Na kamieniu nad stawem przysiadł szpak, żeby napić się wody. Przypłynęły do niego łyski. Ściągnęły go i utopiły

i

Autor: Nadesłane

LUDZIE Z PASJĄ

Na kamieniu nad stawem przysiadł szpak, żeby napić się wody. Przypłynęły do niego łyski. Ściągnęły go i utopiły

2025-02-27 10:18

- Park Witosa był dla mnie najważniejszy. Gdy przeprowadzano rewitalizację tego terenu i okazało się, że tam cały czas spoczywają ludzkie szczątki, że znajduje się tam 80 tys. grobów i to jeszcze ułożonych warstwami, z czego niektóre są zaledwie metr, półtora metra pod ziemią, pomyślałam sobie, że to jest idealne miejsce na akcję kryminału - opowiada Aleksandra Śmigielska, bydgoszczanka, weterynarka, autorka kryminałów "Oszustka" i "Wiem o wszystkim".

Weterynarka pisze kryminały. Akcja najnowszego toczy się w Bydgoszczy

Kiedy rozmawiałyśmy po premierze pani debiutanckiej powieści pt. "Oszustka", niewiele zdradziła pani o tej drugiej. Zastrzegała pani, że właściwie wszystko może się zmienić w trakcie pisania, nawet miejsce akcji. Teraz jest jasne, że losy bohaterów "Wiem o wszystkim" toczą się w Bydgoszczy.

Aleksandra Śmigielska: - Tak, głównie w bydgoskim parku Witosa, ale wyruszamy też na obrzeża miasta, do Myślęcinka, Osielska. Ale park był dla mnie najważniejszy. Gdy przeprowadzano rewitalizację tego terenu i okazało się, że tam cały czas spoczywają ludzkie szczątki, że znajduje się tam 80 tys. grobów i to jeszcze ułożonych warstwami, z czego niektóre są zaledwie metr, półtora metra pod ziemią, pomyślałam sobie, że to jest idealne miejsce na akcję kryminału. I rzeczywiście ostatecznie tam rozgrywają się ważne sceny "Wiem o wszystkim".

Ci, którzy bydgoskiej historii tak dobrze nie znają, dowiedzą się o niej z powieści?

- Dowiedzą się, że był tam kiedyś cmentarz ewangelicki, że te groby miały zostać przeniesione gdzieś na obrzeża Bydgoszczy, ale ostatecznie właściwie tylko zrównano ziemię, usunięto nagrobki, a szczątki pozostawiono. Przeniesiono tylko część ciał, głównie z obszaru, gdzie postawiono muszlę koncertową.

Park Witosa to cmentarzysko. Wciąż są tam ludzkie szczątki

Spędziła tam pani sporo czasu podczas przygotowywania się do pisania?

- Pisałam głównie w zaciszu gabinetu, to właśnie jest najpiękniejsze - można przebywać w jednym miejscu i przenosić się myślami, wyobraźnią, gdziekolwiek się chce. Sam park Witosa zawsze wydawał mi się spokojnym miejscem. Wcześniej najczęściej przemykałam tylko obrzeżami i dostrzegałam kontrast między zgiełkiem ul. Jagiellońskiej a ciszą parku. A później okazało się, że to wciąż jest cmentarzysko. Słyszałam opowieści ludzi - bydgoszczanie czuli w tym miejscu jakąś inną energię, dostrzegali jego wyjątkową aurę. W ramach researchu czytałam sporo o historii tego cmentarza, rozmawiałam z archeologiem. Część akcji dzieje się w szpitalu Jurasza, dzięki pomocy rzeczniczki prasowej udało mi się z bliska przyjrzeć pracy lekarzy, porozmawiać z nimi (byli bardzo otwarci i cierpliwie odpowiadali na moje pytania!). Byłam na oddziale intensywnej terapii i chirurgii dziecięcej, żeby zobaczyć, jak pracują. Jeden z lekarzy skontaktował mnie z anestezjologiem z Torunia, abym mogła dopytać o szczegóły. Niesamowite, bo przecież mają swoje zadania, leczą ludzi, a jednak poświęcili mi uwagę!

Aleksandra Śmigielska widziała, jak ptak morduje ptaka. To się stało inspiracją do powieści

Czy ci, którzy znają Bydgoszcz, rozpoznają w powieści znajome miejsca?

