Zima stulecia. Zaczął intensywnie padać śnieg, zerwał się silny wiatr
W nocy z 30 na 31 grudnia 1978 roku Polskę nawiedziła gwałtowna zmiana pogody (choć pierwsze silne opady miały miejsce już dzień wcześniej), a tamten Sylwester przeszedł do historii jako początek tzw. zimy stulecia.
Rekordowo dużo śniegu spadło w Suwałkach (84 cm, 16 lutego), Łodzi (78 cm, 2 lutego), Warszawie (70 cm, 31 stycznia), Chojnicach (60 cm, 19 lutego), Szczecinie (53 cm, 19 lutego), Kole (46 cm, 26 lutego), Kielcach (39 cm, 2 lutego) i Poznaniu (29 cm, 20 lutego).
Zima była wyjątkowo śnieżna i mroźna, ale to właśnie tej nocy śnieżyca sparaliżowała cały kraj. Władze kolejnych województw zaczęły ogłaszać stan klęski żywiołowej. Na drogach, w fabrykach, urzędach i instytucjach zapanował całkowity paraliż. To, że wielu ludzi zapamiętało tę noc z przełomu lat na całe życie, wynikało z gwałtowności i nagłości, z jaką wszystko się wydarzyło.
Zima stulecia w Bydgoszczy. To działo się w Sylwestra 1978 roku
W Bydgoszczy, podobnie jak w innych regionach kraju, sytuacja była dramatyczna. Intensywne opady śniegu w połączeniu z porywistym wiatrem doprowadziły do powstawania ogromnych zasp.
- Miejscami było tak, że śniegowe zaspy piętrzyły się na wysokość kilku metrów, śnieg zasypał okna na parterze - wspomina pan Henryk, bydgoszczanin. W czaie zimy stulecia miał 15 lat.
Autobusu jeździły tylko w tunelach. Tramwaje nie jeździły wcale
Wielkim problemem były zasypane drogi. Nie tylko prywatne auta i samochody służb miały problemy z poruszaniem się po mieście. W Bydgoszczy stanęła komunikacja publiczna, zamiast tramwajem czy autobusem, ludzie musieli przedzierać się przez zaspy pieszo.
- Gdy oczywiście opady zelżały i było to w ogóle możliwe. Problemem był brak prądu, zwłaszcza na początku. Na szczęście lodówki potrzebne nie były - żartuje dziś nasz rozmówca. - Wtedy, jako dzieciak, bałem się, bo nie wiedziałem, co nas czeka w kolejnych dniach. Teraz wspominam tamtego Sylwestra dalej z pewną bojaźnią, ale jednak ciepło. Sylwestrową noc spędziliśmy w dużym gronie. Zebraliśmy się u sąsiadów na piętrze. Byli tam chyba wszyscy z całej kamienicy, którzy nie dotarli na swoje domówki czy inne party. Graliśmy w karty przy świeczkach, gadaliśmy - dodaje.
Pan Henryk opowiada, że gdy śnieżyca ustała, zaczęło się wielkie odśnieżanie. Pamięta, że w to też angażowali się wszyscy sąsiedzi.
- Ojciec i starszy braty nie szli do pracy, bo zakłady były pozamykane, więc odśnieżaliśmy ulice - opowiada.
Podbydgoskie wsie odcięte od świata przez zimę stulecia
W niektórych rejonach Bydgoszczy, ale też na okolicznych wsiach prądu nie było dłużej. Podbydgoskie miejscowości, zwłaszcza te najmniejsze, były niejako odcięte od świata, bo komunikacja kolejowa też była sparaliżowana, a autobusu jeździły tylko, jeśli udało się zrobić tunel w zasypanej drodze.
- Zaspy 5-metrowe, szkoły zamknięte, mróz straszny - wspomina pani Bożena. - Ulica do Ostromecka miała 20 cm ubitego śniegu, na łyżwach jeździliśmy do Ostromecka. Problem z zaopatrzeniem oczywiście też był, przerwy w dostawie prądu także. Na łąkach przy Wiśle leżały bardzo grube kry lodowe aż po wody ostromeckie - dodaje.
Linie energetyczne zrywał wiatr, kable nie wytrzymywały też ciężaru śniegu. Usuwanie skutków burzy śnieżnej trwało długo. Włączyło się w to wojsko ze swoim sprzętem, m.in. spycharkami, ciężarówkami. Nie tylko bydgoszczanie, ale też służby na taką sytuację gotowe nie były. W kolejnych dniach wcale nie było lepiej. Wszyscy, którzy dotarli do sklepów, ustawiali się w kolejkach, a o towar nie było łatwo przez problemy na drogach (niektóre były nieprzejezdne nawet kilka dni). Także dostawy węgla były utrudnione, co powodowało problemy z ogrzewaniem i dostępem do ciepłej wody w mieście.
Wyzwaniem były zakłócenie pracy szpitali, przychodni, ale też ograniczenia w funkcjonowaniu przedsiębiorstw (ówczesne władze decydowały o wstrzymaniu pracy w zakładach).
Najbardziej oświetlony dom w Polsce jest w Bydgoszczy. Za tymi świątecznymi lampkami stoi wzruszająca historia. Zobaczcie zdjęcia