ludzie z pasją

Bydgoszczanka bije kolejne rekordy Guinnessa. „Kiedy płynę w lodowatej wodzie, mam w głowie hiszpańskie rytmy” [ZDJĘCIA]

Hanna Bakuniak z Bydgoszczy specjalizuje się w pływaniu w lodowatej wodzie i na wodach otwartych. Bije w tych dyscyplinach kolejne rekordy Guinnessa i zdobywa tytuły, jakich nie miał wcześniej nikt w Polsce, m.in. Iron IceWoman. Nocą przepłynęła wpław 34 km w oceanie, zdobywając kanał Catalina, jedną z siedmiu przepraw zaliczanych do Korony Oceanów. Teraz przekazuje najmłodszym bydgoszczanom pasję do pływania artystycznego i uczy pływać. - Niestety bardzo brakuje nam świadomości tego, co w wodzie może się wydarzyć - mówi.

Bydgoszczanka Hanna Bakuniak bije rekordy Guinnessa w lodowym pływaniu

Hanna Bakuniak z Bydgoszczy pływa od dziecka. W basenie, na wodach otwartych oraz w lodowatej wodzie (gdzie temperatura wody wynosi mniej niż 5 stopni Celsjusza, a zakładanie pianek jest zakazane). Pasją zaraża innych, organizując na Brdzie Ice Swimming Bydgoszcz Festival. Ma na koncie rekord Guinnessa na dystansie Lodowej Mili (jako pierwsza Polka pokonała dystans 1609 m w wodzie o temp. 3,9° C) i rekord Guinnessa w debiucie na 1 km Ice Swimming. Zdobyła tytuł Iron IceWoman (nadawany kobietom, które przepłynęły Lodową oraz ukończyły pełny dystans Ironman). Jest rekordzistką świata i wielokrotną medalistką Mistrzostw Świata i Pucharu Świata w zimowym pływaniu i pierwszą Polka, która przepłynęła kanał Catalina z wyspy na ląd. Pokonała dystans 34 km nocą.

- Wyprawa wpław przez ocean zajęła pani 10 godzin i 19 minut. Całą noc.

- Kiedy zaczynałam, było już ciemno, ale kiedy dobijałam do brzegu, wschodziło słońce. Gdy wynurzałam głowę, widziałam przed sobą łunę świateł nad Los Angeles. Niesamowite wrażenie!

- A strach też był?

- Najpierw, z lądu na wyspę Catalina płynęła moja koleżanka, Aleksandra Bednarek. Razem z Bogusławem Ogrodnikiem (doświadczony pływak, wspinacz, podróżnik - przyp. DW) i jego bliskimi asekurowałam ją. Widziałam wieloryba oraz delfiny, które były jakiś kilometr od niej. Nocą było mi chyba łatwiej, bo nie mogłam dostrzec morskich zwierząt. Pod sobą miałam tylko czerń. Wystarczyło nie myśleć o tym, co się w niej kryje.

Hanna Bakuniak przepłynęła wpław kanał Catalina. Była w wodzie bez przerwy przez ponad 10 godzin

- Skąd pomysł na przepłynięcie kanału Catalina?

- Zrodził się w samochodzie. Jechaliśmy na jakieś zawody i Bogusław Ogrodnik zapytał, jakie mamy plany, jakie marzenia. Ola chciała przepłynąć wpław kanał La Manche, ja marzyłam o wzięciu udziału w wyścigu wpław wokół Manchattanu, ale nie zdołałam się zapisać, bo miejsc było niewiele, a chętnych sporo. Ola musiałaby czekać na swój termin aż rok. A że Boguś wybierał się do Stanów Zjednoczonych, postanowiłyśmy, że zabierzemy się z nim i przepłyniemy kanał Catalina. Należy do Korony Oceanów, więc pokonanie go daje motywację do podejmowania kolejnych takich wypraw.

- Przez ponad 10 godzin płynęła pani w towarzystwie kajakarza i łodzi rybackiej. Ale jednak w oceanie była pani sama.

- Nie mogłam mieć na sobie nawet zegarka. Tylko czepek, strój, dwie małe lampki, które bardziej służyły do tego, by osoby, które mnie asekurowały, mogły mnie zlokalizować niż do oświetlania toni. Na początku udawało mi się orientować, ile przepłynęłam, bo liczyłam skrupulatnie, które to już karmienie, ale potem straciłam rachubę.

Pływaczka z Bydgoszczy zdobyła przeprawę zaliczaną do Korony Oceanów. Miała w wodzie przerwy na karmienie

- Karmienie?

- Takie były zasady, na to umówiłam się z załogą: co pół godziny robimy przerwę, bym mogła się napić, zjeść jakiegoś banana, oddać mocz. Wszystko było przez sędziów dokładnie odnotowywane, by próba mogła zostać zaliczona (pilnowali też m.in. czy, płynąc, nie dotknęłam kajaka).

- Podczas tych przerw na jedzenie, picie, toaletę wchodziła pani na łódkę?

