„Szept” Weroniki Mathii to drugi kryminał tej autorki na wydawniczej półce
Wiosną w księgarniach pojawił się „Szept”. To druga powieść Weroniki Mathii. 6 września ukazał się jej debiutancki kryminał „Żar”, który rozgrzał czytelników do czerwoności. Teraz wcale nie zamierzają siedzieć cicho i też prosto z mostu mówią, co myślą o nowym kryminale.
Czuć mrok, który oblepia czytelnika
- Mimo niespiesznej akcji książka wciąga od pierwszych stron, od pierwszych stron czuć napięcie i mrok, który wręcz oblepia czytelnika - pisze jedna z czytelniczek w internetowej recenzji.
Weronika Mathia przez lata była związana z Bydgoszczą, pracując jako dziennikarka. Kiedy rozmawialiśmy na krótko zanim światło dzienne ujrzał jej debiut, mówiła, że punktem wyjścia zawsze jest dla niej ofiara, że oddaje głos tym, którzy odeszli i pokazuje, jak radzą sobie z ich brakiem ci, którzy zostali. W „Szepcie” widać to chyba jeszcze wyraźniej.
Początkowo o historii, jaką autorka snuje w kilku liniach czasowych, dowiadujemy się tyle:
„Iława. Na brzegu jeziora znaleziono martwą nastolatkę. Młodsza inspektor Dominika Sajna po trzech latach przerwy ma nadzieję powrócić do wydziału kryminalnego i przyjrzeć się sprawie morderstwa Kai Dolnej. Tym bardziej, że znajomy kapelan więzienny podaje w wątpliwość winę aresztowanego Piotra Janika. Żyjący w swoim świecie wyobcowany chłopak jest łatwym celem. Ale czy to oznacza, że jest zabójcą? Jedno jest pewne: on i jego rodzina mają wiele tajemnic. Jesienią 1973 roku zaginęła ciotka Piotra, osiemnastoletnia wówczas Anna Janik. Do tej pory los dziewczyny pozostaje nieznany”.
Akcja „Szeptu” dzieje się na Pojezierzu Iławskim, tak jak akcja film „Gniazdo” kręconego przed laty na wyspie Wielka Żuława
Szybko więc wiemy także, że akcja dzieje się na Pojezierzu Iławskim. Klimat, przyroda, urok i mrok wyspy Wielka Żuława i jeziora Jeziorak są jakby tłem historii opowiadanych i przeżywanych przez bohaterów. Miejsca opisywane z dbałością o szczegół, choć nienachalnie, przestrzenie, które możemy poznawać, podróżując po Iławie i okolicach z mapą, zdają się jakby kolejną opowieścią. Może dzięki temu nawet kiedy mowa jest o krzywdzie, koszmarze, o traumach, które po latach zdają się boleć mocniej jeszcze niż wtedy, gdy powstawały, o funkcjonowaniu osób z niepełnosprawnościami, o losach ludzi wykluczonych i wyrzucanych poza nawias z powodu inności, czytelnik nie czuje się przytłoczony ciężarem zła i wciąż ma siłę szukać jego źródła. Z nadzieją, że to właśnie przyniesie ulgę.
Zaczyna się od zagadki kryminalnej, kończy na jej rozwiązaniu. Ale wcale nie o to, kto zabił, chodzi w pierwszej kolejności. Pytania brzmią: jak, dlaczego, co do tego doprowadziło
Zagadka kryminalna spaja powieść, ale właściwie nie o nią głównie tu chodzi. Opowieść jest zlepiona z ważnych, poruszających wątków obyczajowych, a historie sprzed lat zazębiają się z tym, co bohaterowie przeżywają tu i teraz. Nie ma tu jednej tragedii, jest całe jezioro szeptanych opowieści. Mimo to nie da się w tym wszystkim pogubić, bo autorka spina wszystko w logiczną całość, dopracowując każdą jej cząstkę.
Kiedy skrywane tajemnice z przeszłości niekontrolowanie wychodzą na jaw - zmieniają teraźniejszość, kiedy sekrety, przez które ludzie cierpieli latami, przestają być sekretami - bohaterowie tracą wiarę we wszystko, co znają. Kiedy okazuje się, że to, co miało zostać zakopane, zakryte, zapomniane, dochodzi do głosu, głos odzyskują ci, których zwykle nikt nie słucha. Dziecko. Niepełnosprawni. Dyskryminowani. Bo „Szept” zostaje w głowie także z powodu niesztampowych bohaterów. Czy ci, którzy wydają się źli, są źli, a ci bezbronni, na których dawno już wielu wydało wyrok na pewno niesprawiedliwie potraktowani? O ile łatwiej byłoby, gdyby zawsze wygrywało dobro, a ci, którzy krzywdzą, sami nie okazywali się najgłębiej dotkniętymi. Łatwiej, ale na pewno nie ciekawiej!