Jak podały szwedzkie media - pod powierzchnią Morza Bałtyckiego doszło do dwóch silnych eksplozji. W poniedziałek, na tym samym obszarze silne eksplozje zarejestrowały również Duńskie stacje pomiarowe. Miejsce, w którym doszło do wycieków badają również niemieckie służby.
Wycieki z gazociągów Nord Stream 1 i 2 uważane są za sabotaż i celowe ataki. Służby sprawdzają m.in. czy do działań nie użyto łodzi podwodnych.
Głos w sprawie ostatnich wydarzeń, do których doszło na Morzu Bałtyckim zabrał Minister Spraw Sewnętrznych Łotwy - Kristaps Eklons. Polityk podkreśla, że obecnie odpowiednie służby nie mają informacji stanowiącej podstawę do ogłoszenia podwyższonego poziomu zagrożenia terrorystycznego w kraju.
Nie oznacza to, że można pozostać obojętnym wobec tego, co miało miejsce. Premier Łotwy – Kriszjanis Karinsz podkreśla, że należy zapobiec możliwym zagrożeniom dla łotewskiej infrastruktury krytycznej, w szczególności systemu energetycznego. W związku z tym, łotewskie służby podejmują odpowiednie działania.
Rosja, uszkadzając gazociąg Nord Stream, rozpoczęła nową fazę agresji – takie zdanie ma natomiast prezydent Łotwy - Egils Levits. Dodał również, że NATO jest na to przygotowane i już trwają "odpowiednie konsultacje" poświęcone tej kwestii. Zapewnił, że łotewskie służby bezpieczeństwa są gotowe, by zapobiegać wszelkim zagrożeniom.
W sprawie wypowiedział się również szef MSZ Edgars Rinkeviczs.
- Sabotaż wobec gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2 powinien być zaklasyfikowany jako najpoważniejszy incydent w kwestii bezpieczeństwa i środowiska w Morzu Bałtyckim – informuje Edgars Rinkeviczs, szef MSZ. - Wygląda na to, że wkraczamy w nowe stadium wojny hybrydowej.
PAP