Potwór z Osielska koło Bydgoszczy
W 1965 roku mieszkańcy Bydgoszczy zostali wstrząśnięci pierwszym morderstwem seryjnego zabójcy z Osielska. Ofiarą stała się Zofia Ł., którą mężczyzna poznał 11 czerwca na dworcu głównym PKP. Kobieta była matką niepełnosprawnego dziecka. Nie było jej łatwo. Zarabiała przez nierząd. Dwa dni później jej nagie, brutalnie zmasakrowane ciało odnaleziono na wschód od ulicy Smukalskiej w Bydgoszczy.
Krótko później doszło do ataku na kolejną kobietę, Natalię G. Poszukiwany zgwałcił ją i okrutnie zranił kilka dni po morderstwie Zofii. Dzięki zeznaniom Natalii policja zidentyfikowała potencjalnego sprawcę i postawiła go przed sądem.
Niecały rok później doszło do kolejnych morderstwa, dokonanych w ten sam sposób. Wiadomo było, że milicja schwytała niewłaściwą osobę. Ofiara – Danuta K. (również prostytutka) była widziana 20 godzin przed śmiercią z tajemniczym mężczyzną w restauracji „Gromada”. Dzięki zeznaniom świadków udało namierzyć się mieszkańca Osielska, Stefana Rachubińskiego, który przyznał się do wszystkich zbrodni, a także do większej liczby gwałtów i prób morderstwa. Rachubiński został skazany na śmierć w 1967 roku i stracony w 1968 roku.
Morderstwo w domu Trieblerów
Po śmierci męża, Piotra, znanego przez wszystkich w Bydgoszczy rzeźbiarza i właściciela zakładu kamieniarskiego przy ul. Dworcowej, wdowa Cecylia Triebler kontynuowała prowadzenie interesu. Gdy 30 marca 1960 roku przed godz. 21 wróciła do domu przy ul. Długosza, zastała zdemolowane mieszkanie i konającą w kałuży krwi 18-letnią córkę, Gabrielę, która chwilę później zmarła. W pokoju obok znajdowały się natomiast zwłoki 14-letniego syna. Miał rozbitą czaszkę i kabel wokół szyi.
Z relacji sąsiadów, którzy słyszeli hałasy, wynikało, że do zdarzenia doszło po godz. 20. Zabójca ukradł z mieszkania futro, aparat fotograficzny i dwa zegarki, wyraźnie spiesząc się. Podejrzenia skierowano na ostatniego klienta warsztatu kamieniarskiego, 22-letniego Tadeusza R. z Warszawy, który miał umówioną wizytę o godzinie 20:30.
Po rozpoczęciu obławy, ktoś zauważył go wędrującego wzdłuż torów kolejowych w kierunku Gdańska. Tadeusz R. nie stawiał oporu i miał przy sobie skradzione przedmioty z mieszkania Trieblerów, a jego ubranie było poplamione krwią.
Dwa miesiące później odbył się proces Tadeusza R., który był ważnym wydarzeniem dla bydgoszczan. Proces trwał tylko trzy dni i zakończył się wyrokiem śmierci. Morderca był złodziejem recydywistą i kamieniarzem, który wpadł w panikę podczas napadu. Nie spodziewał się, że w mieszkaniu będą dzieci. Sąd Najwyższy utrzymał wyrok, a Rada Państwa odmówiła łaski. Tadeusz R. został stracony dwa miesiące później.
Na pogrzebie dzieci Trieblerów zjawiły się tłumy, a o sprawie prasa rozpisywała się codziennie. MZK musiało podstawić dodatkowe autobusy na Błonie, gdzie odbywał się pogrzeb, gdyż takie było oblężenie.
