- Sprawę tragicznej śmierci 47-letniego bydgoszczanina bada prokuratura. Mężczyzna zmarł w szpitalu po policyjnej interwencji.
- Sprawę bada prokuratura, którą policjanci powiadomili od razu po zdarzeniu.
- Przebieg interwencji będzie też skontrolowany w ramach wewnętrznego postępowania.
- Zbadają go policjanci Wydziału Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, Biura Kontroli Komendy Głównej Policji, a także Biura Spraw Wewnętrznych Policji.
- Już teraz jednak policjanci przekonują, że wszystko działo się zgodnie z procedurami.
Prokurator przesłuchał medyków i rodziców zmarłego 47-latka z Bydgoszczy
Większość świadków została już przesłuchana przez prokuratora - to medycy i rodzice zmarłego 47-latka.
- Przesłuchania policjantów odbędą się, kiedy prokurator pozna wstępne wyniki sekcji zwłok mężczyzny, a ta zaplanowana jest na piątkowy ranek (24 października 2025 roku). Prokurator będzie obecny przy sekcji - Agnieszka Adamska-Okońska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Jest wideo z użycia paralizatora
Policjanci nie byli wyposażeni w kamery. Prokuratura dysponuje dowodem w postaci zapisu z paralizatora, to fragmentaryczne, kilkusekundowe nagranie.
- Na podstawie tego obrazu nie wynika jak na razie, żeby doszło do przekroczenia uprawnień czy naruszenia procedur przez policjantów - zastrzega Agnieszka Adamska-Okońska.
Jak doszło do śmierci 47-latka po interwencji policji?
W poniedziałek, 20 października 2025 roku, około godziny 17, rodzice 47-latka wezwali pogotowie, ponieważ mężczyzna był pobudzony i agresywny. Ratownicy nie mogli go uspokoić ani udzielić mu pomocy, więc poprosili o wsparcie policję.
Policjanci ustalili, że mężczyzna miał problemy psychiczne, groził domownikom i ratownikom oraz uderzył jednego z nich w twarz. Rodzina i ratownicy zamknęli go w pokoju, jednak po otwarciu drzwi ruszył w kierunku funkcjonariuszy, nie reagując na wezwania do spokoju. Policjanci użyli gazu pieprzowego, ale nie przyniosło to efektu.
Mężczyzna zaatakował funkcjonariusza, a próby obezwładnienia go siłą fizyczną przez policjantkę i ratownika nie powiodły się. Dopiero trzykrotne użycie paralizatora umożliwiło założenie kajdanek na ręce trzymane z przodu. Po uspokojeniu mężczyzny kajdanki przeniesiono na ręce trzymane z tyłu, a ratownik podał mu środek uspokajający i ułożył w pozycji bocznej.
Po kilku minutach zauważono, że przestał oddychać. Policjanci zdjęli kajdanki, a ratownicy rozpoczęli resuscytację. Mężczyznę podłączono do specjalistycznego sprzętu i przewieziono do szpitala, gdzie o godzinie 18.45 stwierdzono jego zgon.