Pracownicy kolei wrócili do pracy po kilkudziesięciu latach. Wpadli w odwiedziny, zobaczyć zabytkowy gmach. "Myślałam, że jestem w Procesie Kafki i ktoś mnie oskarży!"

2025-11-07 14:45

Wzruszeni dawni pracownicy kolei wrócili do pracy, a konkretnie do siedziby Dyrekcji Pruskiej Koeli Wschodniej w Bydgoszczy - wyjątkowego, zabytkowego gmachu, który wkrótce zostanie odrestaurowany i stanie się hotelem. - Pamiętam mój pierwszy dzień, kiedy przyszłam tu szukać pracy i złożyć dokumenty po studiach. Jestem z wykształcenia filologiem, więc gdy zobaczyłam te wszystkie brązowe drzwi, jedno za drugim, i niekończące się korytarze, pomyślałam: „Jezus Maria, jestem w procesie Kafki! Zaraz ktoś mnie o coś oskarży.” Trzeba było czasu, żeby oswoić ten budynek.

Dawna siedziba Dyrekcji Pruskiej Kolei Wschodniej w Bydgoszczy.

i

Autor: Dorota Witt
  • Gmach dawnej Dyrekcji Kolei Wschodnich, ukończony w 1888 roku, został wzniesiony na podstawie projektu biura Martin P. Gropius & Heino Schmieden, który następnie zmodyfikował inspektor budowlany Bergman.
  • Budynek wyróżnia się okazałymi elewacjami w stylu niderlandzkiego manieryzmu – z czerwonej cegły zestawionej z jasnym, bogato rzeźbionym detalem z piaskowca, co nadaje mu wyjątkowy charakter i elegancję.

BYLOT i Grupa Konkret zapraszają do zabytkowego gmachu przy ul. Dworcowej

Majestatyczny gmach Dyrekcji Pruskiej Kolei Wschodniej przy ul. Dworcowej w Bydgoszczy był niedostępny przez ostatnie lata. Niedawno zmienił właściciela i za ponad 2 lata w odrestaurowanym budynku ma powstać hotel. Wcześniej jednak Grupa Konkret udostępnia okazały budynek zwiedzającym i wspólnie z Bydgoską Lokalną Organizacją Turystyczną zaprasza na spacery. Chętni ustawiają się w kolejce. Specjalnie przeszkoleni przewodnicy opowiedzieli już o tym miejscu ponad 200 osobom.

Dawni pracownicy kolei zwiedzili z przewodnikiem Gmach dawnej Dyrekcji Kolei Wschodnich

Niedawno do gmachu zaproszono pracowników kolei, którzy lata temu spędzili często długie lata przy Dworcowej 63. Historię obiektu poznawali, mając na podorędziu swoje, często osobiste opowieści. Podzieli się nimi z nami.

- Pracowałam tu przez wiele lat i miałam przyjemność pracować z wieloma wspaniałymi ludźmi. To już dawno temu, bo – jeśli dobrze pamiętam – od około 2011 roku budynek jest całkowicie nieczynny. Wcześniej jednak mieściły się tu różne działy, z którymi trzeba było współpracować, przychodzić, załatwiać rozmaite sprawy. Dla mnie zawsze ważny był prestiż tego miejsca i rola, jaką odgrywało. Pracowali tu ludzie z pasją, z wizją kolejnictwa – to było naprawdę wyjątkowe. Zawsze uważałam, że jeśli ktoś wykonuje swoją pracę z zaangażowaniem i sercem, to zostawia po sobie cząstkę siebie. Dlatego dziś, po latach, będąc tu znowu, czuję ogromne wzruszenie. To naprawdę piękne - mówi Wioleta Jurkowska.

To niezwykły budynek.

