Bydgoscy strażacy zgłoszenie o pożarze dostali o godz. 3.07 26 stycznia. Ktoś mówił, że w płomieniach stoi Fabryka Lloyda. To zabytek, część dawnej hali produkcyjnej stoczni. XIX-wieczny budynek stał nad Brdą przy skrzyżowaniu ulic Fordońskiej i Kamiennej. Zostały z niego zgliszcza. Na szczęście nikt nie ucierpiał.
Prokuratura wie już, jak doszło do pożaru Fabryki Lloyda w Bydgoszczy
Prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie. Są pierwsze ustalenia.
- Otrzymaliśmy opinię biegłego z dziedziny pożarnictwa w tej sprawie - mówi prok. Adrianna Bojarska-Majchrzak z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. - Biegły stwierdził, że przyczyną tego pożaru było podpalenie. Obecnie trwają dalsze czynności dowodowe w sprawie. Przesłuchujemy świadków, w liczbie 100 osób, zapoznajemy się z monitoringiem. Zobaczymy, do czego doprowadzą te czynności - dodaje.
Śledczych zapytaliśmy też, czy udało im się odnaleźć źródło pożaru.
- Biegły wskazał miejsce, w którym doszło do podpalenia przez wylanie łatwopalnej substancji, która wpłynęła do wewnątrz i ognień rozprzestrzenił się w budynk - mówi prok. Adrianna Bojarska-Majchrzak.
Jak długo potrwa śledztwo w sprawie podpalenia Fabryki Lloyda?
Za wcześnie na wskazywanie winnego. Prokuratura ma kilka hipotez, które zamierza po kolei wykluczać w toku śledztwa, by móc wytypować sprawcę. Czynności potrwają 2-3 miesiące.