Morderstwo w mieszkaniu przy ul. Żmudzkiej. Sprawę rozwiązano po 20 latach
W 1994 roku w wieżowcu przy ulicy Żmudzkiej w Bydgoszczy odkryto ciało Joanny Sandeckiej, która padła ofiarą morderstwa. Znaleziono na niej liczne rany kłute, jednak brak było śladów włamania do mieszkania. To sugerowało, że mogła znać swojego zabójcę. Jej ciało znalazł narzeczony. Śmierć nastąpiła wskutek wykrwawienia, a czas zgonu określono na 12 do 8 godzin przed oględzinami. Pomimo długiego śledztwa policji nie udało się znaleźć sprawcy… do czasu.
Sprawa odżyła w 2014 roku dzięki odciskowi palca znalezionemu 20 lat wcześniej na miejscu zbrodni, a konkretnie na wtyczce kabla telefonicznego. Śledczy przyjrzeli się ponownie zeznaniom świadków i przeprowadzili nowe badania przy użyciu technologii, których w latach 90. jeszcze nie znano. Odcisk palca wskazywał na sąsiada denatki, Sławomira G., co skłoniło śledczych do ponownego zainteresowania się jego osobą.
Rozbieżności w zeznaniach Sławomira G. oraz innego sąsiada przyciągnęły uwagę śledczych, zwłaszcza że nie pokrywały się one z wcześniejszymi relacjami. Po pokazaniu mu obciążającego materiału dowodowego, mężczyzna przyznał się do winy, twierdząc, że doszło między nimi do szarpaniny, a kobieta miała nożyczki w dłoniach.
Śledczy i psycholodzy ustalili, że mężczyzna zabił Joannę z powodu nieodwzajemnionego uczucia. Kobieta miała narzeczonego, planowała ślub. W piwnicy Sławomira G. znaleziono „ołtarz” utworzony ze zdjęć Joanny, co potwierdziło jego obsesję na punkcie kobiety, choć w ciągu 20 lat zdążył się ożenić i założyć rodzinę. W 2015 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy skazał Sławomira G. na 15 lat więzienia.
Mordercy sześciu kobiet prawdopodobnie nigdy nie odnaleziono. To najbardziej tajemnicza zbrodnia w historii Bydgoszczy
W 1923 roku w Osielsku znaleziono martwą Bronisławę K. To był początek serii brutalnych morderstw młodych kobiet w regionie. Bronisława miała poderżnięte gardło. Sprawa stała się głośna, a miesiąc później kolejna ofiara, Maria W., została znaleziona w Złotnikach Kujawskich. Jak odkryła policja - zabójca wykorzystywał ogłoszenia prasowe, aby zwabić swoje ofiary.
Marię spotkał w kawiarni w Bydgoszczy i zabrał do Złotnik Kujawskich, pod pretekstem pracy jako guwernantka. Tak przed podróżą Maria opowiedziała przyjaciółce. Zamordował ją jednak już na stacji kolejowej. Niebawem w Wałdowie znaleziono kolejne zwłoki, co doprowadziło do przełomu w śledztwie. Świadkowie widzieli podejrzanego mężczyznę przy jednej z ofiar. Mordercą podejrzewanym o te zbrodnie miał być Jan vel Franciszek Lange, poszukiwany listem gończym w całym kraju za inne morderstwa.
Jego aresztowanie nastąpiło w Gnieźnie. Langemu postawiono zarzuty, m.in. za morderstwo żony. Mimo szeroko zakrojonego śledztwa, nie udało się jednoznacznie powiązać go z morderstwami w Bydgoszczy. Istniały rozbieżności, np. w motywacji - Langemu zarzucano morderstwa dla zysków, podczas gdy ofiary z Bydgoszczy miały przy sobie pieniądze. Co więcej, Lange przyznał się do niejednej zbrodni, jednak nie do mordu na bydgoszczankach. Mężczyzna został skazany na śmierć, a następnie karę zamieniono na dożywocie.
Po aresztowaniu Langa, nie zaobserwowano więcej zbrodni na kobietach w Bydgoszczy. Niektórzy spekulowali, czy Lange był rzeczywistym sprawcą wszystkich morderstw, a może za zbrodniami stała inna osoba. Ostatecznie, ta krwawa seria morderstw pozostaje jedną z najbardziej tajemniczych spraw kryminalnych w historii Bydgoszczy.