- Mam tu ulubione miejsca, przede wszystkim piwnicę – tam pracowałam przez krótki czas, ale mam z tym miejscem bardzo miłe wspomnienia. Poza tym wszystkie korytarze były mi bliskie. Sala 200 również – to tam, jako młoda dziewczyna, miałam zaszczyt trzymać tacę z odznaczeniami podczas uroczystości. Po latach zawsze było mi żal, gdy przechodziłam obok pustego, zniszczonego budynku. Dlatego teraz ogromnie się cieszę, słysząc, że wszyscy są zadowoleni, że ten obiekt zostanie odrestaurowany i znów wróci tu życie. Kiedyś tu naprawdę tętniło życie – nigdy nie było cicho. Po korytarzach krążyli ludzie, słychać było rozmowy, śmiech, głosy. Nawet dziś czuję ducha tamtych lat, jakby to wszystko wciąż tu było - dodaje Wioleta Jurkowska.

Kiedy weszłam tu po raz pierwszy, pomyślała, że jestem w "Procesie" Kafki i ktoś mnie zaraz zamknie

Gąszcz korytarzy robi wrażenie, a uwagę przyciągają wyjątkowe schody.

- Pamiętam mój pierwszy dzień, kiedy przyszłam tu szukać pracy i złożyć dokumenty po studiach. Jestem z wykształcenia filologiem, więc gdy zobaczyłam te wszystkie brązowe drzwi, jedno za drugim, i niekończące się korytarze, pomyślałam: „Jezus Maria, jestem w procesie Kafki! Zaraz ktoś mnie o coś oskarży.”  Trzeba było czasu, żeby oswoić ten budynek, zrozumieć jego układ i przestać się gubić. Przez pierwszy miesiąc naprawdę często błądziłam po korytarzach, wchodziłam nie tam, gdzie trzeba. Ale potem już poszło. Zaczęłam tu pracować jako zwykły urzędnik — to było moje pierwsze miejsce pracy po studiach. Początkowo byłam referendarzem, a dość szybko awansowałam. Skończyłam jako dyrektor ds. rozliczeń międzynarodowych pasażerskich, pracując już wtedy dla Przewozów Regionalnych, bo właśnie tam trafiła nasza jednostka - opisuje była pracownica kolei. - Później kontynuowałam pracę w innej lokalizacji, już dla PKP Intercity – czyli innego przewoźnika, który przejął te funkcje. Zaczęłam w 1990 roku, a pracowałam tutaj do 2007 roku. Potem nas przeniesiono w ramach restrukturyzacji i podziału kolei. Zaczynałyśmy z koleżanką jako pracownice Polskich Kolei Państwowych, a kończyłyśmy jako pracownice PKP Intercity. 

Budynek i dawniej, i dziś budzi respekt!

- Pamiętam, że kiedy przyszłam pierwszy raz złożyć podanie o pracę, tak mnie te korytarze zakręciły, że… poddałam się i wyszłam, bo nie mogłam znaleźć właściwego pokoju. Przyszłam więc drugiego dnia — i wtedy już znalazłam. Pokój. I pracę też - opisuje inna ze zwiedzających. 

Sala 200. Do dziś budzi podziw!

Zwiedzający gmach o latach dawni pracownicy kolei wyczekują jednego - przejścia przez próg pięknych, drewnianych drzwi sali 200. 

– Ta sala była naprawdę piękna. Tyle się tu działo! Odbywały się wszystkie świąteczne spotkania dla dzieci – choinkowe bale z tańcami i zabawami. Pamiętam, jak moja córeczka była na takim pierwszym balu… to już trzydzieści lat temu, ale mam to w oczach jak dziś - opisuje jedna ze zwiedzających. - Były też uroczystości oficjalne – między innymi na 85-lecie dyrekcji. Właśnie wtedy zostałam odznaczona odznaką resortową Zasłużony Kolejarz. Byłam bardzo dumna. Razem ze mną wyróżniono wtedy wiele koleżanek z innych działów – było nas naprawdę mnóstwo. To była wielka uroczystość. Organizowaliśmy tu też imprezy pożegnalne dla pracowników. Jedna z nich szczególnie zapadła mi w pamięć – była bardzo zabawna. W naszym dziale pracowały same kobiety, ani jednego mężczyzny. Dziewczyny zastanawiały się, co będzie do jedzenia i jak to wszystko zorganizować. A ja… wypożyczyłam smoking, krótko ścięłam włosy i poszłam obsługiwać kolację jako „kelner”. Dyrektor, pan Szklarski, zapytał wtedy: – A wyście tego kelnera z Hotelu pod Orłem wzięły? Śmiechu było co niemiara, a potem – tańce. Każda chciała ze mną tańczyć! Cudowne wspomnienia - dodaje.

