Ile zarabia początkujący kierowca autobusu i motorniczy tramwaju w Bydgoszczy?
Kierowcy spółki MZK w Bydgoszczy mówią wprost: z powodu braku pieniędzy, nie ma kto wozić ludzi. Kolejni odchodzą, bo praca jest wymagająca, a pensja niska (podstawowa wypłata to 4 tys. zł na rękę). Pozostali biorą nadgodziny, a kryzys się pogłębia. Już w sierpniu w rozmowach z nami kierowcy MZK ostrzegali, że będzie tylko gorzej.
Kierowcy MZK w Bydgoszczy już latem 2024 roku ostrzegali, że sytuacja jest krytyczna. Brakuje kierowców, motorniczych. Ci, co są, muszą brać ogromną liczbę nadgodzin
- Niektórzy praktycznie mijają się ze swoimi bliskimi. Dzieci nie widzą ojców tygodniami, bo kierowcy wstają o 1.30, żeby wyjechać bladym świtem w trasę. Pracują po 9-10 godzin, wracają padnięci i od razu muszą iść spać, żeby wypocząć przed kolejnym długim dniem. W weekendy, jeśli są wolne, dzieci kolegów mówią: Tatuś wrócił z delegacji. A kobiety - motornicze, pracujące na ranną zmianę mają chyba jeszcze trudniej. Brakuje kierowców, a pensja, jaką proponuje MZK, nie skusi nowych. Ludzie mają pozawieszane urlopy, niekiedy są wzywani do pracy z wolnego. Prosi się nas, byśmy nie brali urlopów na żądanie, bo nagła nieobecność jednego z nas dezorganizuje pracę całego zespołu. Godzimy się, wiemy, jaka jest sytuacja. Ale jak długo można tak ciągnąć? - mówił nam pod koniec wakacji Andrzej Arndt, szef Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej RP w Bydgoszczy.
W 2024 roku kierowcy i motorniczowie MZK w Bydgoszczy nie dostaną podwyżek
We wrześniu znów zapytaliśmy kierowców MZK, co się dzieje w ich sprawie. Wtedy w piśmie do bydgoskich radnych związkowcy zaznaczyli, że MZK nie jest już w stanie stabilnie wykonywać nałożonych na nią obowiązków zbiorowego transportu miejskiego, a jakość wykonywanych usług przewozowych znacznie się obniżyła (przez braki kadrowe). Kierowcy doczekali się reakcji miasta - zaplanowano audyt w spółce, by przyjrzeć się wydatkom. Jasne jest jednak, że do końca roku na żadne podwyżki nie mają co liczyć.
Sytuacja w spółce MZK w Bydgoszczy w październiku 2024 roku
Jaka jest teraz sytuacja w MZK Bydgoszcz?
- W ubiegłym roku w tym czasie mieliśmy wyrobionych 55 tys. nadgodzin, a w tym na ten moment mamy już 65 tys. nadgodzin. Kończy się limit dopuszczalnej liczby nadgodzin zapisany w regulaminie pracy. Już zaczęły się rozmowy zarządu spółki, by związki wyraziły zgodę na zwiększenie limitu, który przewiduje kodeks, a to tylko dlatego, że brakuje kierowców i motorniczych - mówi nam Andrzej Arndt, szef Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w Bydgoszczy. Zapytaliśmy też, czy istnieje widmo strajku w komunikacji miejskiej.
Czy w Bydgoszczy będzie strajk kierowców autobusów i motorniczych?
Czy nad bydgoszczanami i bydgoszczankami, którzy codziennie dojeżdżają do pracy czy szkoły autobusami i tramwajami ciąży widmo strajku kierowców oraz motorniczych? Wszyscy pamiętamy komunikacyjny paraliż wywołany buntem pracowników spółki sprzed dwóch lat. I nikt nie chce powtórki. Co na to związkowcy?
- To ostateczność, by taki strajk przeprowadzić. Jako organizacje związkowe musimy spełnić określone warunki, by mogło dojść do najostrzejszej formy protestu. Uciekamy od tego. Poprzedni bunt pracowników w 2022 roku, który trwał prawie dwa tygodnie, spowodował, że ucierpieli mieszkańcy miasta, a władze nic sobie - w naszym przekonaniu - z tego nie robiły - mówi Andrzej Arndt.
Receptą na kryzys zdaniem MZK w Bydgoszczy są.... dodatkowe nadgodziny.
- Problem jest realny, bo faktycznie limity nadgodzin się kończą, ale chcę podkreślić: kończą się w grupie osób zainteresowanych wypracowywaniem nadgodzin. Wśród pracowników są i tacy, którzy cenią sobie swój wolny czas i tacy, którzy chętnie dorabiają. W tej drugiej grupie wyszła oddolna inicjatywa, by zwiększyć poziom z 260 nadgodzin w skali roku do 375. Jeżeli uda nam się to zrealizować, pasażerowie powinni być spokojni. Chęć zwiększenia limitu nadgodzin może złagodzić sytuację - mówi Piotr Bojar, prezes MZK w Bydgoszczy.
Strajk pracowników MZK w Bydgoszczy. Tak to wyglądało w 2022 roku - zdjęcia.