Rok 1996. Joanna poinformowała, że jest w ciąży
Joanna Zawadzka była pogodna, towarzyska, miała wielu znajomych i przyjaciół. Lubiła wychodzić na miasto i na dyskotekę. Najczęściej bawiła się w klubie Pola w Lipnie. Uczęszczała do liceum w innym miasteczku, miała dobre wyniki.
W 1996 roku nadszedł czas na studniówkę. Joanna razem z przyjaciółką przymierzały sukienki, a w pokoju była również jej mama. Zauważyła, że dziewczyna wybrała dość szeroką kreację, zbyt dużą jak na jej figurę. Wtedy Joanna zdradziła, że do studniówki zdąży się zaokrąglić, ponieważ jest w piątym miesiącu ciąży.
Mama i przyjaciółka ucieszyły się z tej nowiny, ale radość szybko przerwało pytanie o wesele. Joanna zasmuciła się i wyjaśniła, że do ślubu nie dojdzie. „On nigdy się ze mną nie ożeni” – powiedziała. Ta informacja była trudna dla jej rodziców, którzy są osobami głęboko wierzącymi.
Kto jest ojcem dziecka? Joanna nie miała chłopaka
Tajemnicą jest to, że Joanna Zawadzka nie miała chłopaka. Nie spotykała się z żadnymi mężczyznami. Dziwne jest również to, że dziewczyna tak długo zwlekała z informacją o swoim błogosławionym stanie.
Joanna nie porzuciła szkoły. Cała rodzina ją wspierała, chociaż mimo wielu pytań, nigdy nie ujawniła, kto jest ojcem dziecka. Joanna urodziła córkę Klaudię dzień po zakończeniu matury, czyli 25 maja 1996 roku.
Joanna ma 19 lat. Jest mamą na pełen etat
Joanna, choć miała zaledwie 18 lat, spełniała się jako matka. Klaudia była jej całym życiem. Na pewnym etapie pojawił się jednak problem. Ojciec Asi, pan Stanisław Zawadzki, stwierdził, że ojciec dziecka powinien również włożyć coś w wychowanie Klaudii. Mianowicie chodziło o kwestie finansowe – alimenty.
Joanna nie zgadzała się jednak na ujawnienie tożsamości ojca Klaudii, co stało się przedmiotem dyskusji między nią a rodzicami. Każda rozmowa o ojcu sprawiała, że 18-letnia Joanna stawała się przygnębiona, a jej przyjaciółki wiedziały, że temat ten jest dla niej drażliwy.
W 1997 roku Joanna Zawadzka, absolwentka szkoły średniej, pracowała w biurze rachunkowym, sprawnie łącząc życie zawodowe z rodzinnymi obowiązkami. Klaudia była jej oczkiem w głowie.
Joanna wyszła z domu do koleżanki. Zabrała ze sobą album
W dniu 17 lutego około godziny 21 Joanna wyszła, aby odwiedzić swoją przyjaciółkę Annę, która ma pomóc jej naprawić uszkodzone nosidełko dla córki. Anna, która mieszka na tej samej ulicy, ma maszynę do szycia, która okaże się w tym bardzo pomocna.
Joanna zabrała ze sobą album ze zdjęciami córki. Anna zauważyła, że koleżanka przyniosła album, lecz żadna z nich nie oglądała fotografii, a Joanna nie wspomniała o zdjęciach ani się nimi nie chwaliła. Po prostu trzymała album, który, jak się wydawało, miał jej posłużyć później. Po około 20 minutach Joanna opuściła mieszkanie koleżanki, jednak nigdy nie wróciła do swojego domu.
Joanna zniknęła bez śladu. Zaniepokojeni rodzice zgłosili jej zaginięcie na policję, która jednak początkowo odmówiła przyjęcia zawiadomienia, sugerując, że dziewczyna mogła po prostu spędzić czas na imprezie i wróci, gdy wytrzeźwieje. Rodzina i znajomi rozpoczęli poszukiwania, rozwieszali plakaty z informacją o zaginięciu. Do akcji włączyły się także służby.
