Kamil Najdrowski studiuje administrację na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Właśnie zdobył tytuł wicemistrza Polski w Duathlonie na dystansie średnim w kategorii osób na wózkach aktywnych.
- To dystans olimpijski.
- Trzeba przebiec 10 km, rowerem pokonać 60 i znów biegiem 10.
- Pan Kamil pokonywał go po raz pierwszy, od razu z sukcesem. Zajęło mu to 3 godz. 50 min. i 53 sek
Student-sportowiec pochodzi z województwa warmińsko-mazurskiego, ale swoją przyszłość widzi w Bydgoszczy. Ma tu przyjaciół, działa w Stowarzyszeniu Siła Otwartych Serc i w samorządzie studenckim na rzecz osób z niepełnosprawnościami (jest prezesem działającego na bydgoskim uniwersytecie Zrzeszenia Studentów Niepełnosprawnych). Z myślą o nim i kilku innych osobach na UKW powstała sekcja tenisa stołowego. Pan Kamil bierze udział w rozgrywkach na poziomie mistrzostw Polski, gdzie deklasuje rywali. Żartuje, że gdy siły opadną, poświęci się tej dyscyplinie w stu procentach.
Od siedmiu lat całe serce wkłada w bieganie i jazdę na rowerze poziomym. Przygotowując się do zawodów, ćwiczy codziennie na własną rękę. Jeden trening zajmuje prawie cztery godziny.
- Lubię jeździć ścieżką rowerową do Myślęcinka i dalej do Kotomierza, tam zawracam, żeby wykręcić w sumie 60 km, potem z roweru przesiadam się na wózek i dalej trenuję - opowiada Kamil Najdrowski. - Sport daje mi poczucie wolności. Przekonanie, że sam mogę pokierować swoim życiem, bez pomocy pokonywać kolejne przeszkody. Właśnie o takim spełnieniu marzyłem, kiedy w dzieciństwie leżałem zamknięty w czterech ścianach pokoju, a każdy ruch nogą czy nawet zwykłe napięcie mięśni mogło spowodować złamanie kości - dodaje.
Treningi są wyczerpujące, ale to nic w porównaniu ze zmęczeniem, jakie powoduje żmudna, regularna, długa rehabilitacja. Kontuzje sprawiają ból, ale nie równa się on z tym, jaki od urodzenia czuje pan Kamil (dziś mówi, że i do niego da się przyzwyczaić). Ma wrodzoną łamliwość kości. Lata leczenia pozwoliły wzmocnić nogi (górną część ciała ma sprawną). Mimo to, kiedy powiedział rodzicom, że marzy o studiach w Bydgoszczy i samodzielnym mieszkaniu w akademiku, początkowo byli na nie. Mieli mnóstwo obaw. Chcieli, by kontynuował naukę w Olsztynie.
- A mnie Olsztyn kojarzył się z kolejnymi wizytami u lekarzy i pobytami w szpitalu - mówi pan Kamil. - Potrzebowałem świeżego spojrzenia na życie w nowym mieście. Jakoś ich przekonałem, ale kolejną przeprawą było poinformowanie bliskich, że chcę regularnie trenować, brać udział w obozach sportowych i mistrzostwach najwyższej rangi. Lekarz też próbował mi to wybić z głowy. Nie było łatwo. Powiedziałbym, że stoczyliśmy walkę wręcz. W końcu jakoś się udało. Rozumiem ich, zwłaszcza że na co dzień bardzo mnie wspierają. Chcieli dobrze, przekonywali mnie, bym odpuścił z troski o moje zdrowie. Perspektywa kontuzji napawa strachem i mnie, ale to nie może mnie zatrzymać w domu - dodaje.
Pan Kamil skończył Technikum Cyfrowe Procesów Graficznych, na poziomie licencjatu studiował Innowacyjność i zarządzanie sferą publiczną na UKW, w przyszłym roku będzie bronił tytułu magistra na kierunku administracja. Marzy już nie tylko o sportowych laurach, a po prostu o tym, by znaleźć pracę.
- Wstępnie się już rozglądałem i wiem, że osobom z niepełnosprawnościami nie jest łatwo na rynku pracy, ale z Bydgoszczy nie wyjadę. Sam siebie przekonałem już, że nic nie jest w stanie mnie złamać - mówi Kamil Najdrowski.