Titan

i

Autor: Twitter/YouTube/screen

Katastrofa

Tak wyglądały ostatnie chwile pasażerów Titana. Byli w ciemności, prawdopodobnie słuchali muzyki

2023-07-16 13:04

W niedzielę, 18 czerwca utracono kontakt z łodzią podwodną „Titan”, która od 2021 roku organizuje wycieczki do wraku słynnego Titanica. Przez parę dni szukano śladów zaginionego obiektu, a rodziny pasażerów modliły się z nadzieję, że ich bliscy nadal żyją. Jak się jednak okazało, na 105 minut po rozpoczęciu podróży na dno Atlantyku, doszło do implozji. Pasażerowie zginęli w ułamku sekundy. Jak wyglądały ostatnie chwile ich życia? O tym opowiedziała żona jednego z miliarderów znajdujących się na pokładzie. Szczegóły poniżej.

Katastrofa Titana, łodzi podwodnej firmy OceanGate

O tym, że na pokładzie „Titana” może dojść kiedyś do katastrofy, specjaliści informowali jeszcze przed 2021 rokiem, gdy ruszyła pierwsza wyprawa do wraku Titanica zorganizowana przez OceanGate. Mimo jednogłośnych obaw, szef firmy, Stockton Rush nie zdecydował się na to, by uwzględnić wskazówki i branżowe standardy wyznaczone przez ekspertów, a podwodna łódź stała się hitem wśród milionerów, których było stać na wycieczkę.

Ostatnia z nich miała miejsce w niedzielę, 18 czerwca. Jednak 105 minut po rozpoczęciu rejsu, na skutek implozji zginęli wszyscy pasażerowie: brytyjski miliarder i podróżnik Hamish Harding, pochodzący z jednej z najbogatszych pakistańskich rodzin Shahzada Dawood i jego syn Suleman, współzałożyciel OceanGate Stockton Rush oraz francuski nurek Paul-Henry Nargeolet.

Co się wydarzyło przed implozją w Titanie?

O ostatnich chwilach najbliższych, w najnowszym wywiadzie dla The New York Times opowiedziała Christine Dawood – żona Shahzada i matka Sulemana – dwóch z pięciu pasażerów. Jak podaje Onet – tuż przed wejściem na pokład, cała piątka musiała przejść dwie odprawy, a także ubrać się w ciepłe ubrania. Na nie nałożony był kombinezon.

Przed wyprawą musieli oni również przejść na dietę lekkostrawną, a także zrezygnować z kawy. Wszystko po to, by przetrwać trudne warunki panujące w głębinach oceanu. Na pokład mieli również zabrać swoją ulubioną muzykę.

Jak zaznaczyła wdowa – pasażerowie zostali poinformowani o tym, iż łódź podwodna musi oszczędzić baterie na czas włączenia reflektorów na wraku Titanica. Dlatego też większość wyprawy milionerzy mieli spędzić w ciemności. Stąd też możemy się domyślać, że w momencie implozji pasażerowie nic nie widzieli. W tym czasie prawdopodobnie słuchali swojej ulubionej, ostatniej piosenki.

Dawood poinformowała, że całość przebiegła w bardzo profesjonalny sposób, a jej mąż był podekscytowany wyprawą na dno Atlantyku.

- Potrzebował wsparcia, dodatkowej ręki, aby móc zejść po schodach w całym tym kombinezonie, ponieważ buty były bardzo niewygodne – zaznaczyła wdowa cytowana przez Onet.

Dawood była świadkiem, jak „Titan” zszedł pod wodę. Nieco ponad 1,5 godziny później otrzymała straszną wiadomość, że kontakt z łodzią został utracony. Zgodnie z pierwotnymi planami, syna Dawoodów, Sulemana nie powinno być na pokładzie. Zajął on miejsce Christine, która miała popłynąć do wraku wraz z mężem. Plany wycieczki pokrzyżowała jednak pandemia COVID-19. Gdy pojawił się nowy termin rejsu, małżeństwo uznało, że ich syn jest już na tyle dorosły, by móc zwiedzić szczątki słynnego statku.

Przypomnijmy zdanie ekspertów, którzy ocenili, że implozja, która doprowadziła do śmierci pięciu członków załogi Titana, musiała nastąpić w ułamku sekundy. Stało się to tak szybko, że mózg człowieka nie był nawet w stanie zarejestrować tego zdarzenia. Dlatego można przypuszczać, że osoby znajdujące się na pokładzie łodzi zginęły błyskawicznie i w bezbolesny sposób.

M jak miłość. Julia trafi na policję! Nieobliczalną wariatką zajmie się ten policjant