- 1 czerwca około godziny 17.30 na Wyspie Młyńskiej, na brzegu Młynówki ludzie zauważyli kłęby dymu.
- Unosiły się nad food truckiem z frytkami belgijskimi.
- Ludzie natychmiast, jeden przez drugiego, zaczęli dzwonić po pomoc.
Wybuch w food trucku na Wyspie Młyńskiej. Są ranni
Do akcji gaśniczej na ul. Przyrzecze pojechały zastępy strażaków z JRG 1 Bydgoszcz oraz JRG 3 Bydgoszcz. Kiedy ratownicy dotarli tam, ogień trawił już cały lokal. W przyczepie gastronomicznej były butle z gazem. Akcja przebiegła sprawnie, ale lokalu nie udało się uratować, a dwie osoby z poparzeniami trafiły do szpitala.
Tragedia w Dzień Dziecka. Tata poszedł po lody, po chwili wyleciał w powietrze
Najmocniej ucierpiał 34-letni Hubert Górecki z Wałdowa Królewskiego niedaleko Bydgoszczy.
- To miał być wspaniały rodzinny dzień. Nikt z nas się nie spodziewał, że zakończy się taką tragedią - opisuje jego żona, Liwia. - W najgorszych snach nie przypuszczałam, że mój mąż ulegnie poważnemu wypadkowi, a nasze dzieci będą tego świadkami.
Całą rodziną, razem z babcią dzieci, świętowali Dzień Dziecka na Wyspie Młyńskiej. Jak co roku obchodziliśmy Dzień Dziecka. Miał być wspólny spacer, harce na placu zabaw i lody.
- Hubert od razu się zgodził i stanął w kolejce, by kupić naszym dzieciom wymarzone przysmaki. I wtedy rozpętało się piekło… - mówi pani Liwia.
W jednym z food trucków doszło do wybuchu gazu, natychmiast pojawił się ogień.
- Na oczach dzieci Hubert popchnięty kulą ognia, wyleciał w powietrze. W tamtej chwili dosłownie zabrakło mi tchu… W głowie kłębiło mi się tysiąc myśli na sekundę! Do tej pory takie drastyczne sceny widywałam tylko w filmach. Wezwałyśmy karetkę i błagałyśmy, by przyjechała jak najszybciej - opisuje pani Liwia.
Hubert Górecki ma poparzone 28 proc. ciała. Trwa zbiórkę na pompę insulinową. Stracił ją w pożarze
Na miejscu pojawiły się cztery zastępy straży pożarnej.
- Ratownicy rozcięli mężowi odzież, żeby ocenić, jak rozległe są obrażenia. Hubert stracił na chwilę przytomność. Nie da się opisać, jak bardzo się wszyscy baliśmy! Mąż został zabrany do szpitala. Był w szoku, nie wiedział, co się dzieje. Po zbadaniu okazało się, że poparzone jest 28 proc. jego ciała: głowa, twarz, ręce i nogi - mówi pani Liwia.
Trwa zbiórkę na rehabilitację i niezbędny sprzęt dla poparzonego na Wyspie Młyńskiej
Do tego wskutek wypadku pan Hubert stracił pompę insulinową. Zmaga się z cukrzycą od 13 roku życia i potrzebuje specjalistycznego sprzętu, by móc na co dzień funkcjonować.
- Po tygodniu w szpitalu Hubert wrócił do domu. Co dwa dni ma zmieniane opatrunki. Niestety, cukrzyca utrudnia gojenie się ran. Cały proces może zająć nawet kilka miesięcy, a do tego konieczna jest rehabilitacja, aby uniknąć zrostów. Przez następny rok mąż musi unikać słońca. Najtrudniejszy jest jednak brak pompy – obecnie Hubert ma tymczasową, jednak konieczny jest zakup nowego sprzętu - mówi pani Liwia.
Jego bliscy zorganizowali zbiórkę.