- Nie, wszystko musiało odbywać się w wodzie. Zresztą, w czasie pokonywania całego dystansu, aż do momentu, w którym stanęłam obiema nogami na lądzie, nikt nie mógł mnie dotknąć. Gdyby np. jakiś szarmancki plażowicz zechciał podać mi pomocną dłoń, kiedy wychodziłam z wody, cała moja próba byłaby niezaliczona.

- Pływanie długodystansowe na wodach otwartych może być bezpieczne?

- Staram się przekonywać, że tak. Na co dzień nie w wersji tak ekstremalnej, ale w bydgoskiej Brdzie, chociażby podczas 24-godzinnego maratonu który organizuję - Fristom 24H Bydgoszcz Open Water Swimming. Chociaż, patrząc na długość trwania zawodów, też można powiedzieć, że są ekstremalne. W tym roku latem po raz pierwszy w Bydgoszczy zorganizowaliśmy otwarte, bezpłatne treningi na wodach otwartych, na torze regatowym w Brdyujściu. Przychodziło bardzo wielu chętnych i już mam ochotników, którzy czekają na powtórkę takich treningów zimą.

- No właśnie: lodowe pływanie to kolejna pani pasja. Od czego się zaczęło?

- Od kontuzji. Już od ok. 15 roku życia doskwierało mi kolano. W 2017 roku kucnęłam podczas zakupów i poczułam, jak coś strzeliło, pojawił się ból i lekka opuchlizna. Na początku ulgę dawała rehabilitacja, ale musiało skończyć się to operacją. Po zabiegu kompletnie straciłam serce do basenu i szukałam dla siebie nowej drogi. Tak trafiłam na publikację Bogusia Ogrodnika. Ubolewał, że nie mamy w Polsce kobiety, która specjalizowałaby się w pływaniu w zimnej wodzie, bo z nią moglibyśmy wystawić reprezentację w sztafecie. Zaczęłam szperać, w końcu napisałam do niego, zapytałam, o co w tej dyscyplinie chodzi. Zaprosił mnie na trening do Wrocławia. Miałam pływać w kamieniołomie. Nie niska temperatura wody mnie przerażała, choć miała zaledwie 2 stopnie Celsjusza. Niepokój budziło samo zejście do wody. Trzeba było pokonać dość strome skałki. Odważyłam się, połknęłam haczyk i następnego dnia byłam już w drodze na zawody w Belgii, które wygrałam.

- O czym się myśli, płynąc w wodzie, która ma nie więcej niż 5 stopni Celsjusza?

- W moim przypadku sprawdza się niemyślenie o niczym. Skupiam się na regularnym oddechu, na tym, by uspokoić ciało, a nie na tym, że za chwilę będzie mi zimno. Gdy na dłuższych dystansach zaczynam odczuwać zimno, nucę w głowie rozgrzewające, hiszpańskie rytmy. Jestem zadaniowcem: wiem, że mam wejść do wody i zrobić swoje, nie zastanawiam się, nie analizuję, nie waham.

- Do wanny też leje pani chłodną wodę?

- Powiedzmy: nie leję gorącej. Bo źle się czuję po takich kąpielach.

Pływaczka radzi, co zrobić, by być bezpiecznym w wodzie

- Od jakiegoś czasu uczy pani pływać, jest pani ratowniczką wodną. Jak to jest z naszym narodowym pływaniem?

- Niestety bardzo brakuje nam świadomości tego, co w wodzie może się wydarzyć. Nie zakładamy tego, wchodząc do jeziora. Gorąco namawiam, by pływać z bojkami, najzwyklejszymi, choćby dmuchanymi. To nie tylko podnosi nasze bezpieczeństwo, ale też komfort dla ratownika i innych pływaków. Dzięki nim dużo łatwiej nas w wodzie zlokalizować. Podobnie dzieje się, gdy zakładamy jaskrawe czepki. Te ciemne zlewają się z kolorem wody, kajakarz czy wioślarz może nas nie dostrzec, a wtedy o wypadek nietrudno. Warto też jak najwcześniej oswajać dzieci z wodą. Nie chodzi o to, by maluchy doskonale pływały kraulem, a o to, by wiedziały, co zrobić, gdy nagle znajdą się pod wodą, bo np. poślizgną się na pomoście czy wpadną do ogrodowego oczka. By nie spanikowały.

- Chyba jeszcze trudniej nauczyć tego dorosłych, którzy lekcji pływania nigdy nie brali.

- O tak! Przychodzą i mówią: krępuję się sięgnąć po makaron na basenie i pływać jak małe dziecko. Obezwładnia ich myśl, że inni będą patrzeć. Sami siebie zniechęcają i demobilizują. Chwalę wszystkich, którzy podnoszą swoje pływackie umiejętności, niezależnie od wieku.

Bydgoszczanka chce pobić trzeci raz rekord Guinnessa. „Kiedy płynę w lodowatej wodzie, mam w głowie hiszpańskie rytmy”. Zobaczcie zdjęcia z jej przeprawy przez kanał Catalina.

Wolontariusze z Bydgoszczy ruszyli ze zbiórką dla powodzian