W środę prezydent Erdogan, odnosząc się do Netanjahu, powiedział, że "jego koniec nadejdzie wkrótce". Dodał, że "jeśli Izrael będzie kontynuować swoje masakry (w Strefie Gazy - PAP), na całym świecie będzie postrzegany jako państwo terrorystyczne".
W odpowiedzi Netanjahu oskarżył tureckiego prezydenta o wspieranie terroryzmu. W oświadczeniu wydanym przez swoje biuro powiedział:
- Nazywa Izrael państwem terrorystycznym, ale w swoich działaniach wspiera terror Hamasu. Sam ostrzeliwał tureckie wioski w granicach Turcji - nie przyjmiemy jego uwag.
Odniósł się w ten sposób zapewne do ataków armii tureckiej na wioski opanowane przez bojowników kurdyjskich.
- Ci, którzy przyjmują arcyterrorystów i wspierają organizacje terrorystyczne, nie powinni dawać lekcji moralności państwu Izrael - napisał z kolei na portalu X izraelski minister spraw zagranicznych Eli Cohen.
W oficjalnej odpowiedzi Ankara odrzuciła oskarżenia Netanjahu i Cohena jako "bezpodstawne". Ministerstwo spraw zagranicznych oceniło, że wypowiedzi izraelskich przywódców były reakcją na "niewygodną prawdę głoszoną przez prezydenta Erdogana".
- Nie będą w stanie zatuszować swoich zbrodni bezpodstawnymi oszczerstwami. (...) Podżegacze i sprawcy zbrodni przeciw ludzkości, które wywołały głębokie oburzenie światowej opinii publicznej, prędzej czy później zostaną osądzeni - podano w oświadczeniu tureckiego MSZ.