39-latek z Warszawy przyjechał na włam do Świecia. Upatrzył sobie sklep jubilerski przy ul. Klasztornej. 1 czerwca wparował do niego krótko przed zamknięciem, ok. godz. 16.30. Odepchnął jedną ze sprzedawczyń i sięgnął za ladę. Zgarnął złote łańcuszki warte 6 tys. zł i uciekł.
- Zgłaszający podał szczegółowy rysopis sprawcy napadu - mówi mł. asp. Damian Ejankowski z KPP w Świeciu. - Policjanci natychmiast rozpoczęli poszukiwania - dodaje.
Po dwóch godzinach złodziej niemal sam wpadł w ręce funkcjonariuszy.
Do dyżurnego zadzwonił kierowca, który zauważył mężczyznę leżącego na poboczu drogi w Świętem oddalonym o 13 km od Świecia. Nie ruszał się, nie reagował na wołanie. Wyglądało na to, że ktoś go wcześniej potrącił.
Na miejsce pojechali policjanci z drogówki. Szybko się zorientowali, że mężczyzna po prostu zasnął. Skojarzyli go z rysopisem przekazanym przez jubilera.
Mężczyzna został zatrzymany, usłyszał zarzut rozboju. Nie pierwszy raz. To recydywista skazywany wcześniej na kary więzienia za podobne przestępstwa. Skradzione łańcuszki wróciły do właściciela sklepu.
- Sąd zdecydował o jego aresztowaniu na dwa miesiące.
- Za rozbój kodeks karny przewiduje karę od 2 do 12 lat więzienia, ale recydywiście grozi wyższy wyrok.
- 39-latek jest w kryzysie bezdomności. Utrzymuje się z kradzieży i dorywczych prac, łapie się ich w różnych miejscach kraju.