- W samym parku Witosa kilka rzeczy pozmieniałam. Piszę o konkretnych budynkach usytuowanych na obrzeżach parku, ale nie chciałam nikomu zostawiać trupa na podwórku. Więc zmieniłam nieco tę przestrzeń. Na kartach powieści pojawi się kamienica przy ul. Piotrowskiego, a w niej konkretne mieszkanie, ale o innym układzie niż w rzeczywistości, z innym balkonem. Tu mieszka jedna z głównych bohaterek. Żeby zobaczyć, jak tam jest, wybrałam się pewnego wieczoru pod ten adres i zadzwoniłam domofonem pod losowy numer. Zaczęłam pytać: czy to jest na pewno kamienica, czy może tylko budynek tak wygląda? Na pewno kamienica - usłyszałam zapewnienie jakiejś kobiety. A jak duże ma pani mieszkanie - drążyłam? Co widzi pani z okien? - nie dawałam spokoju. Wszystko mi cierpliwie opowiadała, nie mając pojęcia, kim jestem i po co mi ta wiedza. W końcu zrobiło mi się niezręcznie i powiedziałam: Wie pani, ja tak dopytuję, bo kryminały piszę. A ona na to: Pani doktor? Okazało się, że znamy się z gabinetu, leczę jej pupila. Zaprosiła mnie do środka, oprowadziła po mieszkaniu.

Pomysł na pani debiutancką powieść wziął się stąd, że ktoś podrzucał pani do gabinetu martwe ptaki. Skąd się wzięła inspiracja tym razem?

- Przyszła, kiedy spacerowałam nad stawem. Było upalne lato, tak jak w książce. Zwróciłam uwagę na gniazdujące tam ptaki wodne. Łyski opiekowały się odchowanymi już młodymi. Pływały w szuwarach, szukały jedzenia. Nagle na kamieniu leżącym tuż przy brzegu usiadł szpak. Schylił się, by napić się wody. Najpierw podpłynęła jedna łyska i rzuciła się na niego, zaczęła go dziobać. Zepchnęła go pod wodę. Szpak się ześlizgnął z kamienia, desperacko próbował się wydostać na powierzchnię, walczył, w końcu mu się udało. Był już niemal na wierzchołku kamienia. Wtedy podpłynęła druga łyska i też zaczęła go dziobać, znów wpadł do stawu. Nie miał już szans. Utopiły go. To było morderstwo. Wydaje mi się, że łyski po prostu się martwiły o swoje młode. Pewnie widziały w obcym ptaku jakieś zagrożenie, dlatego na niego napadły. A on chciał się tylko napić wody.

Ta scena jest w książce.

- Tak. To opowieść m.in. o trzech kobietach, które tak bardzo walczą o to, co jest im najdroższe, że trochę tracą zdrowy rozsądek. Robią czasem rzeczy nieetyczne. Bywa, że zatracają zdolność jasnej oceny sytuacji. Jest to też historia o mrocznej stronie miłości i o cenie, którą musimy zapłacić za sekrety.

Drugą książkę pisze się łatwiej czy trudniej?

- Łatwiej przychodzą mi teraz spotkania autorskie i rozmowy o książce, wcześniej stresowały mnie takie sytuacje, zresztą wszystko było nowe, cały wydawniczy świat. Szybko się okazało, że na spotkania przychodzą mili ludzie, zaciekawieni czytelnicy, nic w tym strasznego. Ale drugą książkę pisało mi się trudniej niż pierwszą. Czułam presję czasu, miałam podpisaną umowę, chciałam się z niej wywiązać. I prawie się udało. Ale po napisaniu czułam jakąś sztuczność w tym, jak opowiedziałam tę historię, była jakaś taka nie moja. Wyrzuciłam wszystko do kosza i powiedziałam o tym wydawcy. Spodziewałam się, że urwie mi głowę. A on zrozumiał! Powiedział, żebym pisała po swojemu, w swoim tempie, bez stresu. Tak zrobiłam! Oś wydarzeń jest ta sama, ale opowiadam o nich w inny sposób i wiem, że oddaję czytelnikom najlepszą możliwą wersję tej historii.

Bydgoszcz Radio ESKA Google News
Autor:

Trwają prace nad trzecią powieścią Aleksandry Śmigielskiej

Pracuje pani nad trzecią powieścią?

- Tak, ale niewiele mogę o niej powiedzieć. Nie wiem, ile z moich założeń przetrwa do ostatecznej wersji, jaka trafi do czytelników.

Pan Samochodzik i templariusze. Co pamiętasz z serialu z lat 70. i z książki Zbigniewa Nienackiego?
Pytanie 1 z 11
Jak Tomasz, bohater książek Zbigniewa Nienackiego, określał swój samochód?
Na kamieniu nad stawem przysiadł szpak, żeby napić się wody. Przypłynęły do niego łyski. Ściągnęły go i utopiły

i

Autor: Nadesłane
Polska na ucho
Wampirka

Po amputacji nic się nie kończy. Trenują w drużynie Amp Futbolu Zawiszy Bydgoszcz. Są jedną nogą w finale. Zobacz galerię

Ogród Botaniczny w Myślęcinku, czyli zielona perła Bydgoszczy