Świadkowie widzieli samochód. Nikt nie pamiętał numerów rejestracyjnych
Bliscy Joanny, jej rodzice i bracia, czekali na jakiekolwiek informacje – nawet plotki czy domysły. Wkrótce pojawił się świadek, który twierdził, że widział pod domem Joanny zaparkowany samochód z dwoma mężczyznami w środku.
Choć nie pamiętał koloru, numeru rejestracyjnego ani marki pojazdu, był pewny, że miało to miejsce 17 lutego. Następnie odezwał się inny świadek, który twierdził, że widział, jak Joannę wciągano siłą do samochodu. Kolejna osoba dodała, że kobieta została potraktowana gazem. Każda kolejna relacja wydawała się coraz bardziej nieprawdopodobna.
Każdy ze „świadków” odmówił jednak złożenia swoich nieprawdopodobnych relacji na policję, co tylko bardziej utwierdzało w tym, że nie należy przyjmować ich słów na poważnie.
Asia miała romans z policjantem. Ta informacja szokuje wszystkich
Sytuacja wyglądała inaczej w przypadku funkcjonariuszy, których pies tropiący podążył za śladem Joanny i doprowadził ich do pobliskiej żwirowni. Policja przeszukała ten obszar, lecz nie odkryła niczego. Miejsce to było wielokrotnie sprawdzane, także przez bliskich Joanny, którzy działali na własną rękę.
Rodzicom Joanny Zawadzkiej udało się niebawem dotrzeć do koleżanki Joanny – Agnieszki, która mieszkała kilka miejscowości dalej. Agnieszka ujawniła, że jest w posiadaniu informacji, iż Asia potajemnie spotykała się z policjantem z Lipna o imieniu Krzysztof. Dziewczyny poznały mężczyznę podczas wspólnych wakacji w 1996 roku.
Relacja ta była ukrywana, gdyż Krzysztof, starszy od Joanny, miał wkrótce się ożenić, co ostatecznie zrobił. Ich spotkania były więc bardzo dyskretne i miały miejsce jeszcze przed ciążą Asi. To jednak nie wszystko!
Czy policjant z Lipna jest ojcem dziewczynki?
Agnieszka wiedziała również, że po narodzinach Klaudii ojciec dziecka przesyłał Joannie pieniądze. Ten jednak wkrótce przestał wpierać finansowo Asię, co mocno ją rozczarowało, ponieważ inaczej się umawiali. Agnieszka jest pewna, że ojcem dziecka jest właśnie policjant Krzysztof. Co więcej, patrząc na datę urodzenia Klaudii, można stwierdzić, że Joanna zaszła w ciąże właśnie późnym latem 1996 roku.
Wówczas rodzice dotarli do informacji, że zaledwie kilka dni przed zaginięciem Joanna poszła do urzędu, by zapytać, jak ustalić ojcostwo dziecka. Chciała otrzymać informację dotyczącą formalności w celu uzyskania prawa do alimentów.
Stanisław Zawadzki miał wcześniej napomnieć córce, że jeśli nie złoży ona wniosku o ustalenie ojcostwa i uzyskania prawa do alimentów, to on zaadoptuje Klaudię, a formalnie dziewczynka będzie miała w dokumentach dwoje rodziców.
Drążąc temat, bliscy sprawdzili akt urodzenia Klaudii i okazało się, że w rubryczce „ojciec” wcale nie figuruje pozycja „ojciec nieznany”, lecz imię „Krzysztof”. Nie było jednak zanotowanego nazwiska.
Krzysztofa przebadano wykrywaczem kłamstw
Policja zatrzymała policjanta, z którym Joanna spędziła wakacje. Okazało się jednak, że mężczyzna ma żelazne alibi na dzień 17 lutego 1997 roku. Twierdził też, że nie zna on Joanny ani jej koleżanki Agnieszki, a na wakacjach musiał się spotkać z nimi inny policjant o tym samym imieniu. Wyniki badania wariografem okazały się jednak zbyt mało dokładne, by stwierdzić, czy mężczyzna kłamie. Krzysztof odmówił jednak powtórzenia badania, do czego miał prawo.
