Ze wstępnych wyników sekcji zwłok i ustaleń biegłych wynika, że 48-latek zmarł z powodu wielonarządowych, rozległych obrażeń ciała, jakich doznał podczas wypadku. Potwierdzają się początkowe ustalenia prokuratora dotyczące jego okoliczności. Doszło do niego 11 maja w Fordonie przy ul. Andersa, w pobliżu ul. Bora-Komorowskiego.
Adam Lis, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz - Północ przekazał nam wtedy, że mężczyzna próbował wsiąść do ostatniego wagonu tramwaju. Najprawdopodobniej postawił stopę na schodku tak niefortunnie, że ześlizgnął się, a jego ubranie zahaczyło się i został pociągnięty przez pojazd.
Motorniczy nie miał szans, żeby zauważyć, że co się dzieje i odjechał nieświadomy, że doszło do tragedii. Ciało mężczyzny, które najprawdopodobniej było jakiś czas wleczone za pojazdem, zauważył motorniczy kolejnego składu i to on wezwał ratowników.
Śledztwo toczy się w sprawie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ale nikt nie usłyszał zarzutów.
Tragicznie zmarły bydgoszczanin był w kryzysie bezdomności. Ludzie mówią, że spędzał dużo czasu, jeżdżąc tramwajami na linii do Fordonu.