Chłopca do szpitala zabrała 21-letnia matka. Nie miał na ciele innych obrażeń, a kobieta najwyraźniej przekonała lekarzy, że w jej domu wszystko jest w porządku, a dziecko po prostu upadło. Nie zawiadomili policji. Zrobiła to babcia dziecka. Po wyjściu ze szpitala to do niej swoje kroki skierowała matka z rocznym synem. Jak tłumaczy prokurator, babcia zrobiła to, bo miała dużą wiedzę o tym, jak wygląda życie córki i wnuka.
- Zatrzymaliśmy obie osoby, które były w mieszkaniu, kiedy chłopiec doznał urazu: 21-letnią matkę dziecka i jej 29-letniego konkubenta – mówi Dariusz Bebyn z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. - Dziecko trafiło wtedy pod opiekę babci. Teraz jest bezpieczne, a jego stan jest dobry – dodaje.
Policjanci i prokurator przesłuchali świadków oraz przeszukali mieszkanie rodziny w Śródmieściu.
Marcin K. usłyszał trzy zarzuty. Dwa dotyczą znęcania nad dzieckiem i jego matką (co najmniej przez miesiąc). Grozi za to do 8 lat więzienia, ale mężczyzna był już za to karany i będzie odpowiadał jako recydywista, więc może trafić za kratki nawet na 12 lat. Trzeci zarzut dotyczy posiadania niedozwolonych substancji. W mieszkaniu miał amfetaminę.
- Podejrzany został przesłuchany. Nie przyznał się – mówi Dariusz Bebyn. - To zapewne przyjęta przez niego linia obrony. 19 maja skierowaliśmy wniosek do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy o zastosowaniu wobec niego tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy – dodaje.
Roczny chłopiec z Bydgoszczy doznało krzywdy we własnym domu w momencie, kiedy przez Polskę przetacza się dyskusja o przemocy wobec dzieci po tragedii w Częstochowie, gdzie zmarł mały Kamil. 8-latek doświadczył niewyobrażalnego cierpienia. Był katowany przez ojczyma. Przez ponad miesiąc walczył o życie w szpitalu. Lekarzom nie udało się go uratować. Bezpośrednią przyczyną śmierci była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.