Rekordowa frekwencja poza granicami Polski
Trwa druga tura wyborów prezydenckich 2025. Polacy ruszyli do urn nie tylko w kraju, ale także za granicą. W wielu miastach świata tworzą się gigantyczne kolejki przed konsulatami i komisjami wyborczymi. Zdjęcia z Rodos, Sztokholmu czy Tokio pokazują tłumy obywateli, którzy już od wczesnych godzin porannych ustawiali się w kolejkach, by oddać swój głos.
Polonia w Southampton dopisała
Również w Wielkiej Brytanii Polonia nie zawiodła. Pan Łukasz pochodzi z Bydgoszczy. Od niedawna mieszka wraz z żoną Southampton, nadmorskiej miejscowości w Anglii. Bydgoszczanin głosował za granicą po raz pierwszy. Jak tłumaczy, cały proces – od zapisu do otrzymania karty do głosowania był niezwykle prosty.
– Portowa miejscowość Southampton to jedno z miejsc, gdzie społeczność polonijna w Zjednoczonym Królestwie jest szczególnie liczna. Do głosowania zapisywaliśmy się online poprzez stronę rządową. Procedura była wyjątkowo prosta i szybka. Zajęło to dosłownie 5 minut – relacjonuje pan Łukasz.
Głosowanie odbywało się w Klubie Polaka. Już od rana w jego okolicy można było dostrzec tłumy rodaków – tłumaczy nasz rozmówca. Polacy przychodzili w strojach z elementami narodowymi – z czerwonymi koralami, bluzkami z napisem „Polska”, biało-czerwonymi opaskami. Było patriotycznie, wzruszająco i radośnie - podsumowuje.
– Od rana w okolicy klubu widać było wielu Polaków. Na ulicach słyszeliśmy język polski. Widzieliśmy nasze polskie akcenty w ubiorze. Pracownicy komitetu byli niezwykle mili i pomocni – wspomina mieszkaniec Southampton.
To ważne, by głosować nawet z daleka. „Urna do godz. 13 była już do połowy wypełniona”
Ze względu na prognozowaną dużą frekwencję, lokal podzielono na dwie części. W każdej z nich przygotowano urny i stanowiska do głosowania.
– Głosowanie odbywało się w dwóch oddzielnych pomieszczeniach, co pozwoliło na sprawne rozłożenie liczby głosujących. Komitet wyborczy był dobrze przygotowany – pracowników było wielu, a stanowisk do głosowania wystarczająco dużo, by uniknąć kolejek. Urna z oddanymi głosami o godzinie 13.00 była już do połowy wypełniona – podkreśla pan Łukasz.
W kolejce można było usłyszeć rozmowy po polsku, poznać rodaków, nawiązać nowe relacje. Dla wielu było to nie tylko obywatelskie, ale i społeczne wydarzenie.
– Widać było wielu Polaków – rozmawiali ze sobą, znali się, jednoczyli na emigracji. Te wybory były okazją, by zobaczyć, jak liczna jest społeczność głosujących Polaków w Wielkiej Brytanii – dodaje.
Głosowanie przebiega sprawnie
Mimo dużej frekwencji, głosowanie przebiegało sprawnie.
– Głosowanie było proste, szybkie i dobrze zarządzone. Pomimo tego, że osób było sporo, wszystko szło bardzo dynamicznie i skutecznie.
Dla pana Łukasza udział w wyborach miał głębokie znaczenie.
– Uważamy, że pomimo bycia na emigracji, Polacy mają prawo decydować o tym, kto będzie rządził w ich państwie. Często to właśnie od tego zależy, czy zdecydują się wrócić do kraju ojczystego. Ważne jest, aby dbać o wartości narodowe i patriotyczne. I pamiętać o tym, że możliwość głosowania i wybrania prezydenta to przywilej, z którego nie warto rezygnować – podsumowuje pan Łukasz.