak wyczerpuje znamiona sabotażu, przywodzi na myśl inne dziwne sytuacje, jak inspirowane podpalenia w innych częściach Polski. W obrębie spekulacji pozostaje, czy mowa o zjawisku gospodarczym, czy politycznym - dodał.
Dodał, że wojewodowie są uczulani przez służby takie, jak ABW do zgłaszania takich niejasnych przypadków, mogących mieć znamiona sabotażu.
W Kujawsko-Pomorskiem trzeba było wybić stada świń. To przez ASF
O to, czy hipoteza o rosyjskim sabotażu ma rację bytu, zapytaliśmy dr. hab. inż. Mirosława Banaszaka, prof. PBŚ, z Wydziału Hodowli i Biologii Zwierząt Politechniki Bydgoskiej.
- To chyba zbyt daleko posunięta teoria. O ile przeprowadzono badania, które jasno potwierdziły pochodzenie konkretnego zwierzęcia, wytłumaczenie, skąd się tu wzięło, może być całkiem prozaiczne. Ktoś mógł go przewozić z terenu Wielkopolski i w Kujawsko-Pomorskiem wyrzucić, gdy przestraszył się ewentualnych kłopotów, bo pozyskał go nielegalnie. To jedna z chorób związanych z terytorium, bo jest przenoszona przez kontakt, dlatego jej pojawienie się - wyglądające na nagłe - może być odbierane jako dziwne. Tak czy inaczej, głównym wyzwaniem, jakie stoi przed hodowcami, jest dbałość o zachowanie zasad bioasekuracji. Tylko tak możemy pozbyć się choroby. Leku na nią jak dotąd nie ma, dlatego po stwierdzeniu przypadków chorych zwierząt, trzeba wyeliminować całe stado - tłumaczy Mirosław Banaszak.
Dr Agnieszka Bryc o domniemanym sabotażu w województwie kujawsko-pomorskim: Rosjanie uderzyliby inaczej
Hipotezę o sabotażu inspirowanym przez Rosjan obala też dr Agnieszka Bryc, politolożka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, autorka m.in. książek o Rosji.
Dr Agnieszka Bryc: - Wiedząc, na czym zależy Rosjanom, kiedy inicjują akcje sabotażowe czy dywersyjne, znając logikę, jaką się kierują, nie wierzę, że podrzucaliby dzika zakażonego ASF, gdyby faktycznie ich celem stało się województwo kujawsko-pomorskie. To nie wpisuje się w rosyjski schemat sabotażu. Afrykański pomór świń nie budzi w społeczeństwie wielkich emocji, przez lata raczej zdążyliśmy się z tematem oswoić. A to właśnie o wywołanie dużych emocji: strachu, popłochu, dezorientacji, poczucia zagrożenia u ludzi chodzi w akcjach sabotażowych. To ułatwia manipulowanie społeczeństwem. Gdyby Rosjanie chcieli przeprowadzić sabotaż w województwie kujawsko-pomorskim, wysadziliby toruńską starówkę, podpalili dwór Radosława Sikorskiego w Chobielinie albo zaatakowali jednostkę NATO w Bydgoszczy. Bo to odbiłoby się szerokim echem. Takie akcje są elementami wojny kognitywnej (poznawczej), jaką prowadzi Rosja. To wojna psychologiczna. Rosja, chcąc wymusić na społeczności międzynarodowej określone reakcje, nie musi wcale naciskać na rządzących, nie musi rozpoczynać otwartej wojny. Zastraszając i manipulując społeczeństwami w krajach zachodnich (społeczeństwami demokratycznymi, które biorą udział w wyborach), skłaniając je do wysnucia konkretnych wniosków i ocen danych sytuacji, usiłuje osiągać swoje cele.
Akcje sabotażowe nasiliły się w ostatnim roku. Rosjanie planują je w krajach wspierających militarnie Ukrainę
- Chodzi o to, by ludzie pomyśleli: może dajmy spokój z tą pomocą Ukrainie, nie mieszajmy się w tę wojnę. I zaczęli wymagać tego od rządów swoich krajów?
- Tak, jeśli ludzie wystarczająco się przestraszą, uwierzą, że z Rosją trzeba iść na kompromis, że można coś poświęcić, by mieć święty spokój, że jest po co siąść do stołu negocjacyjnego. Musimy pamiętać, że nie wystarczy teraz Putina zatrzymać, trzeba go pokonać. Akcje sabotażowe nasiliły się w ostatnim roku, są przeprowadzane przede wszystkim w krajach, które wspierają militarnie Ukrainę. Mają dobrze wyglądać w kadrze, by zdjęcia i filmy z wybuchu składu amunicji czy pożarów w fabrykach zbrojeniowych obiegły świat i robiły porażające wrażenie. Służby specjalne USA i Niemiec udaremniły zamach na życie Armina Pappergera, szefa niemieckiego koncernu zbrojeniowego Rheinmetall. Teraz ma ochronę. Gdyby do morderstwa doszło, byłoby o nim bardzo głośno, to byłby coś, co poruszyłoby ludzi.
Nie o wszystkich sabotażach udaremnionych przez Polskie służby wiemy
- W Polsce mieliśmy serię podpaleń.
- Tak, właśnie o takie widowiskowe akcje chodzi Rosjanom. Nasze służby są gotowe na różne scenariusze. Możemy mieć wrażenie, że niewiele się dzieje, ale nie mamy wiedzy o tym, ile podobnych działań udaremniono. Pamiętajmy, że nie o wszystkim opinia publiczna jest i powinna być informowana. Polskie służby nie działają same, a w porozumieniu z europejskimi i NATO-wskimi. Rosyjski przeciwnik jest wspólny.
Obserwator nieba spod Bydgoszczy: To było najlepsze z moich nocnych przeżyć! Zobaczcie wyjątkowe zdjęcia zorzy i Perseidów.