Na wniosek rodziców przeprowadzone zostały badania DNA, które miały potwierdzić ojcostwo Krzysztofa. Wyniki jednoznacznie zaprzeczyły jakoby mężczyzna miał być spokrewniony z Klaudią Zawadzką, co wywołało niemały szok. Wkrótce, z powodu braku dowodów, śledztwo umorzono. Policja przyjęła wersję, że 19-letnia Joanna Zawadzka przeraziła się dorosłym życiem jako samotna matka i uciekła z domu. Jako pamiątkę miała zabrać ze sobą album ze zdjęciami córki.
Anonimy na policję. Mafia. Kości znalezione w lesie
Na przestrzeni lat śledztwo (na wiosek rodziców) było wznawiane, a później – znów zamykane. W 2005 roku na policję trafił anonim. Ktoś twierdził, że zwłoki Joanny znajdują się w piwnicy domu, w którym mieszkała. Pana Stanisława zatrzymano, dom Zawadzkich przeszukano (nawet skuto w nim podłogi), lecz nic nie znaleziono. Z kolei w 2009 roku w lesie koło Lipna znaleziono ludzkie kości. Badania wykluczyły jednak, że są to szczątki Joanny Zawadzkiej.
Po latach ujawniono, że w latach 90. XX wieku na terenie Lipna i okolic działała mafia. Grupą kierował Bogdan P. oraz... Krzysztof P. Czy możliwe, że to on był ojcem Klaudii? Tego nie wiadomo do dziś.
Po latach w poszukiwania zaangażowała się Klaudia Zawadzka, która obecnie (2024) ma 28 lat. Parę lat temu na tapecie znalazły się m.in. listy, które Asia pisała ze swoimi koleżankami. Przez te wszystkie lata znajdowały się one na strychu.
Listy na strychu. Kim jest Paweł?
Zawierały one dane ojca Klaudii pod kryptonimami – imię i nazwisko zastąpiono pseudonimami lub zostały zamazane przez samą Joannę. Klaudia Zawadzka zaniosła listy do grafologa, który rozszyfrował dane pewnego mężczyzny - Pawła. Jak się okazało był to długoletni znajomy kobiety, doskonale znany rodzinie. Specjalista rozszyfrował także imię „Krzysztof”.
W 2018 roku policja wznowiła śledztwo prokuratorskie dotyczące – tym razem nie zaginięcia, a - zabójstwa Joanny Zawadzkiej. Nad sprawą pracuje bydgoskie Archiwum X.
Czy uknuto spisek?
Rodzice Joanny Zawadzkiej nadal utrzymują, że ich zdaniem ojcem jej dziecka jest Krzysztof, policjant z Lipna. W programie TVP pod tytułem „997” zasugerowali, że badanie DNA zostało przeprowadzone nierzetelnie. Według ich relacji, podczas pobierania próbki do badań od funkcjonariusza, państwa Zawadzkich wyproszono z pomieszczenia (mimo, że mężczyzna był obecny w momencie, gdy oni oddawali materiał do analizy).
Mężczyznę pilnował wówczas funkcjonariusz, który okazał się kolegą Krzysztofa. Państwo Zawadzcy sugerują, że to on (pod nieobecność świadków) oddał materiał DNA do badania zamiast mężczyzny.
Po dziś dzień nie wiadomo, kto jest ojcem Klaudii Zawadzkiej, a także czy osoba ta jest odpowiedzialna za zniknięcie lub morderstwo Joanny. Klaudia jest obecnie o dziesięć lat starsza niż Joanna w chwili zaginięcia. Nadal szuka swojej matki.
Źródło: Piąte Nie Zabijaj: Justyna Mazur-Kudelska, 997, Tylko Toruń