To był gorący i niespokojny wieczór na bydgoskich ulicach. Protestujący nie zgadzają się na zaostrzenie prawa aborcyjnego.
"To jest wojna" - krzyczał rozwścieczony tłum w centrum Bydgoszczy. Mieszkańcy wyszli na ulicę, by zaprotestować po decyzji Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. W godzinach szczytu bydgoszczanie zablokowali centrum miasta.
Odbiera mi się prawo do decydowania o swoim własnym ciele. Jestem zbulwersowana tą decyzją. Nie można odbierać fundamentalnego prawa człowieka kobietom. Nie chcę wychodzić na ulicę, ale jestem zmuszona. To jest rewolucja
Kobietom w proteście towarzyszyli panowie.
To jest ich rewolucja, to rewolucja kobiet, a naszym zadaniem jest je wspierać. Studiuję medycynę i nie chcę, by pacjentka patrzyła na dziecko, które urodzi się zdeformowane i umrze po pięciu minutach, Wiem, jakie to cierpienie i wiem, że to ma długotrwałe konsekwencje
Na proteście pojawili się politycy i samorządowcy - prezydent Bydgoszczy, europoseł Radosław Sikorski, wiceprezydent Bydgoszczy Mirosław Kozłowicz.
W takich sytuacjach zawsze jestem z tymi, którzy są krzywdzeni, w tym przypadku kobiety. To, co zrobił rząd PiS jest ohydne. Po nocach, siedzą w pałacach i decydują o ludzkich losach
- mówi Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy.
Mieszkańcy ruszyli z ul. Gdańskiej, dalej szli Jagiellońską, zatrzymali się na rondzie Jagiellonów, potem udali się w stronę bazyliki, wejścia blokowała policja.
W ostatnich dniach to drugi protest w Bydgoszczy. Pierwszy odbył się w piątek przy ul. Gdańskiej 10, przed siedzibą PiS.