Szczęściarze mogli bywać w tej sali jeszcze zanim stali się pracownikami kolei.

- Pierwszy raz byłam w tej sali mając osiemnaście lat – jeszcze zanim zaczęłam tu pracować. Siedziałam wtedy przy okrągłym stoliku z chłopakiem. Nie przypuszczałam, że kiedyś tu wrócę jako pracownica. Sala była wtedy pięknie przystrojona, bo to był karnawał – wszystko błyszczało. Kiedy później tu pracowałam, czułam dumę, że już znam to miejsce - opisuje kolejna z dawnych pracownic. 

Bydgoscy kolejarze słynęli z pracowitości. Jak się bawili, to też na całego! 

Budynek po latach odwiedził też Henryk Szklarski, przed laty dyrektor tego miejsca. 

 – Wspomnienia wróciły od razu - mówi Henryk Szklarski. - Dziś wydaje mi się, że ta sala jest o wiele mniejsza, niż ją zapamiętałem. W mojej pamięci pozostała jako ogromne pomieszczenie. Stały tu na stałe trzy rzędy długich stołów, a po obu stronach ustawiono krzesła. W czasie zebrań gromadziło się tu ponad sto osób. Sala nie była klimatyzowana, więc bywało gorąco – nie tylko z powodu emocji towarzyszących obradom, ale też z powodu wysokich temperatur na zewnątrz.

Odbywały się tu wszystkie narady służbowe. Nie zawsze należały do przyjemnych – często dotyczyły trudnych tematów, zwłaszcza transportu węgla ze Śląska na wybrzeże. W tej sali odbywały się spotkania z naczelnikami stacji – na naszym obszarze było ich ponad sto. Na czele każdej stacji stał naczelnik, a narady z nimi organizowano raz w miesiącu. Nie zawsze przebiegały one w miłej atmosferze, ale sala ta zapisała się w moich wspomnieniach nie tylko jako miejsce pracy.

Były tu także chwile radości. Odbywały się bale sylwestrowe, koncerty, uroczystości. Pamiętam wspaniały występ artystów z Opery Nova – wówczas budynek opery był jeszcze w stanie surowym, więc artyści chętnie korzystali z zaproszeń. Wśród wykonawców był pan Staśniński. Za tymi drzwiami, tuż obok, artyści przebierali się i przygotowywali do występu.

W tej sali organizowaliśmy też spotkania z jubilatami, z pracownikami odchodzącymi na emeryturę czy z okazji Dnia Kobiet. Staraliśmy się, by oprócz surowej dyscypliny pracy panowała tu także serdeczna atmosfera. To miejsce było znane z tego, że słowo dane – przyrzeczenie czy decyzja – zawsze było dotrzymywane.

Bydgoscy kolejarze słynęli z rzetelności i porządku. Nie chcę się odwoływać do bardzo odległej historii, ale coś w tym rzeczywiście jest – tak o nas mówiono. Ten sposób pracy mieliśmy we krwi. Ja sam pochodzę z Wielkopolski, więc łatwo było mi się w to wpisać, bo i tam obowiązywały podobne zasady – gdy pracujemy, to robimy to uczciwie. A gdy się bawimy - też uczciwie! - podkreśla dawny dyrektor.

Bieg Urodzinowy Kanału Bydgoskiego im. Leonarda Pietraszaka
Ch czy H? Jak napiszesz ten wyraz?
Pytanie 1 z 20
Wskaż poprawną pisownię: